Polska to kraj, który oferuje wiele atrakcji turystycznych. Odkąd tutaj jestem dużo podróżuję, ale nie byłem nad polskim morzem. Dwa tygodnie temu pojechałem po raz pierwszy nad Bałtyk, a dokładnie do Czołpina.
Będąc tam zrozumiałem, że to miejsce zupełnie inne od wszystkich, które do tej pory widziałem. Historia nie ma tam znaczenia. Nie ma zabytków, jak w Krakowie czy Zamościu, gdzie ludzie zachwycają się Starym Miastem, kościołem mariackim, architekturą czy sztuką. Nad morzem jest inaczej. Ludzie jadą nad Bałtyk, aby mieć kontakt z naturą.
Nie ma tam miejsc pokazujących historię Polski jak Majdanek w Lublinie czy Katedra Wawelska w Krakowie. Może dlatego, że obszary te należały kiedyś do Niemiec, co do dziś widać w architekturze tego regionu. Zresztą mówi się, że to kawałek Niemiec w Polsce.
Nad Bałtykiem spotkałem bardzo wielu turystów. Nawet Włochów, którzy u siebie mają liczne, piękne plaże, a jednak przyjeżdżają do Polski. Jest to dowód na to, że jest coś specjalnego, wyjątkowego w polskim wybrzeżu. Coś, co przyciąga turystów z daleka.
Jednak wśród tak wielu przyjezdnych trudno spotkać miejscową ludność. To trochę tak jak w Zakopanem. Co krok potykasz się o zagraniczne wycieczki, spacerujące po górskich szlakach i podziwiające Tatry. A górale po górach chodzić nie chcą.
Wróćmy nad polskie morze. Brakowało mi tam kontaktu z lokalną społecznością. Chciałbym zobaczyć jak żyją o każdej poprzez roku, bo z pewnością polskie plaże nabierają szczęścia i siły latem, a zasypiają zimą.
Znad polskiego morza wróciłem zmęczony. Dla mnie plaża jest miejscem gdzie można spacerować godzinami, być na słońcu, bawić się w falach, a nie miejscem przygód z plecakiem. Jestem dzieckiem oceanu i mam wspaniałe wspomnienia z plaży. Tutaj czułem się jak na wycieczce dla turystów w Afryce. Chodziłem z plecakiem, podobnie do turystów wędrujących po buszu w poszukiwaniu zwierząt. Tyle, że ja szedłem po plaży, szukając „pustyni”*. Czułem się jak na safari, nie w afrykańskim, ale w polskim buszu.
Nad morzem zrozumiałem, że różnimy się, jeżeli chodzi o odpoczynek w wolnym czasie. Polacy spędzają wakacje zupełnie inaczej niż Afrykańczycy. My, gdy mamy urlop, jak najwięcej czasu chcemy spędzić z rodziną, z przyjaciółmi. Wraz z kuzynami odwiedzamy babcię, organizujemy wspólne imprezy, konkursy w dzielnicy. Żeby się dobrze bawić nie musimy wyjeżdżać daleko. Tutaj wakacje są zupełnie inne. Ludzie jeszcze bardziej oddalają się od siebie, miasta stają się puste, młodzież wyjeżdża do pracy za granicę.
Zauważyłem, że Polacy szukają kontaktu z naturą. Coraz częściej wyjeżdżają aż do Afryki, żeby zobaczyć żyrafę lub małpę, podczas gdy wielu Afrykańczyków nigdy nie widziało tych zwierząt. Nie chodzi o to, że kontakt z naturą jest mniej ważny, ale czasem po prostu nie można go prowokować. Istnieje busz, którym powinna rządzić natura.
Te dalekie wycieczki świadczą wyłącznie o tym, że wielu Polaków nie zna uroków swojego własnego kraju. Wydają mnóstwo pieniędzy na wyjazdy zagraniczne, podczas gdy tutaj też można zobaczyć przepiękne miejsca i spędzić urocze wakacje.
A ja Pedro… przyznaję – Wolę oglądać Animal Planet niż jechać do lasu i szukać nie wiadomo czego. Wolę czytać książkę, spotkać się z rodziną i słuchać dobrej muzyki, bardziej niż spacerować po plaży i oglądać gwiazdy na niebie z kimś, kto nawet nie jest moją dziewczyną.
Pedro
*Ruchome wydmy w Słowińskim Parku Narodowym.