Lider tunezyjskiej opozycji, Nejib Chebbi, zrezygnował z udziału w wyborach prezydenckich w październiku br. Swoją decyzję tłumaczy brakiem tranparentnej kampanii wyborczej.
Zarzuty Chebbi’ego są adresowane przede wszystkim do dotychczasowego prezydenta Tunezji, Zine El Abdine’a Bena Ali, który rządzi Tunezją już cztery kadencje i wszystko wskazuje na to, że wygra również nadchodzące wybory. Chebbi twierdzi, że 25 października znów wygra forma rządów autorytarnych i potwierdzi się jego teza, że w Tunezji prezydentura jest dożywotnia.
„Nie można prowadzić kampanii wyborczej w kraju, gdzie nie ma wolności i uczciwej przedwyborczej rywalizacji” – twierdzi Chebbi, który nie brał udziału w poprzednich wyborach w 2004 roku, bo jego partia nie miała wtedy żadnego mandatu w parlamencie.
Chociaż Chebbi nie jest już przewodniczącym swojego ugrupowania, Demokratycznej Partii Rozwoju, gdyz na tym miejscu zastąpiła go Maya Jribi – pierwsza kobieta w historii Tunezji, która stanęła na czele partii – to wciąż jest uznawany za lidera opozycji. Na specjalnej konferencji prasowej powiedział, że obecne władze Tunezji są głuche na potrzeby Tunezyjczyków. Chodzi im wyłącznie o władzę.
Tunezja jest krajem o najniższym stopniu analfabetyzmu i ubóstwa w Afryce Północnej. Z drugiej strony rząd Bena Ali jest krytykowany przez organizacje obrony praw człowieka za brak wolności słowa i niszczenie swoich politycznych przeciwników. W 2004 roku po raz czwarty został on wybrany prezydentem w wyborach zbojkotowanych przez opozycję. W tegorocznym głosowaniu będzie musiał zmierzyć się z czterem rywalami. Jak twierdzi Chebbi wynik tej rywalizacji jest pewny. Znów wygra Ben Ali.
lumi