Mija Światowy Dzień Walki z Paleniem. W Ugandzie, gdzie zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązuje już od 3 lat, nie doszło do ani jednego aresztowania za złamanie tego prawa. Palący papierosy pozostają bezkarni. A przecież ich ofiarami stają się bierni palacze, którzy są w równym stopniu narażeni na raka płuc – pisze ugandyjski „Daily Monitor”.
Służby odpowiedzialne za wprowadzenie zakazu w życie przyznają, że wciąż pali się w miejscach publicznych. Tylko jedna osoba trafiła za to przed sąd.
Uganda wprowadziła prawo zakazujące palenia w wszystkich miejscach publicznych w marcu 2004 roku. Osoby, które nie zastosowałyby się do obowiązujących przepisów miały płacić karę w wysokości od 50 do 300 tysięcy szylingów. Wprowadzenie zakazu palenia było sukcesem trzech ugandyjskich prawników Phillipa Karugaba, Kennetha Kakuru i Andrew Kasirye. Powołali się oni na konstytucję, twierdząc, że palenie w miejscach publicznych łamie prawa osób niepalących.
Jednak palenie jest nadal problemem. Szczególnie chętnie sięga po papierosy grupa wiekowa 14-18 lat.
Jest też druga strona medalu. British American Tobacco, produkujący papierosy w Ugandzie dostarcza aż 1/16 przychodów z podatku i daje pracę ponad 500 tysiącom ludzi. Dlatego dopóki są palacze, tytoniowy potentat nie zamknie swoich zakładów.
(kofi)