Polacy coraz chętniej spożywają egzotyczne potrawy. Przynajmniej tak wynika z pewnych bardzo mądrych ankiet przeprowadzonych przez pewne agencje badania opinii publicznej. Rzeczywiście, przekonaliśmy się do sushi. Jedzenie kebabu i sajgonek to żadne ekscesy. Z kolei nasza tolerancja, sięgająca czasów renesansu, pozwala nam na kupno ubrania na stadionie od Wietnamczyków i Afrykańćzyków.
W tej sytuacji niegroźne są nam przejawy obcych kultur odpowiednio zamarynowane, zapieczone i przyprawione. Problemem jest jednak nadal „surowizna”, nie podana w białym lekkostrawnym sosie. Niektórym na sam widok ucieka spojrzenie.
Gdy Arab podaje nam kebab lub Wietnamczyk sajgonki nasz związek opiera się na relacjach handlowych. W końcu nie kąsa się ręki, która karmi. Gdy ten sam sprzedawca znajdzie się z nami w autobusie sytuacja staje się napięta. Jedni patrzą z ciekawości, inni nie patrzą, żeby nie wzięto ich za rasistów.
Równowaga kolorów zostaje naruszona, a tego już przetrawić nie potrafimy. Myślę o takiej kampanii społecznej. W każdym warszawskim tramwaju i autobusie a nawet wagonie metra postawić czarnego manekina. W rękach trzymałby lub miał powieszoną na szyi kartkę: Gap się! Skoro bowiem problem polega na nieznajomości, jeżdżąc codziennie do pracy z namiastką czarnego kolegi, powinniśmy się do takiego obrazka przyzwyczaić.
Spróbować należy wszystkiego. Z surowego mięsa polecam tatar etiopski. Jednak zbyt ostre przyprawy wypaczają smaki. Stąd, aby nie odbijało nam się lekko przestarzałymi wymysłami i bezsensownymi wyobrażeniami, może obce kultury lepiej przyjmować bez nadmiaru przypraw.
Marta Jackowska