Teatr: Szukanie Afryki (3)

afryka.org Kultura Sztuka Teatr: Szukanie Afryki (3)

Wszędzie pytałam o tradycyjne lalki… Jadąc na wybrzeże miałam nadzieję, że tym razem uda mi się je zobaczyć – lalki ludu Giriama. Znajomy, z którym korespondowaliśmy na ich temat, obiecał zrobić wszystko, co w jego mocy.

Okolice Malindi, jedziemy z Thoyą zatłoczonym matatu (bus, popularny rodzaj transportu w Afryce), mijamy kolejne wioski, czerwona piaszczysta droga, palmy, mangowce, baobaby… Za chwilę spotkam Mzee Khamisa (Mzee – starzec, Khamis – cichy), króla tradycji Kinyago i szefa lokalnej społeczności. Wysiadamy, dalej droga prowadzi przez busz, kręta, nie do zapamiętania. Dochodzimy do chaty, czekają na nas Mzee Khamis, jego żona Binti Ayubu, Kahindi i Changawa (słudzy Mzee Khamisa). Wiem, że od pierwszego spotkania będzie zależeć wiele. Jest dobrze, udaje nam się zaprzyjaźnić, mimo że nie posługujemy się jednym językiem – nie mówię giriama, a oni nie znają angielskiego (Thoya Baya Mwanyanie jest naszym tłumaczem). Będziemy się od tej spory spotykać prawie codziennie przez dwa tygodnie. Lalkarze skonstruują dla mnie lalki, będą opowiadać o swojej tradycji. Będziemy razem żartować, wspólnie przyrządzać posiłki, pomogę im w prostych czynnościach domowych, poznam ich rodziny…

Kultura Kinyago czyli tradycja

Kinyago – tradycja lalkarska ludu Giriama jest bezpośrednio związana z religią wyznawaną przez członków lalkarskiego stowarzyszenia. Trwająca cztery dni ceremonia pogrzebowa z udziałem lalek: Karuru, Kasinje, Kinyago i Paramoto służy pożegnaniu ducha zmarłego i nawiązaniu za jego pośrednictwem kontaktu z przodkami (w religiach afrykańskich wierzy się, że to przodkowie sprawują bezpośrednią pieczę nad ludźmi na ziemi).

Najważniejszą lalką jest Karuru – przedstawia mityczne zwierzę, jest symbolem pierwszego przodka, który żył ze zwierzętami. Lalka ta ma postać korpusu pokaźnego zwierzęcia (stelaż z plecionych gałęzi, liści i trawy, który zakłada na siebie aktor), animuje ją jedna osoba. Musi być to człowiek odpowiedzialny, bo jeśli na przykład upadnie to nie dość, że sprowadzi nieszczęście na społeczność, sam może postradać zdrowie, a nawet zmysły. Karuru występuje tylko raz. Kasinje wygląda jak ruchomy kopiec z trawy (także animuje ją jeden aktor), który porusza się o kiju, utykając. Lalka ta symbolizuje starca i otwiera ceremonię każdego dnia.

Najbardziej widowiskowe lalki to Kinyago. O ile Karuru wykonują tylko najbliżsi krewni zmarłego, o tyle Kinyago (jest ich wiele) konstruują wszyscy krewni. To ogromna lalka mająca od trzech do ośmiu metrów długości i około czterech wysokości (może być animowana przez dwóch, a nawet piętnastu tancerzy). Przypomina wielbłąda, ale jak twierdzą lalkarze wcale go nie przedstawia, posiada garb i zwierzęcą głowę, osadzoną na misternie wyplatanej, pięknej, długiej szyi. Kinyago ma także bogatą ornamentykę, naszywaną i wykonaną ze skrawków foli (kiedyś stosowano specjalne liście). Paramoto to natomiast lalka z ognia, tancerz ma przytroczone do ciała żarzące się i sypiące iskrami knoty z piór palmowca. W ciemności sprawia wrażenie ognistej istoty.

Wszystkie lalki tańczą w szaleńczym rytmie pięciu bębnów: mshondo, mpanje, kunda, miningo, tiatia, zebrani na ceremonii śpiewają dynamiczne pieśni. Świętu towarzyszą przyrządzane na ten czas specjalne potrawy oraz dość duża ilość mnazi (palmowego wina). Lalkarze (tylko członkowie tajnej grupy, a nie wszyscy Giriama), zamieszkujący w miastach i wioskach oddalonych od siebie o kilkanaście kilometrów, wykonują lalki w buszu w pobliżu domostw na specjalnych polanach zwanych dangwe (z rzemiosłem lalkarskim związany jest system tajnych słów i haseł, których nie ma ani w suahili, ani w języku giriama). W noc ceremonii, ukryci przed niepożądanym wzrokiem niewtajemniczonych, boso (jedno z wielu tabu towarzyszących obrzędowi) schodzą się do miejsca pochówku zmarłego, niosąc lalki dziesiątki kilometrów.

W czasie długich rozmów z Mzee Khamisem nieraz bywałam zagubiona, czułam jak absurdalne muszą mu się wydawać moje pytania. Ale on tylko śmiał się i mówił: „Dziecko, żeby ci to wszystko opowiedzieć nie starczyłoby mi życia”. Powoli zaczynałam rozumieć, że w Afryce teatr, religia i życie są sobie równe. Czytałam o tym po powrocie, ale tego nie da się przyjąć z góry, to trzeba poczuć.

Zakończenie?

Podczas ostatniego pobytu w Kenii dowiedziałam się o istnieniu jeszcze innych lalek, występujących w czasie tradycyjnego obrzędu obrzezania chłopców u ludu Luia. Leży przede mną rysunek tej lalki, ale nie udało mi się jej zobaczyć. Dzień przed wylotem z Nairobi do Polski mój informator pisał: „Przyjeżdżaj, znalazłem lalkarza”. „Haraka haraka, hakuna baraka” głosi przysłowie suahili, co w luźnym tłumaczeniu brzmi „W pośpiechu nie ma błogosławieństwa”. Żeby zobaczyć Kinyago musiałam czekać pięć lat. Teraz też zapewne przyjdzie mi poczekać…

Wszystkie próby opowiedzenia o Afryce są z góry skazane na klęskę. Zawieszone pomiędzy prawdą a fikcją, dużo mają ze snu narratora przemieszanego z kolektywnym snem tych, którzy pisali o niej wcześniej. Taka jest też moja relacja. Wszyscy krążymy wokół prawdy o Afryce i dlatego ciągle do niej wracamy. A czy kiedykolwiek ją zrozumiemy?

Zuzanna Głowacka

Tekst „Szukanie Afryki” ukazał się w miesięczniku „Teatr” nr 4/2007.

 Dokument bez tytułu