W weekend, na wschodzie Czadu, rozpoczęło się nowe natarcie rebeliantów, którego celem jest stołeczna Ndjamena. Tymczasem nie tylko buntownicy mieli zaatakować czadyjskich żólnierzy. Władze Czadu oznajmiły właśnie, że równiez wojska Sudanu najechały na pograniczny garnizon.
Do ataku miało dojść w mieście Ade. Czadyjscy żołnierze zostali tam zaatakowani przez siły ladowe Sudanu, wspierane przez helikoptery. O incydencie powiadomił minister ds. komunikacji Czadu, Mahamat Hissene.
Potwierdził on też, że rebelianci kontynuują swoją ofensywę. Ich celem jest powtórzenie sukcesu z lutego br., kiedy dotarli aż do stolicy, w rejon pałacu prezydenckiego. Musieli jednak odstąpić od oblężenia, po tym jak siłom rządowym pomogli Francuzi.
Francja, która ma swoich żołnierzy i swoje interesy w Czadzie, nie zamierza opuścić prezydenta Czadu, Idrissa Deby'ego. To dzięki francuskiej armii Deby nadal rządzi Czadem. Jego usnięcia chcą rebelianci.
Czad oskarża sąsiedni Sudan o wspieranie ugrupowań rebelianckich. Z kolei Sudan twierdzi, że to Czad destabilizuje sytuację w jego granicach i pomaga darfurskim rebeliantom, którzy niedawno zaatakowali sudańską stolicę, Chartum.