Stulatka – Bi Kikude

afryka.org Bez kategorii Stulatka – Bi Kikude

Jestem najlepszą bębniarką na Zanzibarze – wywiad z Bi Kidude 

Bi Kidude – pieśniarka, bębniarka, artystka z Zanzibaru. Najpopularniejsza wykonawczyni tradycyjnych pieśni taarab. Ma blisko sto lat. Wystąpi we Wrocławiu na Brave Festival, który trwa od 2 do 9 lipca

Kiedy stała się pani popularną wykonawczynią tradycyjnej muzyki zanzibarskiej?

Zaczęło się późno, jakieś 20 lat temu, byłam już starą kobietą. Występowałam w hotelu Bwawani w Stone Town na Zanzibarze, zobaczyła mnie tam Mariam Hamdani, kobieta, która zna się na muzyce i wie, jak ją sprzedawać. Chyba dostrzegła we mnie coś, czego nie widzieli inni. Zaryzykowała, zaproponowała mi nagranie płyty z grupą grającą tradycyjną muzykę zanzibarską, czyli taarab. To była ciężka praca – śpiewać to samo wiele razy, żeby zadowolić producentów. Wcześniej po prostu grałam to, co czuję. Jednak spotkanie Mariam było błogosławieństwem. Nie mogę narzekać, że wydarzyło się późno, widocznie Bóg tak zaplanował. Wcześniej na Zanzibarze nie występowałam dla pieniędzy. Wracałam do domu z kilkoma szylingami w kieszeni. Teraz jeżdżę po świecie.

putBan(62);google_protectAndRun(“ads_core.google_render_ad”, google_handleError, google_render_ad);

Od kogo nauczyła się pani wykonywania taarab?

Jako małe dziecko słuchałam, jak śpiewa tę muzykę Siti Bint Saadi. Była pierwszą osobą, która wykonywała taarab w suahili. Wcześniej śpiewało się tylko po arabsku, w pałacu sułtana. Siti zarabiała na życie, sprzedając gliniane garnki. Żeby zwrócić na siebie uwagę, zachwalała je, śpiewając. Podsłuchiwałam ją, naśladowałam.

Na czym polega rytuał unyago?

Grupa starszych kobiet zamyka się w pokoju z przyszłą żoną na wiele godzin, czasem na całą dobę, żeby przygotować ją do życia z mężczyzną. Tańczymy, odgrywamy sceny, które mają pokazać, co dziewczyna powinna wiedzieć od czasu pierwszej menstruacji. Jak dbać o siebie, jak być atrakcyjną, jak się zachowywać, żeby nie znudzić się mężczyźnie. Powtarza się w tych scenach przekaz, że ona nie może się płoszyć ani dziwić. Trzeba tego rytuału doświadczyć, żeby go zrozumieć, jest w nim tajemnica. Unyago kultywuje się tylko na Zanzibarze. Na początku miał odstraszać diabła, z czasem zmieniło się jego znaczenie. Teraz odstrasza złe duchy mężczyzn. Mężczyźni nie są zapraszani na te spotkania. A jeśli złapiemy takiego, który podgląda, wprowadzamy go między siebie, rozbieramy, zmuszamy do tańczenia między nami.

Publiczność poza Zanzibarem rozumie przekaz pani występów?

Nie zastanawiałam się nad tym, po prostu wpadam w trans. Nie wiem, czy słowa moich piosenek są zrozumiałe, zapewne tylko dla znających suahili. Jednak kiedy śpiewam, gram na bębnach, czuję, że publiczność to przeżywa. Bębny mam we krwi, gram na nich od dziesiątego roku życia. Jestem najlepszą bębniarką na Zanzibarze, kto wysłuchał mojego koncertu, wie o tym.

Co się zmieniło w pani śpiewaniu przez lata?

Mam większą pewność siebie niż na początku. Nie obawiam się krytyki. Kiedyś naśladowałam innych. Teraz poddaję się temu, że śpiewanie jest jak miłość. Raz jesteś w niebie, raz nie.

Zmienił się pani głos?

Oczywiście, jestem przecież stara.

Przeszkadza pani upływ czasu?

Tak, kiedyś było piękniej.

W jakim jest pani wieku?

Nie wiem, ile mam lat. Dawniej, kiedy ktoś na Zanzibarze mówił: ‘Zarejestruj dziecko’, odpowiedź brzmiała: ‘Niczego za to nie dostanę, ani lepszego jedzenia, ani lepszych ubrań’. Zatem nie odnotowano mojego urodzenia w urzędzie. W podaniu o paszport wpisałam, że urodziłam się w 1928 roku. Wtedy też pierwszy raz podałam imię Kidude. Moje prawdziwe imię, nadane przez matkę, brzmi Fatma, a dokładnie Fatma Bitni Baraka. Kidude znaczy ‘mała rzecz’. Urodziłam się jako wcześniak.

Tak naprawdę przyszłam na świat długo przed 1920 rokiem, gdy na Zanzibarze posługiwano się jeszcze rupiami, nie szylingami. Jestem z czasów rupii.

Jakim była pani dzieckiem?

Psotnym. Często uciekałam z domu, więc rodzice przywiązywali mnie do łóżka albo innych mebli. Porywał mnie rytm bębnów, który niósł się od strony oceanu, gdzie na łodziach grali Arabowie.

Jaki był ojciec?

Poważny mężczyzna. Żył z matką w separacji. Kiedy byłam dzieckiem, wyjechał na wieś. Często go odwiedzałam. Matka o to dbała, nie chciała, żeby więzy między nami się zerwały.

On wybrał pani męża?

putBan(62);google_protectAndRun(“ads_core.google_render_ad”, google_handleError, google_render_ad);

Tak, wziął za mnie pieniądze, o czym mama nie wiedziała.

Ile miała pani lat?

Około 15. Nie było od tego ucieczki, trzeba słuchać rodziców. Do naszego domu przychodziła rodzina mojego przyszłego męża. Nie wiedziałam, kim są. Obserwowali, jak się zachowuję, czy jestem uprzejma. Spodobałam się. Z pierwszym mężem nie mieszkałam długo, choć był całkiem dobry, ale tęskniłam do domu, do mamy. Drugiego sama sobie wybrałam. Byłam z nim szczęśliwa, dopóki nie odkryłam, że ma romans. Potem miałam kilku innych, jednak już nigdy nie wyszłam za mąż. Bóg nie pobłogosławił mnie dziećmi.

Co się zmienia na Zanzibarze w życiu kobiety po ślubie?

Nie ma tradycji noszenia obrączek ani żadnych innych symboli, ważne, żeby bycie mężatką było widoczne w zachowaniu.

Co to znaczy?

Dopiero po zamążpójściu możesz zapraszać do siebie gości i wychodzić z domu, kiedy masz miesiączkę. Bardziej cię szanują, więc jesteś bardziej pewna siebie. Wchodzisz na wyższy szczebel drabiny społecznej. W tym przejściu od bycia dzieckiem do roli żony pomaga starsza kobieta, niekoniecznie z rodziny, opiekunka. Mieszka przez jakiś czas z młodym małżeństwem, sprząta, gotuje, a przede wszystkim doradza młodej żonie.

Czego pani brakuje?

Dostatku. Śpiewałam w pałacu sułtana, widziałam wielkie bogactwo, grałam na życzenie prezydenta, ale żyję jak przeciętny człowiek. Dziwi to ludzi, którzy przyjeżdżają ze świata, żeby odwiedzić mnie na Zanzibarze. Nie umiem walczyć o pieniądze, choć wiem, że jestem dziś jedyną bębniarką, która wie, jak grać unyago. Trochę zarabiam, ale nie dostaję dużo pieniędzy za koncerty, agent je trzyma. Wypłaca mi, kiedy czegoś ważnego potrzebuję. Gdybym mieszkała w Europie, zapewne miałabym pałac.

Lubi pani podróżować?

Uwielbiam latać. Za każdym razem nie mogę uwierzyć, że jestem ponad chmurami. Nieprawdopodobne. Przed moim pierwszym wyjazdem do Europy znajomi mówili: ‘Bi Kidude może narobić problemów’. Nic takiego. W samolocie zawsze palę papierosy w toalecie, nikt mnie jeszcze nie przyłapał. Nie potrzebuję szczególnej pomocy podczas podróży z uwagi na mój wiek, jakby się mogło wydawać. Nie boję się, nie męczę, nie nudzę. Nadążam za innymi, nikt nie musi prowadzić mnie za rękę, nie zostaję w tyle. Spacerowałam po Londynie, Paryżu, Tokio, byłam na Mauritiusie, w Indiach, Francji, Finlandii. Wszystko pamiętam.

Co panią dziwiło?

W Japonii podali mi na kolację trawę morską jako coś wykwintnego. U nas na Zanzibarze to pospolita roślina. W Paryżu jadłam żaby, bo byłam honorowym gościem. Okropność! Poza tym byłam zaskoczona, kiedy zorientowałam się, że w Europie można zostawiać jedzenie na talerzu. I te wasze wieżowce! Podczas mojej pierwszej wizyty w Hamburgu nie mogłam uwierzyć, że domy mogą być takie wysokie.

Chciałaby pani opuścić Zanzibar?

Nie, u siebie się nie spieszę. W Europie częściej wyciskacie z siebie ostatnie poty. My więcej rozmawiamy o błahych sprawach. Nie chciałabym tego wymienić.

rozmawiała Marta Strzelecka

Źródło: Wysokie Obcasy

 Dokument bez tytułu