Smutny los piłkarzy z Afryki w Polsce.

afryka.org Bez kategorii Smutny los piłkarzy z Afryki w Polsce.

Czarnoskórzy afrykańscy piłkarze to od ponad 10 lat nieodłączny element polskiej ligi. Kilku z nich zrobiło w Polsce karierę, o której marzyli. Część jednak zamiast biegać po pierwszoligowych boiskach, które im obiecywano, gra w prowincjonalnych klubach i żyje w spartańskich warunkach.

Charles jest niespełna 18-letnim Nigeryjczykiem. Do Polski trafił trzy lata temu, przez chwilę grał w Tęczy Płońsk. Koledzy z druzyny pamiętają moment, w którym Charlie przyszedł na trening. – Zapytał, czy mamy ze sobą jakieś kanapki, bo jest głodny – wspomina jeden z zawodników Tęczy. Piłkarze zrobili składkę, zebrali około 50 złotych. – Za wszystko, co od nas dostał, kupił pączki i rozradowany przyniósł na trening. Częstował wszystkich – dodaje piłkarz. O czarnoskórych piłkarzach krążą już legendy, jak ta o Stanleyu Udenkworze. – Nie był dobrym piłkarzem – wspomina go jeden z byłych działaczy Polonii Warszawa. – W ogóle nie miał pojęcia, co to jest spalony. Kibic krzyczeli do niego z trybun "wyjazd", a on myślał, że to na jego cześć i cieszył się, machał do nich. A sędzia choragiewkę w górę podniósł i po akcji. Udenkwor kariery w Polsce nie zrobił, nie chciał jednak wracać do Nigerii. Postanowił zarabiać na życie na warszawskiej Starówce w przebraniu mnicha. Inny dorabiali handlem na Stadionie Dziesięciolecia. Tam też po godzinach grali w swojej czarnej lidze. Stadionu już nie ma, czarnoskórzy piłkarzy nie mają już gdzie dorabiać. Często nie mają nawet za co kupić chleba. Niemal wszystkich piłkarzy sprowadzanych z Afryki łączy jedna osoba – Mirosław Skorupski. Jego postać, szcególnie w niższych ligach owiana jest legendą. Jedni uważają go za dobrego człowieka, inni za kombinatora, od którego trzeba trzymać się jak najdalej. Nigeryjczycy zyją w fatalych warunkach. Ci grający w Głownie zajmują pierwsze piętro "willi" znajdującej się na obrzeżach miasta. Znajdują się tutaj 3 pokoje. Dwa z nich zastawione łóżkami przypominają hotel robotniczy. Ale to luksus w porównaniu z największym pokojem. Zamiast drzwi – kotara, na oknach zamiast żaluzji – szmaty ochraniające przed słońcem. Dwudziestometrowy pokój, w którym stoi 8 metalowych łóżek, część z nich piętrowych. -Zamiast śpiewać kolędy przy choince, leżeliśmy przykryci kocami, prawie bez jedzenia, trześlismy się z zimna – wspomina Święta Bożego Narodzenia jeden z piłkarzy. – W domu temperatura była taka jak na dworze – dodaje inny. Od "willi" do stadionu jest około 5 kilometrów. – Przez pierwszy tydzien pobytu mieliśmu dobrze, bo przyjeżdżał po nas autobus – mówi nigeryjski piłkarz. – Ale później powiedzieli nam, że autobus się zepsuł. Droga piechotą na trening w jedną stronę zajmowała ponad godzinę, nieważne, czy po kolana w śniegu czyw słońcu. Nie odchodzą, bo podobno są skazani na Skorupskiego. Kiedy sami próbują znaleźć klub, on wszystko torpeduje. – Sprawa wygląda inaczej – mówi Skorupski. – Kombinują jak mogą. Mają ważny kontrakt z jednym klubem, jadą do innego i mówią, że są wolnymi piłkarzami. – Często zdarza się, że dostajemy jedną trzecią wypłaty. Resztę zabiera Skorupski – skarżą się niemal wszyscy piłkarze z Nigerii. Dlaczego nie odejdą? – Nie mamy wyjścia. Jak od niego odejdziemy, to co będziemy jedli, gdzie mieszkali? – mówią zgodnym chórem. . – Ja im zabieram część pieniędzy z wypłat? To chyba jakiś żart – odpowiada Skorupski. – Proszę uwierzyć, to niewdzięczny naród. Jak czegoś potrzebują, to od razu: panie Mirku, może pan coś zrobić? A jak nie, to się nie odzywają, mają człowieka gdzieś – dodaje. Jedno jest pewne, czarnoskórzy piłkarze wciąż będą przyjeżdżać do Polski, licząc na zrobienie wielkiej kariery i podbicie serc kibiców. Ilu z nich spełni swój sen?

 Dokument bez tytułu