Dramat w Malawi. W wypadku samochodowym zginęła trójka zawodników wojskowego klubu Mafco. Wypadek wydarzył się dzień po tym, jak wojskowa drużyna przegrała pucharowe spotkanie. Po porażce część zawodników poszła się zabawić, a zdenerwowane władze Mafco, kiedy się o wszystkim dowiedziały, postanowiły wysłać do domów szóstkę piłkarzy, którzy złamali wewnętrzny regulamin.
– Piłkarze otrzymali pieniądze, żeby wsiąść do autobusu i wrócić do siebie, ale ostatecznie wybrali podróż ciężarówką i doszło do tragedii – tłumaczy Chitumbo Chirambo, szef Mafco.
Trzech zawodników zginęło na miejscu, a trzech zostało ciężko rannych. Weekendowy ligowy mecz wojskowej ekipy został przełożony.
W kwietniu klub Mafco zakupił busa, którym zawodnicy jeżdżą na mecze. Wcześniej podróżowali ciężarówką. Właśnie w niej rozbili się piłkarze zespołu, który sponsoruje armia Malawi…
Niestety, wypadki samochodowe, to szara afrykańska codzienność. Pamiętam, jak w styczniu 2008 roku podróżowałem z Akry do Tamale na północ Ghany. Z książki “Afryka gola!”:
“Po południu pędzimy z Charlesem z hotelu Alisa na dworzec autobusowy
STC kupić bilet do Tamale. Muszę tam dojechać przed kolejnym
meczem „Lwów Terangi” – z Angolą. Ten wyjazd to cała wyprawa,
bo miasto położone jest 650 kilometrów od Akry, na północy, tak
że przejechać trzeba prawie cały kraj. Niestety, biletów już nie ma.
Na szczęście są jeszcze na przejazd do Bolgatanga, to tuż przy granicy
z Burkina Faso. Autobus jedzie jednak przez Tamale, więc nie ma
problemu. Bilet w jedną stronę kosztuje 20 cedi, czyli około 20 dolarów.
Można też lecieć samolotem, ale wtedy jest kilka razy drożej.
6. W krainie aszantów i Dagomba
Wyjazd z Akry nie jest tak uciążliwy, jak z np. z nigeryjskiego Lagos,
ale zajmuje godzinę. Ta podróż to odkrywanie kraju. Z biegiem
kilometrów zmienia się krajobraz, roślinność, klimat. Tylko jedna
rzecz jest taka sama: ciężarówki. To one królują na całej trasie. Małe,
duże, z ładunkiem na dwadzieścia metrów lub puste. Z ludźmi, bez
ludzi, z towarem wszelkiej maści. Co kilkadziesiąt kilometrów widać
którąś z nich przewróconą albo naprawianą.
Te wielkie pojazdy bardzo utrudniają poruszanie się po drogach,
bo na podjazdach wloką się z prędkością trzydziestu, czterdziestu
kilometrów na godzinę, a łatwo wyminąć się ich nie da, bo są tylko
dwa pasy ruchu. Podobnie jak w innych krajach Afryki, jazda po
tutejszych drogach jest strasznie niebezpieczna. W największym
dzienniku Ghany „Daily Graphic” czytam, że gdyby zliczyć ofiary
wypadków z 2007 roku, to na 270-kilometrowej drodze z Akry do
Kumasi trumna powinna leżeć co piętnaście metrów…“