Skąd się wzięli somalijscy piraci?

afryka.org Bez kategorii Skąd się wzięli somalijscy piraci?

Somalijscy piraci w tym roku uprowadzili ponad dwa razy więcej statków niż w ubiegłym. Jednak dopiero porwanie jednego konkretnego – ukraińskiej „Fainy” – sprowadziło na nich uwagę świata – głównie ze względu na 33 rosyjskie czołgi, które były na pokładzie porwanej jednostki. Teraz, gdy ich łupem padł jeden z największych statków pływających na świecie, najwyższa pora odpowiedzieć na pytania: kim są somalijscy piraci i co świat robi w ich sprawie?

 

– Mają pieniądze, władzę i rosną w siłę każdego dnia. Żenią się z najpiękniejszymi dziewczynami, budują wielkie domy, mają nowe samochody, nową broń. Piractwo jest społecznie akceptowane, a właściwie stało się modne – cytuje BBC Abdiego Juhe, mieszkańca somalijskiego Puntlandu.W kraju pogrążonym od 17 lat w stanie wojny, bez rządu, z PKB na mieszkańca w wysokości 600 dolarów (4 złote na dzień), instytucja która jest bogata, sprawnie zorganizowana i wewnętrznie bezpieczna (wizja świetnego zarobku sprawia, że piraci nigdy ze sobą nie walczą) ściąga tysiące ludzi nie tylko z Somalii, ale z całego afrykańskiego kontynentu.Zaczęło się od nielegalnych połowów i wyrzucania odpadówWedług piratów, którzy mają swoich rzeczników prasowych pozostających w stałym kontakcie z mediami, historia ich profesji jest bardzo romantyczna, żeby nie powiedzieć urzekająca.Trzeba wiedzieć, że Somalia, nie licząc krótkiego epizodu sprzed 2 lat, gdy połową kraju rządzili islamiści, od 1991 roku nie posiada normalnego rządu. Dlatego też nie istnieje żadna administracja, która dbałaby o interesy kraju. To ściągnęło na somalijskie wybrzeże setki statków, których właściciele to właśnie miejsce wybrali jako składowisko odpadów. Na dnie somalijskich wód lądowały więc śmieci różnorakiej maści. Skutek? Zanieczyszczenie, które sprawiło, że tradycyjne rybołówstwo stało się niemal niemożliwe. I to właśnie wtedy – według samych piratów – rybacy mieli chwycić za broń, żeby atakować tych, którzy zniszczyli ich łowiska. Na pytanie dlaczego potrzeba zemsty przerodziła się u rybaków w potrzebę porywania statków, jest tylko jedna sensowna odpowiedź – pieniądze.Zarobek jest nieziemskiBrytyjska grupa badawcza Chatham House szacuje tegoroczne zarobki piratów na ponad 30 milionów dolarów. Ich apetyt rośnie jednak szybko – zwyczajowe 2 miliony okupu za statek odeszły do lamusa i za uprowadzoną „Fainę” żądali początkowo aż 22 mln. Gdy okazało się, że tyle nie dostaną, wymagania obniżyli do 8 mln – sumy podobnej do tej, jaką prawdopodobnie dostaną za porwany niedawno gigantyczny tankowiec „Sirius Stars” z dwoma Polakami na pokłzdzie.  Szukając odpowiedzi na pytanie co dzieje się z tymi pieniędzmi, BBC dotarło do mieszkańców Puntlandu – regionu, w którym ma swoje bazy większość pirackich grup. – Ich pieniądze dają nam dwojaki wybór: dołączyć, albo umrzeć z głodu. Gdy na rynku pojawiają się nagle tysiące dolarów jest jasne, że zwykły człowiek już nie jest w stanie nic kupić – ceny potrafią podskoczyć kilkunastokrotnie w ciągu jednego dnia – tylko dlatego, że dotarła tam „piracka waluta” – opowiedzieli brytyjskiej telewizji mieszkańcy Garowe.Sprawna machinaUważa się, że somalijscy piraci zorganizowani są obecnie w trzy grupy:byłych rybaków, którzy dowodzą operacjami, bo znają morze i orientują się w nawigacjibyłych bojowników, którzy z doświadczeniem walki dla licznych watażków są zbrojnym ramieniem organizacjiekspertów, którzy pieniądze z okupów przeznaczają na techniczne nowinki dla organizacji Stąd nie dziwi, że rzecznicy piratów korzystają z satelitarnych telefonów, że cele ich ataków nie są przypadkowe a uprzednio namierzone za pomocą radarów i zdjęć satelitarnych, a w trakcie samych ataków używają broni, której nie powstydziłoby się polska marynarka wojenna.Broń – jak ustaliły brytyjskie media – pochodzi w dużej mierze z Jemenu. Historia somalijskiego piractwa ma bowiem też podłoże polityczne: bliskowschodni magnaci transportowi wykorzystywali piratów do walki z konkurencją nasyłając ich na wyznaczone transporty. Opłaty przypływały z krajów Półwyspu Arabskiego w formie transportów broni, dzięki którym piraci stali się uzbrojeni niczym armia – dysponują nie tylko kompletnym zestawem broni ręcznej, z wyrzutniami rakiet włącznie, ale też czołgami i małymi okrętami. Jedne i drugie zdobyli na morzu.

Jak wygląda atak?Piraci namierzają przepływające statki dzięki najnowszym zdobyczom techniki. Wybierają swój cel i na pokładzie dużych jednostek, dostatecznie szybkich żeby w razie czego uciec, płyną mu na spotkanie. Kiedy są u celu, część z nich przesiada się na motorówki i podpływa do statku grożąc, że jeśli załoga ich nie wpuści, zostanie ostrzelana. Jeśli zaatakowani marynarze się zgodzą, spędzą kilka miesięcy w pirackiej bazie czekając na wykupienie. Jeśli nie – piraci spełniają swoje groźby.

Trzy razy stan TeksasW rozmowie z rzecznikiem amerykańskiej V Floty, która stacjonuje w Bahrajnie, usłyszałem wielokrotnie jak ciężką robotą jest ochrona zagrożonych wód. – Sama Zatoka Adeńska to obszar trzech Teksasów! – powtarzał. I rzeczywiście, mimo zwiększającej się obecności okrętów z wielu państw, które konwojują przepływające transportowce, ataki zdarzają się codziennie.

 Dokument bez tytułu