29 marca 2008 roku, o fotel prezydenta Zimbabwe będzie walczyć trzech kandydatów. Jednym z nich jest Simbarashe Herbert Stanley Makoni. Chociaż wywodzi się z tej samej partii, co jego najgroźniejszy przeciwnik, Mugabe, nic nie wskazuje na to, że zamierza zrezygnować z wyborów. A w toku toczącej się właśnie kampanii wyborczej oskarża się go o działanie na zlecenie państw zachodnich, które chcą osłabić pozycję obecnego prezydenta.
Jednak zanim postanowił być prezydentem Zimbabwe, odbył długą drogę. Najpierw zdobył dyplom z chemii medycznej, kończąc Leeds University i Leicester Polytechnic w Wielkiej Brytanii. Wstapił też do partii Zimbabwe African National Union (ZANU), bedąc jej reprezentantem w Europei Zachodniej. W 1980 roku, w niepodległym juz Zimbabwe, w wieku 30 lat, został mianowany wiceministrem rolnictwa. Następnym szczeblem w politycznej karierze Makoni'ego była praca dla Southern African Development Community.
W 2000 roku wrócił do rządu. Mugabe mianował go wtedy ministrem finansów. Ponieważ wspierał dewaluację waluty Zimbabwe (dolar Zimbabwe) naraził się na niełaskę swojego mocodawcy i w 2002 roku stracił ministerialną tekę. Wiadomo, że już wtedy cieszył się poparciem części członków partii ZANU-PF (po połączeniu z Patriotic Front (PF), powstała ZANU-PF) oraz opozycji skupionej wokół Movement for Democratic Change (MDC). Był postrzegany jako idealny kandydat, który mógł zastąpić Roberta Mugabe.
Musiało minąć kilka lat, zanim Makoni dojrzał do decyzji o starcie w wyborach prezydenckich. 5 lutego 2008 roku ogłosił, że stanie w wyścigu o fotel prezydenta Zimbabwe. Nie wystąpił jednak z ZANU-PF, z której ramienia kandyduje Mugabe. Swój udział jako kandydat, uzasadniał „ekonomiczną agonią Zimbabwe” i potrzebą zmian.
Ponieważ nie mógł wystartować w wyborach jako kandydat ZANU-PF. Stąd stał się kandydatem niezależnym. Od razu zyskał też wielu wrogów. Weterani wojenni, będący wsparciem dla Mugabe, zaczęli grozić Makoni'emu. W odpowiedzi na pogróżki ze strony członków partii, do której należał, Makoni wystąpił z niej i teraz musi odpierać oskarżenia, że jest kandydatem Brytyjczyków. Londyn, wróg numer jeden Mugabe, ma wspierać kandydaturę Makoni'ego, aby pozbawić władzy dotychczasowego prezydenta. Makoni twierdzi, że jeśli wygra Mugabe, uszanuje ten wybór, bo lider ZANU-PF zajmuje ważne miejsce w historii Zimbabwe.
Makoni te zarzuty odpiera. Ale złośliwych uwag nie szczędzi mu również opozycja skupiona wokół MDC. Tsvangirai miał określić Makoni'ego „starym winem w nowej butelce”. Natomiast druga frakcja MDC, skupiona wokół Arthura Mutambara jest innego zdania. Mutambara, który odłączył się od Tsvangirai'a, uznał, że nie będzie startował w wyborach tylko poprze Makoni'ego. Jednak słowa najostrzejszej krytyki padły z ust samego Mugabe. Nazwał on Makoni'ego prostytutką i dwugłowym potworem. Potwierdzeniem tych zarzutów ma być raport opublikowaneyw prasie kontrolowanej przez władze Zimbabwe. Wskazuje on na Makoni'ego jako osobę, której kampanię wspiera wielki, międzynarodowy biznes, w tym brytyjski Citigroup i południowoafrykański SABMiller.
Makoni wydaje się nie przejmować tymi oskarżeniami. Na początku marca zyskał pomoc ważnego polityka z ZANU-PF, łamiąc monopol Mugabe na poparcie ze strony członków pro-prezydenckiej partii. Wśród nich są m.in. dwaj generałowie Vitalis Zvinavashe i Solomon Mujuru. Czy poparcie byłego ministra spraw wewnętrznych, Dumiso Dabengwa, okaże się wystarczające? Przekonamy się o tym 29 marca.
(kofi)