W Sierra Leone trwa pierwsza tura wyborów. Mieszkańcy tego kraju, wybiorą nowego prezydenta i członków parlamentu, pięć lat po tym, jak zakończyła się w tym kraju wojna domowa.
Wybory rozpoczęły się w strugach ulewnego deszczu. Przez to, do wielu lokali wyborczych, na czas nie dotarły karty do głosowania. Po raz pierwszy od chwili zakończenia wojny domowej, wybory zorganizowała miejscowa komisja wyborcza. Poprzednie głosowanie przeprowadziło ONZ.
Do parlamentu
Także po raz pierwszy w dziejach Sierra Leone o fotel parlamentarzysty ubiegają się osoby niepełnosprawne. O 112 miejsc w parlamencie ubiega się sześć partii i kandydaci niezależni. 11 procent spośród startujących w wyborach kandydatów to kobiety. 12 dodatkowych miejsc jest już zarezerwowanych dla tradycyjnych przywódców, wybieranych w oddzielnych wyborach.
Na prezydenta
Znacznie ciekawiej zapowiada się rywalizacja kandydatów na prezydenta. Jest ich siedmiu, ale tylko trzech ma szanse odnieść zwycięstwo. Jeżeli w pierwszej turze żaden z nich nie zdobędzie 55 procent głosów, to odbędzie się druga tura.
Solomon Berewa
Solomon Berewa, nazywany też Solo B, był dotychczas wiceprezydentem Sierra Leone. To Berewa został wybrany przez ustępującego właśnie prezydenta, Ahmeda Tejana Kabbaha na jego następcę. Dziś 69-letni prawnik jest uznawany za narzędzie w rękach Kabbaha. A ten ma także wielu wrogów, tym bardziej, że rządził Sierra Leone przez dwie ostatnie kadencje. Dlatego nieprzyjaciele Kabbaha są nieprzyjaciółmi Solo B.
Berewa reprezentuje rządzącą, Sierra Leone People's Party (SLPP). Niegdyś był bardzo popularny wśród ludu Mande, zamieszkującego południe i wschód Sierra Leone. Stracił to poparcie w chwili, kiedy jako minster sprawiedliwości, brał udział w powstaniu i pracach Specjalnego Sądu dla Sierra Leone, który oskarżył przywódcę prorządowej milicji, Samuela Hinga Normana – uważanego za bohatera przez Mande – o zbrodnie wojenne.
Ernest Bai Koroma
Ernest Bai Koroma jest najmniej politycznie doświadczonym kandydatem. Z drugiej strony, ten jego brak uwikłania w politykę może mu tylko pomóc. Słabą stroną jest przynależność Koroma do partii All People’s Congress (APC). Rządziła ona już wcześniej Sierra Leone, doprowadzając do powstania jednopartyjnych rządów. To APC jest oskarżana o doprowadzenie do wybuchu dziesięcioletniej wojny domowej.
Koroma reprezentuje grupę etniczną Temne z północy kraju. To tam ma najwięcej zwolenników, podobnie jak w stolicy Freetown. W wyborach brał już udział, w 2002 roku, zdobywając 22 procent głosów poparcia wobec 70 procent dla Kabbaha.
Charles Frances Margai
Charles Margai podobnie jak Berewa jest Mande. Należał również do tej samej partii co Solo B, do SLPP. Jednak w 2005 roku opuścił obóz Kabbaha, powodując w nim rozłam. Tak powstał nowa partia, People's Movement for Democratic Change (PMDC). Od samego początku była ona trudnym do zaakceptowania przez SLPP ugrupowaniem. Margai trafił nawet do aresztu, bo władze Sierra Leone oskarżyły go o spisek.
Jedno jest pewne. Margai zdołał osłabić SLPP, co pomogło i dla APC i dla Koroma. Hasłem wyborczym PMDC jest całkowite zerwanie z przeszłością. Margai zapowiada radykalne zmiany, ale czy wygra?
Bez szans
Pozostali czterej kandydaci – Alhaji Amadu Boie Jalloh (National Democratic Alliance), Andrew Turay (Convention People's Party), Kandeh Conteh (Peace and Liberation Party) i Abdul Karim (United National People's Party) – nie mają szans w wyścigu o fotel prezydenta. Wyniki wyborów poznamy wkrótce. Czy będzie potrzebna druga tura?
(kofi)