Rzeczywistość urwana z choinki, czyli o mieszkańcach Mauretanii

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Rzeczywistość urwana z choinki, czyli o mieszkańcach Mauretanii

Sahel to pasmo rozciagające się na południu Sahary, od rzeki Senegal aż po Erytreę. Od zawsze był granicą miedzy światem: Białych i Czarnych. Południe Sahary było strefą buforową między cywilizacją judeo-chrzescijańsko-arabską a kulturami animistycznymi. Dziś, nawet jeśli prawie cały Sahel jest muzułmański, południowe obrzeża tego obszaru pamiętają swoją animistyczną przeszlość.

Przykładem tej pamięci są napięcia między północą a południem, które kiedyś dostarczało niewolników, eunuchów, kobiety do haremów… Pamiętać należy, że w czasach dekolonizacji Afryki, sztuczne wykrojenie granic spowodowało nagłe połączenie losów potomków dawnych grup: panów i niewolników. Mauretania jest najlepszym przykładem tego stanu.

Pustynia i jeden sekret. Oto czym jest Mauretania. Pustynia rozszerza się i zabiera coraz więcej zieleni a sekret pozostaje coraz lepiej chroniony. Tą tajemnicą jest niewolnictwo, jeden z najwiekszych skandali tego wieku. Ludność tego kraju dzieli się na trzy kategorie: Biali Maurowie, zwani Beydanowie, Czarni Maurowie, czyli Haratinowie i Afro-Mauretańczycy (Halpularzy, Soninke, Wolofowie).

Biali Maurowie to Arabo-berberowie, którego językiem jest arabski. Władza jest w ich rękach od czasów ogłoszenia niepodległości kraju. Stanowią 1/3 ludności, tyle samo co Afro-Mauretańczycy i Haratinowie.

Od dawna Maurowie starają się wypędzić czarnych wspólobywateli za południową granicę, czyli na drugą stronę rzeki Senegal. Konflikt z lat 1989-1990 miał taki właśnie cel. Dziś prawdziwym dramatem jest sytuacja Haratinów (niewolników). Ci są potomkami czarnych niewolników, na których polowali Beydanowie podczas najazdów. Każda rodzina Beydane miała jeszcze 5 lat temu, pod własnym namiotem, własnych Haratinów, którym przypadały najcięższe pracy. Ich dzieci są własnością dzieci ich Panów. Miejscowy islam zabrania niewolnikom ucieczki, pod karą śmierci. Ci którzy zdołają się wyrwać, uciekają do Senegalu i do katolickich misji.

Ta sytuacja trwająca od wieków doprowadziła do wymownego paradoksu. Czarnym niewolnikom wydaje się dziś, że są białymi Maurami. Znają tylko język swoich panów. Nazywają siebie „Ould czegoś….”, jak Biali. Nawet hiearchia jest kalkowana na wzór panów: są kasty marabutów, wojowników, kowali itp… Są przekonani, że gdy opuszczą dom właściciela, dopiero stają się „czarnymi Afrykańczykami”, czyli czymś gorszym. Niezłe pranie mózgu! Ta grupa była tresowana od wieków. Na ulicach stolicy Nawakszut łatwo ich rozpoznać. Są czarni i noszą słynne niebieskie szaty swoich panów.

Upodobniają się za wszelką cenę właśnie do białych Maurów. Jak mówił mój przyjaciel Hapular z Mauretanii: Mają także w spojrzeniu ten smutek, tę bojażń typową dla mentalnego niewolnika.

Dziś, w czasach, kiedy mówi się o prawach człowieka, o demokracji, wielopartyjności ich liczbę szacuje się na 700 tysięcy osób…

Mamadou

 Dokument bez tytułu