Ryż, bagietka… a proso niemodne?

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Ryż, bagietka… a proso niemodne?

Tak to już jest. Trwa światowy kryzys zbożowy, ale tak naprawdę w takich krajach jak Senegal, Ghana, Wybrzeże Kości Słoniowej… ten kryzys jest ryżowy.

Chodziłem do szkoły w Dakarze, ale moja rodzina mieszka na wsi, w regionie Saloum. Tam uprawia się orzeszki ziemne i proso. Ryż pojawia się na stole raczej rzadko. Cała wioska je kuskus i wszystko co można łowić w pobliskiej rzece Saloum…

W Dakarze jest zupełnie inaczej. Takie miasta jak Dakar i Saint Louis – była stolica – pozwoliły sobie wmówić, że jedyne co może jeść cywilizowany człowiek, to ryż. A nie proso, ulubione zboże naszych przodków.

W czasach kolonialnych, panowała monokultura (jedna uprawa) arachidowa w celach handlowych. Mało dbano o samowystarczalność żywnościową. Francja – mocarstwo kolonialne – dbała o swoje interesy. Miała posiadłośći w Indochinach. Stamtąd trafiał ryż do zachodnioafrykańskich terytoriów, więc i do Senegalu.

I tak pomału, zmieniono dawne zwyczaje kulinarne w miastach przez cały XX wiek. Ich mieszkańcy przestali jeść proso. Uzależniono mieszczuchów. W ten sposób cały lokalny system żywnościowy został zburzony. Komsumpcja ryżu opanowała miasta.

Każdy kto zwiedził Senegal, wie że Dakar i Londyn łączy jedna cecha. Anglicy mają swój „tea time”. Senegalczycy mają „thiebou dzien”- ryż w sosie pomidorowym, warzywami i rybą – koniecznie na obiad…

Od uzyskania niepodległości nie robiono z tym nic. Dobrze pamiętam nieśmiałą próbę promocji chleba z mąki prosa. Gdzieś pod koniec lat 70’. Nie wyszło. Dakarczycy patrzyli na ten produkt jak na jedzenie dla kosmonautów. „Gdzie nasza biała, pszenna bagietka? Chcemy śniadania po francusku!” Taki był niemy krzyk.

Wiadomo przeciez, że niepodległość to nie tylko flaga, hymn i miejscowy rząd. Zależność żywnościowa jest kluczową sprawą. Cały naród uzalezniony od podsta-wowego produktu! Do tego z importu! Dramat. Ryż dopadł Senegal i sobie rządzi. Także dzieli. Za sprawą trwającego jeszcze kryzysu, kobiety wyszły na ulicy protestować przeciwko wysokim cenom.

Największym dostawcą ryżu dla Senegalu jest Tajlandia. Ostatnio senegalski prezydent pojechał do Indii, hucznie zapowiadając przed podróżą o możliwościach zakupu z Delhi kilku tysięcy ton ryżu . Zdaje się, że nic z tego nie wyszło. Senegal importuje rocznie do 80 % swoich potrzeb (800 tys. ton) ryżu. Tylko deszczowe południe kraju – Casamance – produkuje tradycyjnie tę roślinę, i to raczej dla własnych potrzeb. Na północy wzdłuż rzeki produkuje się w skali przemysłowej około 150 tys. ton. Gdzie indziej brakuje wody, więc nie jest to możliwe. Przecież ryż lubi pływać!

Tradycyjne zboże Senegalu i Afryki, to nie ryż, tylko proso mniej wymagające jeśli chodzi o wodę. Pytanie tylko, czemu ryż zastąpił tak trwale proso w XX wieku? Czemu nie wrócić do dań z prosa? Niezależność ma swoją cenę. Żywnościową także.

amator prosa,

Mamadou

 Dokument bez tytułu