Na początku lat 90-tych, ekolodzy alarmowali, że pewien rodzaj wodorostów rosnących w jeziorze Wiktorii zagraża ekosystemowi i może powodować wymieranie niektórych gatunków żyjących w jeziorze. Alarm został usłyszany, podjęto działania w celu usunięcia wodorostów, jezioro zostało uratowane.
Dzisiaj zagrożenie jest inne i tym razem dotyczy ludzi. Jednak, pomimo że tragedia jest dużo poważniejsza, nikt nie alarmuje opinii publicznej. Chodzi o AIDS, które dziesiątkuje populację rybaków żyjących na 24 wyspach na Jeziorze Wiktorii. Głównym powodem tragedii jest niefrasobliwe życie seksualne rybaków, którzy notorycznie korzystają z usług nieletnich prostytutek, oferujących swoje ciała za grosze. „Zarabiają pieniądze, a potem wydają je na kobiety. Na nic innego i tak nie mają pomysłu” – zwraca uwagę Florence Kastori, pielęgniarka pracująca na jednej z wysp.
Rybacy często przemieszczają się z wyspy na wyspę w poszukiwaniu lepszych łowisk, porzucają więc rodziny, czasem zakładają nowe, ale zawsze poszukują kolejnych partnerek. „Nie mogę przecież żyć bez kobiety” – przyznaje 30-letni Isiah, który przypomina sobie co najmniej 12 partnerek, z którymi mniej lub bardziej regularnie uprawiał seks. Prawie nigdy też nie poddają się testom na HIV. Nie widzą też powodu, po co mieliby to robić: „Słyszałem, że nie da się tego wyleczyć. Po co więc mam się badać? – pyta Isiah.
(maru)