Wydarzenia te są dowodem, że diabeł jest wśród nas, tyle że wiosną 1994 r. przebywał akurat w Rwandzie. (Ryszard Kapuściński, Wykład o Rwandzie, Heban)
7 kwietnia 1994 roku – początek najszybszej i najbardziej skutecznej masowej rzezi XX-ego wieku. W przeciągu stu dni plemieniu Hutu na czele z rwandyjskim rządem prawie udało się wyeksterminować stanowiących mniejszość Tutsi. Za pomocą maczet oraz innych przyrządów ogrodniczych żołnierze, bojówki Hutu oraz cywile zabili blisko 800000 Tutsi (oraz, o czym nie warto zapominać, nie ulegających morderczej propagandzie Hutu). W konflikcie tym chodziło o likwidację całego plemienia, a zbiorowe wybuchy nienawiści i rzezi zdarzały się już wcześniej. Stanowiący zdecydowaną większość społeczeństwa, jednak uważani za „gorszych” Hutu, podjudzani przez kolejne reżimy, pielęgnowali w sobie nienawiść do arystokratycznej mniejszości Tutsi. Decyzję o rzezi w 1994 r. podjęto na najwyższym szczeblu państwowym. Stworzona przez Interahamwe (bojówki Hutu) rozgłośnia radiowa „Wolne Radio i Telewizja Tysiąca Wzgórz”, nazywana także „radiem nienawiści”, regularnie namawiała do ataków i mordowania Tutsi.
W tym roku przed Rwandą stoi niełatwe zadanie zmierzenia się z 20. rocznicą tych tragicznych wydarzeń. 20 lat – to z jednej strony okres ekonomicznego rozkwitu państwa, stabilności i względnego spokoju. Z drugiej – to kaci i ofiary będący na nowo sąsiadami, a także władza skoncentrowana nieprzerwanie od czasu ludobójstwa w rękach bohaterów, którzy doprowadzili do zakończenia rzezi – etnicznej elity, partii RPF na czele z charyzmatycznym, mającym tendecje do autorytaryzmu Paulem Kagame. W dniu tak ważnej rocznicy, oprócz upamiętnienia zabitych i przypomnienia przebiegu ludobójstwa, wielu analizuje przemiany, przez jakie przeszła Rwanda oraz zastanawia się, czy ofiara, jaką poniosło tysiące niewinnych ludzi, nie była daremna, czy żyjący potrafią wykorzystać pamięć o niej dla budowania zgody i jedności.
Odnosząc się do wydarzeń z kwietnia 1994 r. nigeryjski pisarz Wole Soyinka powiedział, że Rwanda jest naszym koszmarem, a snem Republika Południowej Afryki. Nie ma wątpliwości, że rwandyjskie ludobójstwo symbolizuje apogeum etnicznej przemocy w Afryce, a także międzynarodową na nią obojętność. Podczas gdy uwaga świata skupiona była na pierwszych wolnych wyborach w RPA, w przypadku małego afrykańskiego państwa od początku mówiło się o zadziwiającym milczeniu państw zachodnich i tym samym ich przyzwoleniu na dokonanie w Rwandzie nowego holocaustu. Ówczesny Sekretarz Generalny ONZ, Kofi Annan, opowiadał później o próbie przekonania do działania ponad 100 rządów i o braku przynajmniej jednej poważnej oferty. W 2001 r., powołując się na przypadki Rwandy i Srebrenicy, zadał ważne pytanie o to, w jakich wypadkach uzasadniona jest interwencja państw trzecich. Rezultatem stał się oenzetowski termin „Responsability To Protect” (R2P) przyjęty jako „norma” w przypadku konfliktów, w których ofiarami są cywile oraz który na stałe zawitał do leksykonu stosunków międzynarodowych. Ochrona cywilów jest teraz głównym celem takich misji pokojowych ONZ-u jak te w Mali, Południowym Sudanie czy na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Przemoc w Rwandzie stała się pretekstem do dokładnego przestudiowania źródeł konfliktów etnicznych i ludobójstwa. Badania te pomogły między innymi w obaleniu mitu o tym, że afrykańska przemoc na polu etnicznym jest efektem antycznej nienawiści. Przykład Rwandy pokazuje, że decyzja zapadła na szczeblu państwowym, podjęta przez elitę chcącą pozostać u władzy. Pojawiła się również wątpliwość, czy demokracja to najlepszy sposób na zakończenie wojny domowej. Wielopartyjność doprowadziła w Rwandzie do sprowadzenia etnicznego ekstremizmu na pierwszy plan.
Z biegiem czasu pojawiło się coraz więcej świadectw uczestników ludobójstwa, dementujących niekiedy przebieg wydarzeń ogólnie wcześniej przyjętych. Tak jest w przypadku nominowanego do Oscara, hollywoodzkiego filmu „Hotel Rwanda” z 2004 r. Opowiada on o Paulu Rusesabagina i jego „Hotelu Miliona Wzgórzy”, w którym miał uratować przed śmiercią ponad 1200 osób. Okrzyknięto go Schindlerem Afryki oraz międzynarodowym bohaterem. Tymczasem właśnie ukazała się książka, „Inside the Hotel Rwanda” [Wewnątrz Hotelu Rwanda], w której ówczesny uciekinier szukający schronienia w hotelu, Edouard Kayihura, opowiada o zastraszaniu ich przez właściciela wyrzuceniem w przypadku braku zapłaty czy wspólnym piciu Rusesabaginy z bojówkami Hutu. Tak o tym samym filmie wypowiadał się kanadyjski generał Romeo Dallaire, który w 1994 r. przewodził misji pokojowej ONZ w Rwandzie, autor książki „Podać rękę diabłu”: Myślę, że jedyną wartością „Hotelu Rwanda” jest sam fakt mówienia o ludobójstwie; jeśli chodzi o zawartość, to Hollywood. Pozytywne opinie zebrał natomiast oparty na jego książce, mający ten sam tytuł kanadyjski film z 2007 r. Został nagrany w całości w Rwandzie, w miejscach, w których faktycznie dochodziło do masakr.
Rocznica skłania do refleksji nad tym, w jakim stanie ekonomicznym znajduje się w tej chwili państwo a także jakie panują w nim społeczne nastroje. Sukcesem Rwandy jest szybko rozwijająca się gospodarka. W rankingu najbardziej kuszących dla inwestorów rynków Afryki kraj ten zajął pierwsze miejsce. Powszechnie mówi się o przyjaznej biznesowi polityce, o łatwości, z jaką można zarejestrować własny interes. Podstawowa edukacja jest bezpłatna i powszechna, a coraz więcej młodych kończy uniwersytety. Dobrze działający system opieki zdrowotnej, rozwijająca się infrastruktura czy względny spokój i poczucie bezpieczeństwa od niemal dwóch dekad to kolejne zadziwiające osiągnięcia Rwandy i jej rządu. Wspomniany już generał Dallaire w ostatnim wywiadzie zwraca również uwagę na to, jak pozytywną rolę odegrały w tej przemianie kobiety. Ponad 56% wszystkich wybranych przedstawicieli władzy różnych szczebli jest płci żeńskiej. Wspierane są także małe i średnie przedsiębiorstwa, na czele których często stoją także kobiety. Według Dallaire jest to kluczem do sukcesu Rwandy. W 2002 roku zaczęły działać Sądy Gacaca – tradycyjne sądy plemienne, reaktywowane z uwagi na niewydolność instytucjonalnego aparatu sądowniczego i w celu przyspieszenia prac nad procesami osób podejrzanych o udział w ludobójstwie (w filmie „My Neighbour, My Killer” z 2009 roku reżyserka Anne Aghion pokazuje, jak niełatwo przychodzi Rwandyjczykom żyć w społeczeństwie, w którym jedni muszą prosić, a drudzy udzielać przebaczenia oraz jak ciężko odbudować wzajemne zaufanie). Nazywana czasem „Szwajcarią Afryki”, Rwanda pokazała, że pomimo powszechnego niedowierzania, afrykańskie państwo potrafi zapewnić bezpieczeństwo, usługi publiczne oraz rosnący dobrobyt.
To wszystko, a także poczucie winy państw zachodnich doprowadziły do tego, że sprawujący od 20 lat urząd prezydenta Paul Kagame unika większej krytyki. Bill Clinton nazwał go „jednym z największych liderów naszych czasów”, Tony Blair z kolei ochrzcił go mianem wizjonera. Badacze ludobójstwa zwracają jednak uwagę na to, jak często ma on tendencję do autorytarnych rządów. Mówi się również o likwidacji przez niego oponentów przebywających za granicą. W pewnym sensie Kagame wraz ze swoją partią przypominają poprzedniego prezydenta, Habyarimanę oraz jego ludzi, a były to osoby blisko powiązane z organizatorami ludobójstwa. Omar Shahabudin McDoom z London School of Economics podkreśla, że niejasne jest, w jaki sposób dojdzie do kolejnej zmiany władzy. Po 20 latach rządów Habyarimana zginął w zamachu, a jego śmierć poprzedził ogromny rozlew krwi. Historia Rwandy pokazuje, iż za każdym razem, kiedy dochodziło do zmiany władzy pomiędzy Hutu a Tutsi, towarzyszyła temu przemoc. I chociaż mało komu kolejny taki scenariusz wydaje się możliwy, to dopiero pokojowa zmiana na najwyższych szczeblach władzy będzie oderwaniem się od ciemnej przeszłości.
W tej chwili jednak Rwanda bardziej niż na polityce skupiona jest na odpowiednim upamiętnieniu 20. rocznicy ludobójstwa. Odbywa się ono pod hasłem Kwibuka20 – Remember – Unite – Renew. Kwibuka to w języku kinyarwanda „pamiętać”. Jedną z najważniejszych akcji mającą na celu zarówno upamiętnienie tragicznych wydarzeń, jak i zjednoczenie Rwandyjczyków jest tzw. Kwibuka Flame of Remembrance [Ogień Pamięci Kwibuka]. Ogień, przenoszony za pomocą zwykłej lampy, czci pamięć zabitych, a także odwagę budujących na nowo kraj. Przemierza całą Rwandę po to, żeby 7 kwietnia z rąk Paula Kagame rozpalić National Flame of Mourning [Ogień Narodowej Żałoby]. Trasę, jaką przemierzał Ogień można było śledzić na stronie www.kwimbuka.rw za pomocą interaktywnej mapy. Na stronie znaleźć można również listę wszystkich wydarzeń upamiętniających ludobójstwo, nie tylko w Rwandzie, ale i na świecie.
Powtarzając hasło przyświecające rocznicy – najważniejsze to pamiętać, uczynić żywą pamięć o ofiarach. Tylko w ten sposób można ruszyć sumieniem świata i uczynić krok w kierunku stworzenia z „nigdy więcej” wiarygodnej obietnicy.
Agata Bernat