Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ruandyjskie wojska opuściły w środę terytorium Demokratycznej Republiki Kongo. Główny cel ich misji – zniszczenie baz rebeliantów z plemienia Hutu – nie został jednak zrealizowany.
Ruandyjscy żołnierze zakończyli swoją misję w Kongo uroczystą paradą w Gomie – stolicy przygranicznej prowincji Północne Kivu. – Nie możemy powiedzieć, by problem został rozwiązany, ale (rebelianci Hutu) zostali poważnie osłabieni, a ich potencjał znacznie zredukowany. Jeśli Kongijczycy będą kontynuować operację to bez wątpienia osiągną swoje cele – powiedziała ruandyjska minister spraw zagranicznych Rosemary Museminali w wywiadzie dla państwowego radia.
REKLAMA
Czytaj dalej
if (NJB(’srodtekst’) && typeof isSrd05==’undefined’){document.getElementById(’rekSrd05′).style.display=’block’;var isSrd05=true;}Ofensywa przeciw FDLR (Demokratyczne Siły Wyzwoleńcze Rwandy) trwała od 20 stycznia, gdy za zgodą rządu w Kinszasie kilka tysięcy ruandyjskich żołnierzy wkroczyło na terytorium DR Konga. Dwa nieufne wobec siebie i od lat zaciekle zwalczające się państwa połączyły siły w celu likwidacji baz pochodzących z Rwandy rebeliantów Hutu. Ich obecność na terytorium Konga (większość członków FDLR to byli żołnierze ruandyjskiej armii oraz członkowie paramilitarnych bojówek „Interahamwe” odpowiedzialni za ludobójstwo z 1994 r.) byłą przyczyną stałego napięcia na linii Kinszasa-Kigali i dwukrotnie spowodowała ruandyjską inwazję na ten kraj. Ruandyjczycy mieli wielką ochotę pozostać na terytorium Konga i kontynuować ofensywę przeciw FDLR., lecz rząd w Kinszasie nie chciał o tym słyszeć. Obecność Ruandyjczyków na terytorium kraju budzi wśród zwykłych Kongijczyków wiele negatywnych emocji. Ruandyjscy żołnierze w latach 1998-2003 okupowali bowiem znaczne obszary DR Konga, dopuszczając się tam wielu mordów i gwałtów. W rezultacie FDLR, których bojownicy unikali otwartej walki z wojskami kongijskimi i ruandyjskimi przetrwały ofensywę. Dowódcy obu armii twierdzą, że udało się zniszczyć główne bazy rebeliantów w prowincji Północne Kivu oraz zabić lub schwytać ok. 250 bojowników. Główne siły liczącego ponad 6 tys. bojowników ugrupowania pozostały jednak nienaruszone, a UNHCR twierdzi, że rebelianci na powrót zajmują swe dawne bazy, z których wyparła ich międzynarodowa ofensywa. W prowincji panuje teraz strach przed odwetem FDLR. Jeszcze w trakcie operacji rebelianci używali bowiem cywilów jako „żywych tarcz”, jak również dopuszczali się mordów i gwałtów w odwecie za działania kongijskiego wojska. Ich ofiarą padło od 30 do 100 mieszkańców tamtejszych wsi. Rzecznik UNHCR Ron Redmond poinformował we wtorek, że tylko w ostatnich dniach ataki FDLR zmusiły do ucieczki 3 tysiące ludzi. W rezultacie kongijskie władze planują kontynuować ofensywę mimo wycofania się Ruandyjczyków. W ich zastępstwie w drugiej fazie operacji kongijską armię rządową wesprą siły stacjonującego w Kongu kontyngentu pokojowego ONZ (MONUC). Minister informacji Lambert Mende zapewnił w poniedziałek, że operacja będzie trwała „dopóki zagrożenie nie zostanie wyeliminowane w 100 procentach”.
if(typeof isSrd05==’undefined’){NPB(„005”);}