RŚA: Dzisiaj tu, jutro tam

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej RŚA: Dzisiaj tu, jutro tam

Wiele lat wojny i przemocy w Republice Środkowoafrykańskiej zmusiły tysiące jej mieszkańców do opuszczenia swoich zniszczonych wiosek i miast. Wielu z nich do dzisiaj mieszka w buszu, bojąc się powrotu. Większość straciła cały swój dobytek i wielu bliskich. Teraz niektórzy próbują odbudować swoje życie, tak jak Caroline Ngoena, która założyła małą hodowlę świń, którą prowadzi razem z rodziną. Opowiada swoją historię:

“Po raz pierwszy musieliśmy uciekać z wioski w 2003 roku, z powodu bojówek Francoisa Bozize, które walczyły z armią rządową Patasse’a niedaleko naszych domów (Bozize rządzi teraz w RŚA). Ludzie uciekali we wszystkich kierunkach, bo nagle zdaliśmy sobie sprawę, że grozi nam śmierć. Nie mieliśmy czasu, aby pomyśleć o naszych zwierzętach, czy tez o tym, aby chronić nasz dobytek. Uciekaliśmy tak, jak staliśmy. Kiedy zaczynają strzelać, wbiegasz do domu i łapiesz cokolwiek, co akurat masz pod ręką: miskę, talerz, mąkę, cokolwiek. Bierzesz to wszystko na głowę, dziecko na plecy i uciekasz, przed siebie, w ciemność, rozglądając się tylko, czy nie zobaczysz nikogo z karabinem.

Kiedy już dotrzesz do buszu, szukasz wysokiej trawy albo dużego drzewa, pod którym możesz się schronić i odpocząć. Zdejmujesz dziecko z placów i karmisz je. Potem możesz pójść poszukać drewna na ognisko. Wszystko to trzeba robić bardzo ostrożnie, żeby nikt cię nie odnalazł. Kiedy już uda ci się zrobić coś do jedzenia, gasisz ogień i zachowujesz się jak najciszej, zawsze rozglądając się w około, z bijącym sercem. Różne myśli przychodzą ci wtedy do głowy, zaczynasz się zastanawiać, co zostało w wiosce, która teraz jest już pewnie spalona.

Po pierwszym ataku na wioskę straciłam synka. W buszu spaliśmy na liściach. Były suche i pewnej noc zapaliły się. Dziecko było mocno poparzone, nie mieliśmy dostępu do lekarstw, więc szybko wdała się infekcja i mój chłopiec umarł.

Po trzech miesiącach wróciliśmy do wioski. Straciliśmy dużo zwierząt – niektóre zdechły, inne zostały skradzione. Jednak powoli zaczęliśmy wszystko odbudowywać. Niestety po trzech latach, w 2006 znowu zaczęły się walki – tym razem pomiędzy rządową armią Bozize’a a rebeliantami Patasse’a. Znowu uciekaliśmy i wracaliśmy. W 2007, po kolejnych walkach, straciliśmy wszystkie zwierzęta.

Gdybym mogła spotkać Bozize’a, powiedziałabym mu, jak bardzo cierpię. To naprawdę nie jest łatwe dla kobiety, tak ciągle uciekać z dziećmi i dobytkiem. Dzisiaj jesteśmy tutaj, jutro możemy być zupełnie gdzie indziej. Ciągle musimy przed kimś uciekać.

Chciałabym, aby wreszcie nastał pokój. Podczas spokoju ten kraj mógłby się rozwijać. Teraz nie ma rozwoju, bo nie jest bezpiecznie. W Środkowej Afryce ludzie walczą o nic. Dlatego ciągle się cofamy i nie mamy szans.”

maru, IRIN

 Dokument bez tytułu