RPA 2010: Ostatnie gwiazdy Afryki?

afryka.org Wiadomości Sport RPA 2010: Ostatnie gwiazdy Afryki?

Dzisiaj dzień sądny dla afrykańskiego Mundialu. Trzy zespoły już poległy w boju, a kolejny potrzebuje cudu, by awansować. Na placu boju pozostają więc Pustynne Lisy (Algieria) oraz Czarne Gwiazdy (Ghana), przy czym to na tych ostatnich liczy tak naprawdę cała Afryka.

W przypadku Ghany można mówić o niezwykłym pechu. Czołowi zawodnicy są kontuzjowani lub wracają po długiej kontuzji. W dodatku warto się zapytać, czy w odniesieniu do nowego wysypu talentów z kraju, czy ten Mundial nie przyszedł o 4 lata za wcześnie. W 2006 roku jasno świeciła gwiazda Michaela Essiena, ale niewiele mniej widoczni byli Sulley Muntari oraz Stephen Appiah, którzy w owym czasie byli w szczytowej formie. Na tym Mundialu zabrakło być może najlepszego afrykańskiego piłkarza, gdyż od grudnia nie jest w stanie poradzić sobie z kontuzją kolana. Pomocnik zalicza się do absolutnej czołówki piłkarzy na świecie, a przez przytłaczającą jest wręcz uważany za największe objawienie w swojej generacji. Z kolei Muntari czy Appiah znajdują się co prawda w składzie Ghany, ale w wyniku ciągu kontuzji, problemów klubowych czy zwyczajnego spadku formy nie prezentują się tak okazale jak w Niemczech cztery lata temu.

Istotnie więc Ghana to Gwiazdy bez gwiazd. Stanowią jednak zgrany kolektyw, który znakomicie rozumie się wzajemnie oraz wykazuje dużą kompatybilność w odniesieniu do stylu gry. Nie znaczy to, że Ghana nie posiada świetnych piłkarzy. Wręcz przeciwnie – większość piłkarzy w obecnej kadrze ghańskiej znajduje się wysoko na liście wielu europejskich skautów, którzy poszukują piłkarzy mało znanych, ale obiecujących. Przykładowo o Anthony Annan, defensywnym pomocniku grającym w norweskim Rosenborg, mówi się, że jest nie mniejszym talentem niż sam Essien, a w odbiorze piłki i w destrukcji uchodzi za pierwszoklasowego zawodnika. Z kolei Kwadwo Asamoah, gwiazdor włoskiego średniaka Udinese, uchodzi za ogromny talent i wiele mówi się o tym, że w nadchodzącym sezonie trafi do któregoś z wielkiej czwórki w angielskim Premiership.

Dalej mamy napastnika Asamoah Gyan, który we francuskim Rennes miał znakomity sezon strzelając 13 bramek i zaliczając 10 asyst. Obecnie wydaje się prawie pewny, że ten szybki snajper ze świetnym dryblingiem wkrótce trafi do czołowego angielskiego klubu. Można też wspomnieć o Andre Ayew (niechciany w Marsylii obecnie zaliczany do jednych z największych talentów piłkarskich w Europie), Dominic Adiyiah (do niedawna grzał ławkę w poślednim klubie norweskim, obecnie trenuje w pierwszym składzie włoskiego giganta AC Milan) czy Samuel Inkoom (prawy obrońca w turbodoładowaniem w nogach z prognozą kariery na miarę Maicona).

Do tego wystarczy powiedzieć, że do kadry na Mundial nie trafili np. Bernard Yao Kumordzi, który podpisał niedawno kontrakt z Arsenalem (niestety odwołany, gdyż nie dostał pozwolenia na pracę w Anglii) czy David Addy, lewy obrońca FC Porto, kopia Inkooma po drugiej stronie boiska.

I tak każdego z młodych piłkarzy z kadry Ghany można bez końca opisywać jako wielkie talenty. Ale być może w tym tkwi wielkie zagrożenie? W wyjściowym składzie z Serbią aż siedmiu piłkarzy miało poniżej 25 lat, w tym wszyscy pomocnicy czy napastnicy. Wiele z nich rozgrywa dopiero swoje pierwsze sezony w europejskich klubach i choć prawie, co do jednego należą do kluczowych zawodników w swoich drużynach, to jednak jest to skok na głęboką wodę. Tylko w obronie i na bramce pojawili się doświadczeni piłkarze. Jednakże o ile John Mensah czy John Paintsil uchodzą za absolutną czołówkę afrykańskiej piłki (o Mensah krąży wiele opinii, że to obrońca klasy światowej, którego karierę niszczy permanentna kontuzja), to kryterium wyboru bramkarza Richarda Kingsona oraz lewego obrońcy Hansa Sarpei wiąże się głównie z potrzebą uniknięcia przesadnego odmłodzenia składu (zastępcą bramkarza jest 20-letni Daniel Adjei, a na lewej obronie 22-letni Rahim Ayew).

Wiele więc jest chyba racji w tym, że ten zespół tak naprawdę powinien być tworzony z myślą o 2014 roku, a presja na rezultaty na tegorocznym Mundialu są przedwczesne. Zważając jednak na tragiczną postawę reszty afrykańskich drużyn na młode barki Czarnych Gwiazd spoczęła nagle odpowiedzialność za honor kontynentu.

Nie chcę popadać w nadmierny pesymizm, ale nie ulega wątpliwości, że to Niemcy są tu faworytem. Choć talent piłkarzy z Ghany jest ewidentny, jest też jasne, że brakuje mu końcowych szlifów. Co prawda drużyna niemiecka to również ekipa bardzo młoda i niedoświadczona, ale wiele graczy z kadry ma już renomę europejską oraz doświadczenie w grze o największą stawkę. Gdyby nazwiska decydowały od losach pojedynku to gdzie Ayew do Podolskiego, Asamoah do Schweinsteigera, Annanowi do Mezut Oezil, Paintsil do Lahma czy Tagoe do Muellera? Na szczęście nie tyko nazwisko się liczy, a piłkarsko Ghańczycy już udowodnili, że w niektórych aspektach gry należą do światowej czołówki. Jeśli zagrają na swoim poziomie w destrukcji to są w stanie odciąć Oezila i Schweinsteigera od możliwości tworzenia groźnych sytuacji bramkowych, a aktywność niemiecka na skrzydłach może otworzyć drogę do kontrataków ze strony szybkich piłkarzy jak Ayew, Owusu-Abeyie, Tagoe czy Adiyiah.

Pozostaje mieć nadzieje, że Ghana utrzyma swoją wspaniałą formę Mundialową i pokusi się dzisiaj o awans. RPA bez Afryki byłby niezwykle smutnym miejscem.

Przemek Stępień

Więcej w naszym mundialowym serwisie!

 Dokument bez tytułu