Nastroje w szatni Czarnych Gwiazd sięgają zenitu, po wspaniałej wygranej przeciwko Stanom Zjednoczonym w 1/8 finału Mistrzostw Świata w RPA. Można powiedzieć, że wykonano plan minimum, czyli dotarcie do ćwierćfinału. Teraz nadszedł czas na eskapadę w rejony dotychczas będące poza zasięgiem drużyn z Czarnego Lądu. Droga oczywiście jest wyboista, ale Urugwaj nie jest zespołem poza zasięgiem Ghany. Dotychczas bowiem Urugwaj radził sobie z drużynami słabszymi fizycznie.
Tym niemniej sam trener Ghany Milovan Rajevac stoi przed ogromem trudności przed meczem w ćwierćfinale. Wszystko przez akumulację kontuzji i żółtych kartek. W sobotnim meczu z Amerykanami swoje drugie żółte kartki w turnieju zobaczyły dwa z najmłodszych gwiazd zespołu: obrońca Jonathan Mensah oraz lewy skrzydłowy Andre Ayew. Sam Mensah miał wczoraj dużo słabszy mecz niż w fazie grupowej oraz kilkakrotnie jego zagrania przyczyniły się do poważnego zagrożenia w polu karnym (nie wspominając o tym, że to po jego faulu przyznano USA rzut karny). Sam Jonathan Mensah jest zawodnikiem rezerwowym w kadrze Ghany, który zastępuje kontuzjowanego Isaac Vorsah. Nie wiadomo, czy do piątku ten drugi będzie gotowy do gry, a wtedy ławka ghanijska wygląda bardzo krucho. Właściwie zostaje sam jeden Lee Addy, który we wczorajszym meczu spisywał się wręcz rewelacyjnie jako zmiennik na lewej obronie, jednakże w meczu z Australią to jego niepewne zagrania przyczyniały się do niepotrzebnych stresów dla Richarda Kingstona. Sam trener Rajevac świadomy jest faktu, że Addy w środku defensywy po prostu sobie nie radzi, więc obecnie stara się zrobić wszystko co w mocy medycyny, by doprowadzić giganta Vorsaha do stanu gotowości przeciwko Urugwajowi.
Co gorsza John Mensah (starszy z dwóch Mensah) jest permanentnie zagrożony kontuzjami i nigdy nie wiadomo, czy będzie w stanie wystąpić w kolejnym meczu. Wtedy jedyną dostępną alternatywą będzie przesunięcie John Paintsila na środek obrony i wystawienie Samuela Inkoom na prawej obronie.
Niewątpliwie jedną z najjaśniejszych gwiazd dla Ghany (oraz poważny pretendent do najlepszego młodego piłkarza Mundialu) jest Andre Ayew, syn legendy piłki afrykańskiej Abedi Pele. Jego żółta kartka jest więc równie silnym ciosem dla zespołu Czarnych Gwiazd, co poważne problemy w obronie. Rozbiegany Ayew, pojawiający się znienacka raz po lewej, raz po prawej, a czasami po środku boiska, terroryzował obronę czterech kolejnych drużyn podczas turnieju. Jego nieobecność w ćwierćfinale jest na tyle niepokojąca, że ghańska federacja zamierza się od kartki odwołać. W dodatku w sobotę z boiska zszedł Kevin Prince Boateng, człowiek, który ma wiele do udowodnienia i jak na razie robi to z klasą. W tej sytuacji zabraknie dwóch kluczowych piłkarzy środka pola dla Ghany. Opcji nie ma zbyt wielu w tej sytuacji – Kwadwo Asamoah może zagrać na lewym skrzydle lub ewentualnie pojawi się tam Sulley Muntari. W środku pomocy do dyspozycji jest Derek Boateng, skądinąd znakomity piłkarz, ale nie mogący odnaleźć się w Czarnych Gwiazdach pod wodzą Rajevaca. Inną opcją jest cofnięcie Kwadwo Asamoah do pozycji 'Essiena’ oraz zaryzykowanie zagraniem Stephenem Appiah w miejscu ofensywnego pomocnika. Być może też trener postawi na drugiego z braci Ayew, Rahima, który na skrzydle potrafi wyczyniać nie gorsze cuda niż jego nieco bardziej znany młodszy brat.
Koniec końców wygląda na to, że ekipa jaka wystąpi przeciwko Urugwajowi będzie znacznie zmieniona, a dopiero czas pokaże czy będzie w stanie dalej zagrać na tym samym poziomie. Na pewno jednak Rajevac musi się cieszyć, że mimo wszystko ławka rezerwowych wygląda o niebo lepiej niż 4 lata temu podczas Mistrzostw w Niemczech. Zastępowanie zawieszonego zawodnika Sulleya Muntariego świadczy o tym, że rezerwy wyglądają naprawdę imponująco, nawet jeśli większość z tych graczy to anonimowi osobnicy.
Przemek Stępień