RPA 2010: Afryka w potrzasku

afryka.org Wiadomości Sport RPA 2010: Afryka w potrzasku

Kolejna runda fazy grupowej Mundialu za nami i niestety okazało się, że po pierwszej nieciekawej dla afrykańskich drużyn rundzie nastąpiła jeszcze gorsza zakończona porażką drużyn z Afryki – z wyłączeniem Algierii, która jako jedyna polepszyła swoją sytuację w grupie oraz Ghany, która trzyma poziom. Można oczywiście stwierdzić, że Europa również nie popisuje się na tym Mundialu, jednak to nie oni wracają do siebie, żeby walczyć o dumę kontynentu. Paradoksalnie pomimo tragicznych wyników jeden zespół afrykański wciąż ma realne szanse na wygranie grupy, a tylko jedna odpadła z dalszej rozgrywki, choć szanse dwóch innych ekip wyglądają bardzo niemrawo. Tym niemniej realne szansa mają może jedna czy dwie ekipy z kontynentu, a w wersji najtragiczniejszej już po pierwszej rundzie możemy się pożegnać całkowicie z afrykańskimi reprezentacjami. Dla mnie byłaby to sytuacja tragiczna i niewyobrażalna…

Republika Południowej Afryki (Szansa na awans: 10%)

Spore zdziwienie wywoła zapewne wiara w to, że RPA ma jeszcze jakiekolwiek szanse, a co dopiero aż 10%. Zważając na sytuację w grupie Chłopcy mają minimum pięć bramek do odrobienia (przy wygranej Meksyku aż siedem!) i to grając przeciwko Francji! Skąd ten optymizm?

Urugwaj fizycznie zdominował Bafana Bafana i choć istnieją wątpliwości, co do prawidłowości drugiego gola, w pełni zasłużyli na swoje przygniatające zwycięstwo. W starciu z bardziej fizycznym rywalem RPA dała się zepchnąć z piłki oraz nie potrafiła zagrać po swojemu, czyli za pomocą szybkiej kombinacyjnej gry, jak to miało miejsce w drugiej połowie przeciwko Meksykowi. Meksyk posiada bardzo podobnych graczy do RPA, w takim sensie, że w dużej mierze są małej postury oraz są słabi w grze głową. Przy zastosowaniu analogicznej taktyki Urugwaju ze swoimi północnoamerykańskimi rywalami zdaje się, że to jednak Forlan i spółka są faworytem w tym meczu. Urugwajowi co prawda wystarczy remis w meczu z Meksykiem, ale jestem przekonany, że oba zespoły zagrają o zwycięstwo. Drugie miejsce w grupie oznacza bowiem prawie pewne spotkanie z Argentyną w 1/8 finału, a żaden z tych z zespołów nie ma dobrych wspomnień z tej rywalizacji. Wygrana z kolei praktycznie gwarantuje względnie łatwą drogę do półfinału.

Kluczowa jednak dla wtorkowego meczu będzie sytuacja w obozie francuskim. Na razie wiadomo, że Anelka wypadł ze składu pokłócony z trenerem Raymondem Domenechem i już wrócił do kraju. Z kolei jeden z gwiazd francuskiej piłki lewy obrońca i kapitan drużyny Patrice Evra miał ostry konflikt z jednym z asystentów (Domenech publicznie zasugerował, że piłkarz Manchester United nie zagra we wtorek). W ramach tej serii niefortunnych utarczek drużyna francuska nie trenowała od niedzieli (choć dzisiaj rano wznowili treningi), a we wtorek nie wiadomo w jakim nastroju piłkarze wyjdą na boisku (a wielu może w ogóle odmówić gry, nie mówiąc o słuchaniu trenera). Wielu sugeruje, że mogą wręcz położyć swój mecz i zagrać na półgwizdka. Przy takim mimo wszystko nieco nieprawdopodobnym zbiegu okoliczności nie jest powiedziane, czy Republika Południowej Afryki nie skorzysta i przy braku zaangażowania ze strony graczy francuskich uzyskać wynik nawet i 3:0. A cała reszta będzie już w rękach Urugwaju i Meksyku…

Nigeria (Szansa na awans: 40%)

Pomimo braku jakichkolwiek punktów sytuacja Nigerii wygląda wbrew pozorom nie najgorzej. I to po tragicznym meczu z Grecją, gdzie spokojnie kontrolując grę w niezwykle głupi sposób ulubiony piłkarz trenera Lars Lagerbacka Sani Kaita uzyskał czerwoną kartkę i dał Grekom nadzieję na wygraną z której skwapliwie skorzystali. Jeśli do tego dołożyć nieumiejętność strzelenia do pustej bramki przez Obasiego nie dziwi negatywizm w obozie fanów nigeryjskich.

W obecnej sytuacji Nigeria musi liczyć na dwa zdarzenia: przegraną Grecji z Argentyną oraz swoje zwycięstwo z Koreą Południową. Wygrana Argentyna wydaje się prawie pewnikiem – jako jeden z nielicznych zespołów gra na bardzo wysokim poziomie, z łatwością tworzy sytuacje bramkowe, a sam Messi jest spragniony gola. Oczywiście Grecy mogą się zabunkrować, ale wiedzą dobrze, że muszą zaatakować, bo nawet remis z Argentyną może im nic nie dać, więc jest to liczenie na korzystny wynik w drugim meczu. Co więcej nie wierzę w to, że przeciwko Argentynie nawet bunkrowanie może coś dać.

Korea Południowa oraz Nigeria wydają się dwoma zespołami podobnej klasy, choć to Azjaci wydają się bardziej niezawodni i zdyscyplinowani. Tym niemniej nie pokazali niczego, co pozwala im wywyższać się ponad Afrykanami. Stąd też wynik jest tu sprawą otwartą, choć oczywiście Nigeria musi wygrać, podczas gdy Korea zapewne może zadowolić się remisem. W tej sytuacji oczywiście wynik korzystny dla Korei wydaje się bardziej prawdopodobny. Tym niemniej Nigeria musi tylko wygrać (jakimkolwiek wynikiem) i zdaje się, że wtedy będzie prawie pewna awansu. Ze składu wypadnie zapewne kontuzjowani lewi obrońcy Taye Taiwo oraz Elderson Ucheijile, a także oczywiście ukarany czerwoną kartką Sani Kaita. W tej sytuacji trener Lagerback zmuszony będzie do przemeblowania linii defensywnej Nigerii. Zasugerował też, że zastępcą Kaity w meczu z Koreą będzie doświadczony Nkwankwo Kanu. Warto tu zaznaczyć, że ewentualny awans powinien dać Nigerii względnie łatwą drogę do półfinału.

Algieria (Szansa na awans: 25%)

Algieria znacznie poprawiła jakość swoich podań w meczu z Anglią i dzięki konsekwentnej (choć nie bezbłędnej) obronie oraz skomasowanej gry w środku pola wyłączyli z gry Rooneya, Heskeya i innych ofensywnych graczy angielskich. Zaprezentowali się więc dużo lepiej niż w meczu ze Słowenią, choć wciąż uderzający jest brak stwarzanych sytuacji strzeleckich. Co prawda w meczu z Anglią zagrali bez nominalnych napastników (niemrawo udawał snajpera Karim Matmour), ale wygląda na to, że przemeblowany skład Algierii zaczyna się zgrywać. Gorzej, że gwiazda drużyny Karim Ziani wygląda na mocno zdezorientowanego oraz bez pomysłu na stworzenie sytuacji zagrożenia pod polem karnym rywala.

W ostatnim meczu właściwie wszystko jest w ich rękach. Do awansu bowiem powinien wystarczyć wygrana ze Stanami Zjednoczonymi. Żeby być w 100% pewnym muszą jednak wygrać różnicą dwóch bramek, gdyż inaczej psikusa może im jeszcze sprawić niekorzystny wynik w meczu Anglia-Słowenia (jednobramkowa wygrana Anglii oraz Algierii oznacza, że sprawa awansu miedzy Słowenią a Algierią rozstrzygnie ilość strzelonych bramek).

W meczu z Amerykanami faworytami są oczywiście Jankesi. Tym bardziej zważając na to jak gładko piłkarze zza Atlantyku zniszczyli Egipt na zeszłorocznym Pucharze Konfederacji. Na korzyść Algierii przemawia rosnące zaufanie we własne umiejętności oraz znakomita jak dotychczas gra w obronie ekipy z Północnej Afryki. Gracze algierscy pokazali, że mają jednak wolę walki oraz wystarczające umiejętności, by stanowić zagrożenie dla każdego przeciwnika. Zapewne też do składu wraca najlepszy snajper drużyny Djebbour, świetny piłkarz, który potrafi stworzyć coś z niczego. W tym meczu jednak będą musieli zagrać vabank, więc można spodziewać się dużo agresywniejszej i otwartej gry niż w meczu z Anglią czy ze Słowenią.

Ghana (Szansa na awans: 50-60%)

Po znakomitym meczu z Serbią Ghana zaprezentowała się z dużo gorszej strony w meczu z Australią. Pomimo przewagi jednego zawodnika nie potrafili stworzyć porządne sytuacje bramkowe pod polem karnym rywala, a jak dotychczas udawało im się strzelać bramki tylko z rzutów karnych (co prawda karny w meczu z Australią wynikał z zablokowania ręką piłki zmierzającej do bramki, więc aż tak źle nie jest). W dużej mierze wynika to zapewne z tego, że Rajevac nauczył swoich piłkarzy grać w jeden jedyny sposób: na kontratak (model ala Mourinho z ustawieniem 4-2-3-1). Z kolei kiedy muszą prowadzić grę oraz stwarzać sytuacje bramkowe z gry kombinacyjnej z braku pomysłu strzelają na aferę zza linii pola karnego licząc na fuksa. A ponieważ w kadrze nie było Essiena ani Appiah, a Muntari wszedł dopiero pod koniec meczu, większość tych strzałów kończyło swój żywot w trybunach.

W meczu z Niemcami Ghana jednak jest we względnie dobrym położeniu. Byłaby w jeszcze lepszym, gdyby nie niekorzystny wynik meczu naszych zachodnich sąsiadów z Serbią. Tym samym niespodziewany wygrana 0:1 dla kraju bałkańskiego więcej zaszkodził szansom awansu Ghany niż remis z Australią.

W obecnej chwili sytuacja dla Ghany jest o tyle dobra, że będą mogli zagrać tak jak lubią, czyli na kontratak. Niemcy muszą się otworzyć i zaatakować, natomiast Ghana może spokojnie wyczekiwać błędy i postarać się pokarać niemiecką defensywę. Ofensywni boczni obrońcy niemieccy będą musieli powstrzymać się od częstych rajdów lub tym samym otworzą drogę do ataków dla szybkich i bardzo utalentowanych skrzydłowych ghanijskich. Jeśli uda im się przetrwać początkowy napór i nawet strzelić bramkę z kontry szanse Ghany wydają się całkiem sensowne. Niewątpliwie Niemcy wejdą jako faworyci do wygrana tego meczu, ale Ghana nieraz pokazała, że potrafi się zaciekle bronić.

W środowym pojedynku powrócić mają na środku obrony John „Skała” Mensah oraz gigantyczny Samuel Inkoom, co znacząco ulepszy jakość formacji obronnej (w meczu z Australią szczególnie Lee Addy popełniał gafy, na które w życiu nie pozwoliłby sobie pierwszy garnitur obronny Ghany).

W obwodzie dla Ghany istnieje też plan B. Może się okazać, że nawet skromna porażka nie eliminuje Ghańczyków z dalszej gry. Jeśli bowiem drugi mecz wygra Australia lub padnie remis to Ghana jest w dobrym położeniu do dalszego awansu. Wyjście z grupy z drugiego miejsca daje też ten atut, że będzie zapewne względnie łatwa droga do półfinału (prawdopodobnie ominie się wtedy Argentynę czy Anglię).

Kamerun (Szansa na awans: 0%)

Szkoda Kameruńczyków, bo w sobotnim meczu z Danią (jak na razie chyba bez wątpienia najlepszy mecz tych mistrzostw) pokazali, że zespołem są wciąż znakomitym. Pogrążył ich jednak kiepski występ przeciwko Japonii oraz niezrozumiałe decyzje trenera z tego dnia (brak w wyjściowym składzie Carlosa Kameni, Alexa Songa, Achille Emana czy Geremi; postawienie swojego najlepszego snajpera na skrzydle czy gra w niesprawdzonej formacji 4-3-3). Zagrali przepięknie (choć naiwnie w obronie, przy czym obrona duńskiej wykazała się jeszcze większą niefrasobliwością) i innego dnia mogliby ten mecz wygrać. Wyszło tak jak wyszło i Eto’o i spółka nieszczęśliwie żegnają się z RPA.

Pozostaje im jeszcze mecz z Holandią, gdzie tak naprawdę to Kameruńczycy zapewne będą bardziej spragnieni rezultatu. Holendrzy raczej nie zagrają ze zbyt wielkim oddaniem, natomiast Kamerun zrobi wszystko w swojej mocy, żeby pokazać swoje pazury w ich ostatnim meczu na tych Mistrzostwach. Zapewne też legenda kameruńskiej piłki Rigobert Song pojawi się na murawie w meczu z Oranje, choćby po to, żeby jako jeden z nielicznych piłkarzy w historii zagrać na czterech Mundialach.

Pozostaje tylko w tej sytuacji się cieszyć, że to nie będzie chyba ostatni Mundial Samuela Eto’o, który choć to ciężko sobie wyobrazić w 2014 roku będzie miał dopiero 33 lata i zapewne po raz kolejny pojawi się na boiskach w Brazylii (wraz z 26-letnim Alex Song czy 32-letnim Carlos Kameni). Może tym razem los oraz wybór trenerski będzie dla Kamerunu bardziej łaskawy? Szkoda w ten sposób żegnać się z zasłużonymi piłkarzami kameruńskiej piłki, czyli złotymi medalistami z Igrzysk z 2000 roku Geremi oraz Rigobert Song.

Wybrzeże Kości Słoniowej (Szansa na awans: 5%)

Wybrzeże zagrało bojaźliwie i bez przekonania z Brazylią. Jak wiele afrykańskich drużyn Iworyjczycy przestraszyli się rywala, choć większość piłkarzy w ekipie Afrykanów gra w tych samych klubach, co ich rywale i mają tam równie eksponowaną pozycję (przykładowo Didier Zokora jest filarem Sewilli, ale przeciwko swojemu koledze klubowemu Luis Fabiano zagrał totalnie bez wiary w własne umiejętności). Przegrali 3:1, choć mogą mówić o wielkim pechu, czy wręcz skandalu, gdy druga bramka padła po podwójnym zagraniu ręką. Najbardziej szokujące były zdjęcia jakie obiegły świat pokazujące, jak sędzia tego pojedynku Francuz Lannoy żartował sobie ze strzelcem bramki Fabiano na temat tej ewidentnej gry ręką. W innej sytuacji istniało silne podejrzenie karnego, gdy Lucio przytrzymał uciekającego mu Drogbę (ten zapewne ostrożny z powodu złamanej ręki nie przewrócił się po faulu w polu karnym). Iworyjczycy na pewno mogą czuć się pokrzywdzeni, ale nie tłumaczy to ich bojaźliwej przepełnionej przesadnym respektem gry przeciwko Brazylii.

Wiele tez winy leży tu po stronie trenera Erickssona, który nie potrafił dokonać prawidłowej selekcji drużyny. Przede wszystkim przez to, że na ławce wystartował Gervinho, co okazało się ogromnym błędem. Jego wejście w drugiej połowie ożywiło iworyjski atak i nagle bez problemu stwarzali sobie dogodne sytuacje strzeleckie – po jednej z nich padł honorowy gol Drogby. Z kolei Dindane i Kalou wyraźnie brakowało wiary we własne umiejętności. W końcu ten sam Kalou wykręcał jak chciał najlepszą obronę w Europie, czyli obronę Interu, ale przeciwko Brazylii wpadł w popłoch. Być może gdyby trener postawił na bardziej pewnych siebie piłkarzy jak Romaric, Keita czy Gervinho to mecz miałby totalnie inne oblicze?

To jednak nie tyle mecz Brazylii z Wybrzeżem pogrążył szanse Afrykanów. Porażkę z Brazylią można uznać za planową. To co tak ostro zminimalizowało szanse na awans to łomot jaki Portugalia sprawiła Korei Północnej. Wbrew temu co pisałem niedawno to jednak Portugalia ma korzystniejszy układ meczy – w tej chwili Brazylii wystarczy remis, żeby wygrać grupę, a Portugalia raczej nie zaryzykuje otwarcia się i zagra defensywnie. Natomiast Korea Północna w drugim meczu otworzyła się próbując uzyskać wynik w meczu z Portugalią. W ostatnim meczu raczej powrócą do defensywnej gry (jak też zapowiedział trener Korei), co spowoduje, że obrona Korei stanie się bardzo ciężka do sforsowania.

Pozostaje nadzieja, że niechęć Brazylii do Portugalii spowoduje, że latynosi z Ameryki Południowej nie odpuszczą sobie meczu i sprawią Portugalczykom srogi łomot. Pozostaje też nadzieja, że Wybrzeże podniesie się po przegranej i zaatakuje Koreą równie skutecznie i ostro jak Portugalia, przez co odrobią choć część swojego negatywnego bilansu bramkowego. Przy bilansie bramkowym +9 na korzyść Portugalii nie wygląda to jednak ani trochę różowo.

Przemek Stępień

Zobacz więcej w mundialowym serwisie www.afryka.org/rpa2010!

 Dokument bez tytułu