Gadatliwa proza spotkała na spacerku poezję: – Wiesz co poezjo, jesteś oszczędna, małomówna, zbyt serio, treściwa. Gdzie twoje szerokie horyzonty? Powiedz coś, bo pomyślę, że mówię do słupa! Tam – odezwała się cicho poezja. Jej ręka wskazywała kwiatek…
Nerw śmiechu
Gdybym był bożą ręką
kusiłbym naturę
aby podarowała człowiekowi
dodatkową parę nerwów
wrażliwy splot śmiechu
na chwile melancholii
Zamieszki
Cisza
zaniepokojenie
poruszenie
odgłos kroków
gęsty kordon
krzyki i bycie
rozległy tętent
za opadającym tumanem
kurzu na nieruchome ciało
Cisza, ponownie
Dotknięcie
W cieniu skały
w słotnym popołudniu
gnieździmy się
nieopodal piegży
Moja dłoń błąka się
po zakosach i dolinach
jak głębosz w ziemi
odsłania tajemnice
twoje
Dźwięczny uśmiech
rozciąga wilgotne wargi
twoich ust podczas gdy
twoje jędrne piersi
dyskretnie dygają
Lęk
Czujny
jak bezpański pies
w walce o kość
mężczyzna
o wytężałym spojrzeniu
czaił się na rogu
Odwróciwszy się
zrzucił rozdęty ciężar
bliżniaczo podobny
do strachu
Dym
Skłębiona gęstość
unosi się bezlitośnie
radośnie brudząc
dyszący las rąk
między studnią a żarem
Na wsi płoną spichlerze
Z suchego horyzontu
pory deszczowej
niespokojne twarze
zauważyły rozpęd
głodnych czasów
Mamadou