afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Rozjaśnianie skóry

Rozjaśnianie skóry cieszy się dużą popularnością w Afryce. Dlaczego? Przecież wszyscy znamy historię gwiazdora popu Michaela. A jednak! Niektórzy chcą zostać metysami i mieć jaśniejszą skórę, nie wiedząc nawet, jakie mogą być następstwa.

Szczególna sytuacja ma miejsce w Afryce Środkowej, gdzie najprostszym środkiem depigmentacji jest mydło. Najpopularniejsze to mekako, ale znane jest także czerwone mydło – munganga. Po odpowiednim przygotowaniu, rozdrobnieniu w płatki, gotowaniu i wzbogaceniu w liczne składniki, powstaje gęsta maść, którą można rozcieńczyć, według upodobania i stosować do uzyskania jaśniejszego odcienia skóry.

Oprócz mydła stosuje się także kremy i mleczka kosmetyczne zawierające aktywną substancję – hydrokinon, która skutecznie działa na skórę. Chcąc uzyskać szybsze efekty, niecierpliwi stosują lokalny preparat o nazwie zazou. Efekty w tym przypadku są błyskawiczne.

I mydło i mleczko łatwo przygotować. Jedno i drugie stosuje się wieczorem, bo w ciągu dnia jest zbyt upalnie, co grozi poparzeniami. Rano smaruje się skórę balsamem lub kremem zawierającym sporo hydrokinonu połączone z innymi preparatami. Najczęściej taka osoba nie może nosić białych ubrań, bo krem o kolorze żółtym brudzi odzież.

Przez cały dzień nakłada się balsam. Wieczorem, przed snem i po kąpieli stosuje się ponownie poranny produkt. Noce są tak upalne, że nakładanie preparatu bywa naprawdę katorgą. Ja na pewno nie mogłabym. Ci ludzie jednak decydują się na taki krok, mimo że skutki bywają tragiczne: oparzenia skóry, pocenie się… Uroda wymaga poświęceń?! Rano wyglądają dziwnie, bo tu i tam widać plamy i ubytki skóry. Tak naprawde odnawiają skórę jak węże. I tak codziennie aż do jej rozjaśnienia.

Wiadomo, że takie miejsca jak kolana, czy łokieć maja grubszy naskórek. Każdy ma metodę na skuteczne odbarwianie ciała. Nogi, ręce i zwłaszcza twarz mają duże znaczenie. Decydują o sukcesie zabiegu, a więc o samopoczuciu osoby, która zdecydowała się na to. Reszty ciała i tak nikt nie jest w stanie ocenić, bo nie widać.

Osoba zaczyna rozjaśnianie od twarzy, aż do uzyskania zadowalającego wyniku – odpowiedniego odcienia bieli. Jaki jest kolor pozostałej częsci ciała? To nie ma dla nich znaczenia. Jak mówi przysłowie – Elongi pulp, makolo coca– twarz jak sok pomarańczy, nogi jak cola.

Dopiero potem przychodzi czas na ręce i nogi. Jak tylko osiągnie wymarzony efekt, odstawia chemię. Wiadomo przecież, że przesada jest tu zabójcza. Przychodzi czas spaceru. Trzeba przecież pokazać nową , bielszą skórę. To się nazywa “szczęście”!

Mówiłam o preparatach na bazie mydła i kremu. Został trzeci produkt, czyli zazou. Można go kupić na każdym rogu ulicy. Jest bardzo skuteczny, ale niebezpieczny. Parzy skórę w mgnieniu oka. Nakłada się zazou i po kilku minutach, goli się żyletką wybielane miejsce. Wygląda to okropnie. Ale uzyskuje się szybki spodziewany.

Ci ludzie nigdy nie przyznają się do tego, że odbarwiają skórę, mimo że widać to gołym okiem. Miejsca o najgrubszym, zrogowaciałym naskórku – palce, łokcie, kolana i kostki – nie poddają się łatwo tej chemii. Psują obraz i pozostając czarne. Więc co to za kolor częściowo brązowy? Tylko zwolennicy wybielania skóry wiedzą dlaczego to robią. Z pewnością mają swoje racje.

Po jakimś czasie, gdy już skóra uzyska odpowiedni, bielszy kolor, trzeba wrócic do smarowania mleczkiem lub maścią z hydrokinonem. Po kilku miesiącach, pojawiają się uboczne skutki, ciemne plamy wokół oczu i na policzkach. Niektórzy marzą wtedy o tym, żeby skóra była taka jak przed rozjaśnianiem. Ale chemia jest nieprzejednana. Na skórze tworzą sie ciemne strupy, które goją się tygodniami. Skóra szybciej sie starzeje.

Inedes

 Dokument bez tytułu