Ropa należy do prezydenta

afryka.org Czytelnia Poznaj Afrykę! Ropa należy do prezydenta

Do początku lat 90-tych, Gwinea Równikowa była znana jako eksporter kakao, kawy, drewna… Wszystko zmieniło się wraz z rozpoczęciem eksploatacji bogatych złóż ropy naftowej. To właśnie wtedy, dawna hiszpańska kolonia uzyskała dostęp do ogromnego strumienia pieniędzy. Problem w tym, że kontrolę nad jego biegiem przejął prezydent Teodoro Obiang Nguema Mbasogo.

Kiedy Obiang, na drodze zamachu stanu, usunął swojego wujka, Francisco Maciasa Nguema, Gwinea znajdowała się w opłakanym stanie. Socjalizm w wykonaniu pierwszego prezydenta i jego pomysły na gospodarkę, doprowadziły do wielkiego kryzysu ekonomicznego. Kraj, który słynął niegdyś z produkcji kakao, zmniejszył dramatycznie jego eksport. Był to skutek wygnania najpierw Hiszpanów, a następnie nigeryjskich robotników. I braku jakiejkolwiek wizji na rozwój gospodarczy kraju. Upadło też rybołówstwo, bo dyktator Macias Nguema, nakazał zniszczenie wszystkich jednostek pływających, aby uniemożliwić ucieczkę Gwinejczykom. Gwinea znalazła się w całkowitej izolacji.

Kres rządów Maciasa Nguema mógł oznaczać tylko poprawę sytuacji. Nie udawało się jednak przywrócić stanu gospodarczej prosperity, z ostatnich lat rządów kolonialnych. To właśnie dzięki Hiszpanom, autonomiczna już wtedy Gwinea miała najlepsze wskaźniki ekonomiczne wśród krajów Afryki na południe od Sahary. Aby do nich wrócić musiało minąć ponad dwadzieścia lat.

Los Gwinei odmieniła ropa naftowa. Jej bogate złoża (ich ekploatacja rozpoczęła się w latach 90-tych), przede wszystkim pola naftowego Zafiro, sprawiły, że doszło do gwałtownego ożywienia gospodarczego tego niewielkiego kraju Afryki. Ropa stała się głównym produktem eksportowym – 90 procent eksportu.

Jednak tam, gdzie jest ropa, tam są też duże pieniądze. I chętni do ich przejęcia. Ich przepływem postanowił zająć się prezydent Obiang. Jak sam twierdzi działa „interesie" swojego kraju. W rzeczywistości ropa stała się źródłem utrzymania reżimu Obianga. Z kolei filozofia działania koncernów naftowych sprawiła, że ropa nie poprawiła poziomu życia przeciętnego Gwinejczyka.

Największymi wygranymi są firmy wydobywcze: Marathon, ExxonMobil, Triton czy też Atlantic Methanol. I klasa rządząca z Obiangiem na czele, która nierówno rozdziela dochód z eksploatacji złóż ropy naftowej. W rezultacie, statystyczny obywatel Gwinei Równikowej nie dostaje nic.

Równie niesprawiedliwa jest polityka wobec pracowników koncernów naftowych. O ile amerykańscy i inni biali pracownicy otrzymują wysokie pensje – około 10-12 tysięcy dolarów amerykańskich (USD) – i mają prawo do miesięcznego urlopu po 28 dniach spędzonych przy wydobyciu, to Gwinejczycy otrzymują wynagrodzenie wysokości 300-1300 USD, a na wypoczynek mogą udać się dopiero po 11 miesiącach pracy.

Wydobycie ropy nie wpływa na poprawę sytuacji na gwinejskim rynku pracy. Osoby zatrudnione w firmach eksploatujących pola roponośne, to zaledwie kilkuset pracowników, wśród kilku tysięcy obcokrajowców. Ci ostatni nie przynoszą też dodatkowych zysków. Jedzenie jest importowane z Kamerunu i z Hiszpanii. Mieszkają w odgrodzonych enklawach, gdzie spędzają większość wolnego czasu.

Na wydobyciu ropy, ale także i gazu, zyskuje prezydent Obiang i jego otoczenie. Szacuje się, że w ten sposób w ręce tego gwinejskiego przywódcy trafiają 2 miliardy USD rocznie. Co więcej pracujący Gwinejczycy są obciążeni 20-procentowym podatkiem od ich dochodu. Każdego miesiąca zabiera się im też 3 USD na finansowanie prezydenckiej Partido Democrático de Guinea Ecuatorial (PDGE).

Firmy naftowe są zobowiązane do przekazywania 10 procent od deklarowanej wartości wyeksportowanej ropy. Pieniądze te trafiają też do Obianga, a właściwie na jego zagraniczne konta bankowe. Czyni to prezydenta Gwinei Równikowej jednym z najbogatszych przywódców Afryki. I może się on czuć bezkarnie, bo nie jest przed nikim odpowiedzialny. Każdy kto chciałby powiedzieć coś złego na prezydenta trafi do więzienia, a w najlepszym wypadku będzie musiał uciekać z Gwinei.

Jednak Obiang wciąż boi się zamachu na swoją osobę. Jego podejrzliwość ma pogłębiać się z roku na rok. Jest przekonany, że ogromne złoża ropy i gazu czynią z Gwinei Równikowej łakomy kąsek tak dla państw zachodnich jak i afrykańskich sąsiadów. W tym przekonaniu utwierdziła go, jeszcze bardziej, nieudana próba przewrotu, w którą zamieszany był nawet Mark Thatcher.

Ale póki co Obiang ma się dobrze (pomimo nowotworu). Rządzi nieprzerwanie od 1979 roku. Do sukcesji szykuje jednego ze swoich synów. Szczęśliwy wybraniec będzie musiał równie bezwzględnie pilnować się przed próbami odebrania mu władzy. W końcu idzie o Gwineę Równikową, trzeciego producenta ropy naftowej w krajach Afryki na południe od Sahary.

(kofi)

 Dokument bez tytułu