Rozpowszechniony przez Włochów i ukształtowany w czasie narodowo wyzwoleńczej walki, erytrejski futbol tworzy jedną z najbardziej oryginalnych i zarazem smutnych piłkarskich historii kontynentu afrykańskiego.
Włoskie futbolu początki
Pierwsza piłka futbolowa trafiła na ziemię dzisiejszej Erytrei na pokładzie statku włoskiego okupanta. Władze kolonii postanowiły zadbać o zdrowie swoich obywateli poprzez promocję kolarstwa, skoków wzwyż, żeglarstwa, pływania i… piłki nożnej. W 1914 roku Włosi utworzyli na terenie swoich afrykańskich posiadłości Comitato Nazionale Olympico Italiano (CONI) – komitet olimpijski, którego głównym celem było krzewienie sportu na terenach przez nich administrowanych. Od tego czasu futbol silnie zakorzenił się na erytrejskiej ziemi i na przestrzeni ostatniego stulecia odegrał znaczącą rolę w historii tego targanego nieustannymi zrywami niepodległościowymi i gnębionego okupacjami państwa.
Prawdziwy rozkwit erytrejskiej piłki nożnej przypada na lata ’30 XX wieku. Futbolowa gorączka przybyła na zachodnie wybrzeże Morza Czerwonego wraz z 60. tysiącami Włochów, którzy realizując politykę Mussoliniego, zasiedlali Róg Afryki. Narzucona przez faszystów segregacja rasowa, która obejmowała środki publicznego transportu, większość miejsc spotkań towarzyskich a nawet przestrzeń na chodnikach Asmary, nie ominęła również futbolu. CONI kategorycznie zabraniał uczestnictwa w lokalnych meczach czarnym zawodnikom. Nie przeszkodziło to utworzeniu pod koniec 1936 roku rodzimej ligi Erytrei, w której zgodnie z odgórnie narzuconymi granicami rasowymi, grali jedynie rodowici Erytrejczycy.
Pierwsze próby przekroczenia rasowych granic erytrejskiego futbolu miały miejsce w 1944 roku, kiedy po zwrocie na frontach II Wojny Światowej Erytrea przeszła pod brytyjską administrację. Rozmowy o zintegrowaniu rodzimej i włoskiej ligi rozpoczęły się po poważnej kontuzji jednego z erytrejskich graczy, któremu macierzysty klub nie były w stanie zapewnić odpowiedniej opieki medycznej. W obliczu braku funduszy i odpowiedniej infrastruktury sportowej erytrejskie kluby uznały, że najlepszym rozwiązaniem będzie konsolidacja z włoskimi drużynami.
Pierwotnie, pomysł Erytrejczyków polegał na stworzeniu z najlepszych graczy rodzimej ligi jednego klubu, który dołączy do grona drużyn włoskich. Zespół ten miał przetrzeć szlak innym erytrejskim klubom i poprowadzić miejscowy futbol do pełnej integracji. Na takie rozwiązanie nie zgodzili się jednak Włosi, którym konstytucja CONI gwarantowała czystość etniczną ligi.
Po Włochach
Na przekór rasistowskiemu prawu Erytrejczycy utworzyli swoją drużynę gwiazd i zaprosili do towarzyskiego turnieju włoskie kluby. Jeden z nich, na ironię nazwany Erytrea, zgodził się zagrać z drużyną Erytrejczyków. Zainteresowanie tym przełomowym meczem przeszło najśmielsze oczekiwania organizatorów. Ku uciesze tłumu miejscowych kibiców zespół złożony z gwiazd rodzimej ligi, po zaciętym meczu, pokonał Erytreę 3-2.
Hamasien – bo tak nazwano zwycięską drużynę, rozegrał później jeszcze kilka towarzyskich spotkań i przy gorliwym poparciu miejscowej prasy i opinii publicznej dołączył w końcu do ligi, zarezerwowanej do tej pory wyłącznie dla Włochów. W swoim debiutanckim sezonie 1945/46 Hamasien zajął drugie miejsce.
Rok później do erytrejskiej ligi dołączyło Mar Rosso – kolejna drużyna, której barw bronili rodzimi mieszkańcy kraju. Od tego momentu sympatia miejscowych kibiców podzielona została pomiędzy te dwa kluby. Muzułmanie zwrócili się ku Mar Rosso natomiast ortodoksyjni chrześcijanie pozostali z Hamasien. Starcia pomiędzy kibicami obu drużyn były jednym z przejawów religijnej burzy, która przetoczyła się nad Asmarą w latach ’40. Dopiero wspólny apel o zaprzestanie przemocy, który wystosowali lider muzułmanów – Ibrahima Sultana i chrześcijański nacjonalista – Woldeaba Woldemariama zakończyły erytrejskie zatargi o podłożu religijnym.
Szybko okazało się, że dla Włochów, od czystości rasowej ich drużyn, dużo ważniejsze są piłkarskie zwycięstwa. W obliczu rodzącej się potęgi Hamasien CONI dopuściło Erytrejczyków do gry w włoskich klubach. W ciągu kilku dni od wprowadzenia tego przepisu drużyna wicemistrza Erytrei została rozkupiona przez włoskich potentatów. Hamasien, a właściwe to co z niego zostało, w ramach protestu przeniósł się do ligi Sudanu.
Klub ten powrócił jednak do Erytrei by ponownie ją opuścić w cieniu jeszcze większego skandalu. W 1949 roku erytrejskie władze zaprosiły drużynę Hamasien do wzięcia udziału w Coppa Torino. Turniej ten został zorganizowany by uczcić pamięć graczy włoskiego Torino, którzy w 1949 roku zginęli w katastrofie lotniczej. Erytrejska drużyna grająca na co dzień na wygnaniu w Sudanie, najpierw pokonała zespół składający się z brytyjskich żołnierzy a finale nie dała szans włoskiemu Gejeret. Z takim scenariuszem nie mogli pogodzić się Włosi, którzy zażądali powtórzenia finałowego meczu. Kibice Gejeret podczas spotkania z Erytrejczykami nieustannie śpiewali: „Nie możecie pozwolić by Puchar powędrował do slumsów Aba Shaul” (Aba Shaul było dzielnicą Asmary zamieszkaną przez rodzimych mieszkańców Erytrei). Mecz powtórzono i tym razem Gejeret okazał się lepszy od piłkarzy Hamasien, którzy po końcowym gwizdku poprzysięgli sobie, że już nigdy więcej nie zagrają z Włochami. Erytrejska liga bez drużyny z Asmary straciła wiele ze swej widowiskowości, przez co frekwencja na stadionach w latach ’50 dramatycznie się obniżyła.
Erytrejsko-włoska mieszanka nie zawsze była tak wybuchowa jak w przypadku meczów Hamasien i Gejeret. W 1962 roku Etiopia sięgnęła pierwszy i jedyny, jak do tej pory, raz po Puchar Narodów Afryki. W finale reprezentanci Etiopii pokonali Faraonów z Egiptu 4-2. Bramki na wagę zwycięstwa zdobyli erytrejscy bracia – Luciano i Itallo Vassalo, w których żyłach płynęła włoska krew. Bracia Vassalo byli jednymi spośród 8 Erytrejczyków, którzy w tamtym turnieju grali z etiopską flagą na piersi. Jeden z nich – obrońca Kiflum Areya tak wspomina pamiętny turniej: „Tego dnia otrzymaliśmy medal i 500 birrów od Cesarza Haile Selassie. Byliśmy zupełnymi amatorami, czasami ledwo starczało nam czasu na wypicie herbaty i zjedzenie kawałka chleba pomiędzy pracą a piłkarskimi treningami. Jednak na boisku byliśmy prawdziwymi wojownikami.”
W Etiopii
W roku 1962 Erytrea stanowiła autonomiczna prowincję Etiopii o dość dużej niezależności. W tamtych latach tendencje separatystyczne nie były jeszcze na tyle silne by Erytrejczycy i Etiopczycy nie mogli toczyć boiskowych zmagań pod wspólną flagą. Jednak wraz nasileniem erytrejskich dążeń niepodległościowych futbol zaczął dzielić mieszkańców Rogu Afryki.
W 1966 roku w Asamarze odbył się mecz pomiędzy Hamasien (które wróciło z sudańskiej emigracji) i najbardziej utytułowaną drużyną Etiopii – Saint George. Prezydent Erytrejskiej Federacji Piłkarskiej – Yemane Dawit, tak wspomina tamto spotkanie: „Na meczu byli obecni etiopscy żołnierze, którzy kibicowali Saint George. Mecz wygrało Hamasien a po końcowym gwizdku wywiązała się bójka pomiędzy piłkarzami. Ktoś rzucił kamień, pamiętam świst kul. Około stu osób odniosło mniejsze lub większe obrażenia.”
Również Włosi zamieszkujący Erytreę poprzez futbol manifestowali swoje nacjonalistyczne poglądy. W czasie II Wojny Światowej niezadowoleni z brytyjskiej administracji włoscy kibice, podczas meczów z angielskimi żołnierzami, śpiewali pieśń na cześć „Ro-Ber-To”. Brytyjczycy przekonani byli, że chodzi im o gracza o imieniu Roberto, Włosi tymczasem demonstrowali w ten sposób swoje poparcie dla państw osi. Tajemniczy Roberto to skrót złożony z pierwszych sylab stolic państw faszystowskiej koalicji – Roma, Berlin, Tokyo.
Po roku 1962 i wielkim sukcesie zjednoczonych w jednej reprezentacji Erytrejczyków i Etiopczyków następowały coraz silniejsze podziały między tymi dwoma narodami. Większość reprezentantów Etiopii o erytrejskich korzeniach zamieniło piłkarskie buty na wojskowe kamasze i stanęło do walki z krajem, którego barwy do niedawna reprezentowali. „W tamtych latach wielu z naszych graczy zostało wysłanych na front albo, jak Mohammed Abdelle, który wyjechał do Arabii Saudyjskiej, uciekło poza granice kraju. Po odejściu najlepszych graczy reprezentacja przestała się liczyć na arenie międzynarodowej” wspomina jeden z bohaterów 1962 roku, Kiflum Areya. Od tego czasu podziały między Etiopią i Erytreą co raz bardziej się pogłębiały a futbol w tych krajach systematycznie obniżał loty.
Na froncie
W latach ’70 erytrejska piłka nożna sięgnęła dna. Władze Erytrejskiego Frontu Narodowego poprosiły miejscowe kluby o zaprzestanie rozgrywek, które, ich zdaniem, promowały regionalizm i niszczyły erytrejski duch jedności. Poza tym, w obliczu „Czerwonego Terroru”, który stosował nowy lider Etiopii – Mengistu Haile Mariam, przeciwko zbuntowanej prowincji, większość mieszkańców Erytrei, zamiast na futbolu, koncentrowała się na walce o przetrwanie. „Wszystkie drużyny zostały rozwiązane, nie tylko z powodu odgórnego rozkazu, lecz również przez sytuacje w Asmarze. Połowa miasta poszła na front a reszta, jako uchodźcy, udała się do Sudanu” – tłumaczy prezydent federacji – Yemane Dawit.
Jednak ani brak sportowej infrastruktury, ani rozkazy wojskowych władz, ani „Czerwony Terror” Mengistu nie były w stanie wyplenić futbolu z serc Erytrejczyków. W 1979 roku, tuż za linią frontu, erytrejska piłka nożna narodziła się na nowo. „Graliśmy wtedy bardzo często. Od ’79 można już nawet mówić o pewnej regularności naszych spotkań. Stworzenie boiska było zazwyczaj dość trudnym zadaniem, ponieważ podczas meczu stanowiliśmy łatwy cel. Czasami z powodu starć z wrogiem musieliśmy przerywać spotkania” wspomina Yemane Dawit, który walczył wtedy w szeregach erytrejskiego EPLF. „Każda dywizja miała swoją drużynę. Zazwyczaj graliśmy pomiędzy 17 a 18:30, ponieważ największe zagrożenie bombardowaniem było przed południem. Zdarzało się, że na mecz finałowy przychodziło dwa, trzy tysiące widzów.”
W niepodległym kraju
W 1991 roku Erytrea wywalczyła niepodległość a w Etiopii zakończył się reżim Mengistu. W 1993 roku oba kraje rozegrały towarzyskie spotkanie, które wygrali Etiopczycy po rzutach karnych. W 1997 roku Erytrea została przyjęta do grona krajów zrzeszonych w Afrykańskiej Federacji Piłkarskiej (CAF) a rok później dołączyła do FIFA.
W kraju, którego co dziesiąty mieszkaniec oddał życie w walce o niepodległość, w państwie, które przez pół wieku znajduje się w stanie nieustannego konfliktu ze swoim znacznie silniejszym sąsiadem, w społeczeństwie, w którym każda kobieta i mężczyzna pomiędzy 18 a 40 rokiem życia podlega przymusowemu poborowi, z reprezentacją, która międzynarodowe mecze rozgrywa na boiskach szkolnych, erytrejski futbol nie może powstać z kolan. Piłkarskie władze Erytrei starają się jednak doszukiwać pozytywów. „Dzięki Etiopii stajemy się co raz silniejsi” – ironizował prezydent erytrejskiej federacji piłkarskiej, po masowych deportacjach Erytrejczyków mieszkających na terenach Etiopii. Wśród przymusowych imigrantów znalazło się kilku piłkarzy, którzy zasilili szeregi drużyny narodowej.
Sukcesy erytrejskiej piłki da się policzyć na palcach jednej ręki. W 1999 roku reprezentacja Erytrei pokonała na własnym boisku Mozambik, kilka miesięcy później bezbramkowo zremisowała z Kamerunem. Największym osiągnięciem w piłce klubowej było zwycięstwo stołecznego Red Sea nad egipskim Ismailia.
Pomimo niewielkich umiejętności technicznych, Erytrejczycy na boisku wyróżniają się niespotykaną walecznością. Dla większość zawodników drużyny narodowej gra w reprezentacji to forma służby zastępczej. „Wiemy, że kiedy my gramy w piłkę, nasi bracia i siostry narażają się na linii frontu. Dlatego jesteśmy im winni 100% zaangażowanie” – deklaruje jeden z reprezentantów Erytrei – Yidensakchew Shemangus. To właśnie dzięki niespotykanej waleczności reprezentacji Erytrei udało się zatrzymać Kameruńskie Lwy, które rok później zdobyły Puchar Afryki. Ten największy, jak do tej pory, sukces erytrejskiej piłki zadedykowany został właśnie żołnierzom walczącym w obronie kraju.
W 2007 roku reprezentacja Erytrei w ramach eliminacji do Pucharu Narodów Afryki wyjechała walczyć o punkty do Angoli. Po meczu sześciu erytrejskich reprezentantów poprosiło angolski rząd o azyl. Od tego czasu władze Erytrei nie wyrażają zgody na wyjazd drużyny narodowej poza granice kraju. Dlatego reprezentanci Morza Czerwonego nie startowali w tegorocznych eliminacjach do Pucharu Narodów Afryki i Mistrzostw Świata 2010, dlatego też nie wezmą udziału w najbliższej edycji regionalnego turnieju CECAFA.
Jedną z największych nadziej futbolu w Erytrei są jej najmłodsi gracze. Młodzieżowe drużyny z tego kraju od wielu lat odnotowują triumfy na światowych boiskach. W 2000 roku drużyna do lat 13 wygrała szwedzki Ghoita Cup, w którym brało udział 1200 drużyn (w tym 160 do lat 13) z 60 krajów. Rok wcześniej erytrejska drużyna młodzików sięgnęła po duński Dana Cup. Alem Ghiday, erytrejski szef ds. szkolenia młodzieży, tak tłumaczy supremację najmłodszych Erytrejczyków na światowych boiskach: „Piłka nożna jest dla nich jedyną rozrywką. Wiekszość z nich codziennie biega za piłką. Nie mają profesjonalnych treningów, większość pracy jest wykonywana przez nich samych”.
Niestety młodzieżowe drużyny Erytrei kończą swoje międzynarodowe kariery, gdy ich gracze osiągają wiek poborowy. Jest to jeden z wielu problemów, które sprawiają, że erytrejska piłka nożna powoli przestaje istnieć. Jednak, jak niejednokrotnie pokazała historia, futbol na wybrzeżu Morza Czerwonego może wznosić się na wyżyny. Trzeba tylko dać mu szansę…
Piotrek Chmielewski