Parlamentarne czy prezydenckie. Niezależnie od przymiotnika, wybory są szczególnym okresem u polityków. Podczas ostatnich wyborów w Polsce, w związku z znanym Ojcem Dyrektorem – Toruń przyciągał jak magnez. Teraz wystarczy toruńską siłę przyciągania wielokrotnie pomnożyć… aby poczuć, jak religia działa w Senegalu podczas podobnych imprez demokratycznych.
„Bez duchownych, niczego nie zdziałasz w życiu społecznym”. To nieformalne motto tamtejszej rzeczywistości politycznej. W Senegalu istnieje grupa bardzo wpływowych duchownych: Marabuci. Trudno przetłumaczyć ten termin na język polski. Mają statut prawie świętego. Jeszcze trudniej oddać znaczenie wolofskiego wyrazu – Ndigel – polecenie – znak totalnego posłuszeństwa wiernych.
Aktywność Marabuta nie kończy się na progach meczetu. Wierni słuchają go praktycznie we wszystkich życiowych sprawach. A że Marabuci są wszechobecni w życiu wiernych, dlatego mają bliskie stosunki z politykami.
Ci ostatni, tak naprawdę mają bardzo wąskie pole manewru i decyzji. Uwaga na Marabutów! Duchowni dygnitarze są nie do ominięcia. Niczego nie można proponować, realizować bez ich poparcia. Ich wpływ jest namacalny w najwyższych sferach władzy państwowej. Politycy maja świadomość, że, aby zdobyć głosy trzeba koniecznie zalecać się do Marabutów. Proste jak drut.
Dwa najważniejsze bractwa muzułmańskie w tym kraju to Muridyzm i Tidżanija. Ten pierwszy jest bardzo dynamicznym ruchem, jednym z najciekawszych zjawisk współczesnego Islamu. Pisma założyciela Szejcha Ahmadu Bamby zajmują ważne miejsce w medytacjach wiernych. Najbardziej spektakularną manifestacją potęgi Muridyzmu jest coroczna pielgrzymka – Magal – do Touba, stolicy ruchu.
20 lat temu, Khalif Muridów kazał głosować na kandydującego ponownie prezydenta Abdou Dioufa. Większość głosowała właśnie tak i Abdou wygrał. Obecny prezydentSenegalu, Abdoulaye Wade, jest Muridem. Jego przydomek to – 3T: Tuki (podróż w języku wolof), Telewizja, Touba, podsumowują jego styl rządzenia. Jak mówi teolog Mouhamadou Bamba Sall: politycy pędzą zadowolić duchownych, bo władza polityczna jest zakładniczką Marabutów. Państwo nie jest już uczciwe wobec społeczeństwa, dlatego liczy na wpływy duchownych, zwłaszcza podczas wyborów. Ci ostatni czasem je szantażują. Senegal jest jedynym krajem, gdzie obchodzone są podwójne święta muzułmańskie!!! Trwa to od lat.
To oczywiste, że uczciwa polityka (mimo kłopotów całego kontynentu) jest jedyną nadzieją na rozbicie tego chorego układu. Niestety na naszym kontynencie politykom chodzi przeważnie o dwie rzeczy: zdobyć władzę (normalne) i trwać wiecznie, za wszelką cenę przy tłustych stołkach.
Media są także uwikłane. Być rzetelnym dziennikarzem czy wiernym uczniem. Takie egzystencjalne pytanie zadają sobie zapewne bohaterowie podczas przedstawień Hamleta w Teatrze im. Sorano w Dakarze. Senegal nie jest może wyjątkiem. Podczas wyborów w Stanach Zjednoczonych kandydaci wręcz afiszują sie ze swoją przynależnością religijną. Tam gdzie polityka prowadzona jest przez „religijnych polityków” jak obecny prezydent Abdoulaye Wade, czy były premier Idrissa Seck, religia staje się zwykłym elementem marketingu politycznego.
Druga kategoria to duchowni politycy. Tworzą ją Marabuci i ich potomkowie. Najlepszy przykład to słynny Modou Kara MBacke, czy Cheikh Bethio Thioune. Ten pierwszy otwarcie deklaruje, że nie jest zainteresowany polityką. Jednak nie trzyma się z dala od sceny politycznej. Jego Talibowie zainicjowali nowy ruch pod nazwą „Partia prawdy”a Marabut tłumaczy, że będzie jedynie „wskazywał główny kierunek działań, ale nie będzie wypowiadał się publicznie”. To oczywiście bajka…
De Gaule miał rację, mówiąc, że nie da się uprawiać polityki nie uwzględniając realiów danego kraju. Flirt polityki i religii trwa od wieków. A kiedy ślub?
Mamadou