Pozytywne, ciekawe i nowatorskie – tak w trzech słowach można określić ostatnią płytę Brickza „Stop Nonsense”. Utalentowany artysta powoli zostaje hegemonem w dziedzinie kwaito. I dobrze, bo ten krążek jest chyba najlepszym, jaki w ostatnich miesiącach ujrzał światło dzienne.
Po sukcesie albumu „Es’tokefeni”, Brickz powrócił w zupełnie nowych barwach. Słynna kłótnia z DJ Cleo doprowadziła ostatecznie do zakończenia współpracy. DJ Cleo stworzył nową gwiazdę, Bleksema, a Brickz przyjął ofertę TS Records. Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę. Brickz zmienił wizerunek – z niegrzecznego wyrostka, stał się życzliwym młodzieńcem. Zmianom uległa także jego muzyka. Wreszcie mamy do czynienia z oryginalnymi brzmieniami, w których sam artysta odnajduje się znakomicie.
Gdy słucham „Stop Nonsense”, odnoszę wrażenie, że Brickz wzniósł kwaito na wyższy poziom. Pierwszym tego symptomem jest utwór „Law Maw’thanda”. Elektroniczne brzmienia i bardzo spokojny rytm. W dodatku Brickz nieco mniej rapuje, a w zamian stara się nadawać swoim utworom jeszcze więcej melodyjności. Na potwierdzenie, dostajemy jeszcze utwór „Hapinness”. Połączono w nim charakterystyczne, taneczne podbicie i melodię z typowej kołysanki. Kobiecy głos w refrenie jeszcze bardziej usypia. Tutaj kończy się sielanka. „Sg’cebhe” to utwór stricte do tańca. Skorzystano w nim bardzo podobnego bitu, jaki możemy posłuchać hicie grupy Big Nuz „Ubalalo”. Według mnie, wersja Brickza jest o niebo lepsza. Nie da się przy niej stać spokojnie. Nogi same zaczynają się ruszać w rytm muzyki. Po tanecznej podróży, wracamy do wolniejszych klimatów. Brickz w zaczyna śpiewać o końcu miesiąca. „End of Tha Month” układa nas do snu, po czym „Jiga No Briga” powoduje natychmiastową pobudkę. Saksofon, syntezator i gość – GTZ. Choć nie rozumiem Zulu, to często nucę słowa refrenu. No i oczywiście tańczę. Ostatnie trzy utwory nieco odstają poziomem od reszty. Remix „End of Tha Month” wygląda tak, jakby miał pełnić rolę wypełnienia płyty. Prawie niczym nie różni się od kawałka podstawowego. „Tata Ma Chance” i „Brigado” to swoisty zimny prysznic. Kooperacja z Mzekezeke i śpiewanie o swoim ulubionym słowie, kompletnie nie wyszło Brickzowi.
„Stop Nonsense” to płyta bardzo porządna. Trzymająca odpowiedni poziom. Zdecydowanie zdystansowała ostatnie produkcje innych gwiazd kwaito. Miejmy nadzieję, że ktoś w końcu wskoczy na ten poziom, bo gdy słucha się tej płyty, wydaje się, że Brickz jest poza zasięgiem.
Ocena: Płyta dla fanów nowych rozwiązań. Entuzjasta townshipowych klimatów, nie znajdzie w niej za wiele dla siebie. 4/5
Za tydzień zapraszam na recenzję płyty Goldfish – Perception of Pacha.
Mb