Przez internet o wolność słowa

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Przez internet o wolność słowa

Dwa lata temu, w  ciepły grudniowy wieczór, siedziałem w greckim klubie przy Tallat Harb Square, w oczekiwaniu na młode małżeństwo, Alaa i Manal, ludzi, których blog manalaa.net ma 600 odwiedzin na godzinę z całego niemal świata, dostał nagrodę Reporterów Bez Granic, czytają go dziennikarze z BBC, al Dżaziry i innych stacji. Strona jest dwujęzyczna, angielsko-arabska, nastawiona na pobudzenie społeczeństwa, pomoc młodym egipskim internautom w wyrwaniu się z mentalnej niewoli, walkę o wolność słowa i demokrację.

Lokal aspirował chyba do miana eleganckiego, choć przeczyły temu obrusy i stojący w oknie kelnerzy palący papierosy. Restauracja była jasna, w pastelowych kolorach, przestronna. Tutaj zbierają się opozycjoniści, dziennikarze i artyści. Wyobrażałem sobie, że właśnie w takich miejscach musi bić tętno zmian, buntu, niezgody na zastany świat, intelektualnego pobudzenia i dyskusji. Siedziałem tu, w samym centrum Kairu, na piętrze, przy otwartych tarasowych drzwiach, skąd wiał przyjemny chłód, ale dochodziły też wszelkie, choć tłumione odgłosy ruchliwej ulicy. Czekałem na spotkanie z ludźmi, którzy chcą coś zmienić.

Siedzący wokół wymieniali się książkami, czytali gazety, ktoś miał laptopa, było trochę cudzoziemców. Ludzie się znali, pozdrawiali pomiędzy stolikami. Palili papierosy, pili piwo, rozmawiali. Do środka wszedł kot, leniwie przechadzając się po sali ocierał się o stojące w środku filary, po czym przemknął do kuchni.

Podszedł do mnie kelner i zapytał – Mister Żarek? – i zaprowadził do stolika w rogu sali gdzie siedziała już grupka młodych, popijających piwo ludzi.

Alaa, chłopak z laptopem, lawirował z nim, chodząc po całej sali i balkonie, próbując złapać radiowy Internet z jakiegoś pobliskiego budynku. Miał kręcone brązowe włosy, był trochę tęższy, nosił okulary w cienkich czarnych oprawkach, które ciągle poprawiał. Manal, jego żona, miała kruczoczarne włosy, mocno zarysowany nos, kilka piegów na ciemnej karnacji twarzy, bardzo serdeczny uśmiech.

On ma 24, ona 23 lata. Są młodym małżeństwem, skończyli studia, Alaa zajmuje się wprowadzeniem Linuxa na egipski rynek. Chłopak mówił po angielsku szybko, nerwowo, z mocnym akcentem, jakby chciał powiedzieć wszystko na raz, chociaż starał się swój przekaz porządkować. Ich rodzice są aktywistami, więc teraz młodzi kontynuują te tradycje.
Pytam czy jest to w Egipcie niebezpieczne, taka działalność na rzecz demokracji. – Nie boimy się o swoją działalność, ale o to co robią nasi rodzice. Za prowadzenie strony nic nam nie grozi, Internet nie jest cenzurowany. Tylko gdy organizujemy lub bierzemy udział w jakichś demonstracjach lub happeningach może być groźnie. Byłem pobity przez policję, tak jak redaktor opozycyjnej gazety, który siedzi obok, kolejna dziewczyna była seksualnie molestowana. Mieliśmy też włamanie do mieszkania, ukradli mi komputer.

Egipski rząd z prezydentem Hosnim Mubarakiem skupia całą władzę dla siebie. Niekiedy tylko, najczęściej pod presją Zachodu, ludzie mogą liczyć na namiastkę demokracji, jak np. kontrkandydat w wyborach prezydenckich, choć ten oczywiście także zweryfikowany przez rządzących. – Mubarak i jego ludzie nie są partią, nie mają żadnej ideologii, programu. Po prostu są u władzy, są dyktaturą i nie znoszą krytyki – mówił Alaa. W Egipcie do dziś stosuje się tortury wobec zatwardziałych opozycjonistów.

Właśnie dobiegają końca wybory parlamentarne. Jest to proces długotrwały i skomplikowany, kandydaci muszą przejść weryfikację, organizuje się dogrywki, a ordynacja jest tak skonstruowana, że właściwie władza kontroluje wszystko.

Jednak tym razem Mubarak, któremu najwyraźniej spodobała się gra w dawkowanie demokracji na pokaz, trochę poluzowuje pętle. Dopuścił do wyborów innych, m.in. bardzo popularnych, ale też ortodoksyjnych Braci Muzułmańskich, którzy zdobyli dotychczas 77 miejsc na 454 w parlamencie. Do tej pory byli zadowoleni gdy mieli miejsc 15. Dla reszty opozycji jest to dobry sygnał, bo wreszcie ktoś przełamie monopol władzy, choć Bracia Muzułmanie są niewiadomą. Boją się ich np. Koptowie, chrześcijańska mniejszość.

Bracia są bardzo ortodoksyjni, jako jedyni chcą cenzury Internetu (tego nawet nie domaga się rząd), stawiają moralność ponad wszelkie inne zagadnienia  Nie chcą na przykład by dziewczynki uczyły się w szkole o miesiączce, uważając taką wiedzę za niemoralną i niepotrzebną – Alaa przytoczył jeden z przykładów. Ale mają zaplecze, ludzie na nich głosują, bo to w tym momencie jedyna alternatywa dla władzy. Choć to też nie jest pewne, bo Mubarak już się przestraszył, zaczęły się naciski, fałszerstwa wyborcze, niedopuszczanie ludzi do głosowania.

A jak radzi sobie reszta opozycji?

Ożywienie zaczęło się od ruchu przeciwko wojnie w Iraku, i przy okazji drugiej intifady w Palestynie. Powstał ruch o sugestywnej nazwie „Dosyć”, głoszący hasła antywojenne, a potem w trakcie tłumienia demonstracji przez policję, także hasła antyrządowe. Wszyscy jesteśmy na cenzurowanym, nie przepadamy za policją. Były aresztowania, represje. Potem ruch przybierał różne formy, zrzeszał mniejsze i większe grupy. Teraz jest parasolem dla przeróżnych inicjatyw, które powstają i upadają, łącząc setki ludzi, grup, które buzują w sposób nieskoordynowany, ale przecież jesteśmy w Egipcie gdzie chaos jest esencją życia.

Jaka wobec tego jest rola waszej strony?

My jako Manalaa.net skupiamy się na udostępnianiu i propagowaniu Internetu, pomocy w budowie komunikatywnych stron internetowych, tworzeniu cybernetycznej społeczności, którą połączy jakiś wspólny cel.

I gdybym miał określić jednym słowem to o czego się domagamy to: przynajmniej dajcie nam SZANSĘ na zmianę… czy i jak ją wykorzystamy to już inna sprawa. Chcemy demokracji, by móc decydować, by nas nie torturowano za poglądy polityczne, nie bito na demonstracjach.

A co za tym idzie – potrzebna będzie decentralizacja władzy, lepsza dystrybucja środków, oraz wszelkie reformy jak np. w służbie zdrowia. 50 procent populacji Egiptu żyje poniżej oficjalnej światowej granicy ubóstwa.

Jak działacie?

Patrzymy na Polskę, Ukrainę, Ghanę jako przykłady pozytywnych zmian. Uczymy się od was, wyciągamy wnioski. Niektórzy mówią, że Egipt nie jest gotowy na demokrację. Ale potrafiliśmy na przykład zjednoczyć siły jako opozycja, formalna czy nie i patrzeć władzom na ręce podczas wyborów prezydenckich i parlamentarnych. W każdym lokalu mieliśmy swojego człowieka, który informował czy głosowanie przebiegało popranie. Stąd mamy zdjęcia na przykład jednego z lokali, gdzie policja kordonem otoczyła wejście i pozwalała głosować tylko wybranym. Na zdjęciu widnieją ludzie, którzy przystawiają drabinę do okien pierwszego piętra, wchodzą do budynku przez toaletę, po to by zagłosować.

Manalaa.net działa na polu internetowym. W Egipcie wciąż niewiele jest stron prywatnych, a firmy w ogóle nie istnieją w sieci. Dziś jakieś 8 milinów ludzi wie jak się poruszać w Internecie, co jeszcze nie znaczy, że regularnie z niego korzysta. Oczywiście, jest to jeszcze mało, bo Egipt ma ok. 70 milionów mieszkańców, ale jednak jest to wielki potencjał. Pomagamy więc blogerom i innym upowszechniać tę technologię.

Czy dopną swego? Coraz więcej młodych ludzi dołącza, powstają nowe internetowe pamiętniki, zapiski, strony, pomysły happeningów. Jak twierdzi Alaa, takich aktywistów luźniej lub mocniej zorganizowanych jest około 10 tysięcy w całym kraju. Mają nowoczesne tec
hnologie, wiedzą jak się nimi posługiwać, są wykształceni, znają się na marketingu, informatyce, innych dziedzinach, mają pomysły, zapał i odwagę. Teraz potrzebna jest tylko szansa, szansa na zmianę.

Jarosław Sępek / sempeck.pl

 Dokument bez tytułu