Za nami komplet spotkań pierwszej kolejki fazy grupowej. Dziś obserwowaliśmy rywalizację w grupie D, w której wszystko miało być jasne. Dziś już wiemy, że jasne zgoła nic nie jest. Kamerun poległ bowiem w pojedynku z Gabonem, a remis Tunezji z Zambią też żadnej z drużyn nie zadowolił.
W pierwszym meczu spotkały się kameruńskie Nieposkromione Lwy z gabońskimi Czarnymi Panterami. Już pierwsza akcja zasygnalizowała, że Gabończycy wcale nie mają zamiaru się bronić. Kamerun odzyskał szybko kontrolę nad wydarzeniami na boisku, ale nie zmieniło to ich absolutnej nieporadności w ofensywie. Sporadycznie Emana popisywał się ładnym dryblingiem, ale efektem był tylko strzał w słupek. Natomiast Gabon kontratakował groźnie i już w 17. minucie prowadził po strzale Cousina. W pierwszej połowie Kamerun był zupełnie nieporadny. Pojawienie się Tchoyia w drugiej części gry wniosło sporo ożywienia. Ataki Lwów nabrały tempa, a Ovomo raz po raz znajdował się w opałach. Jednakże ani Eto’o, ani Webo nie potrafili zdobyć gola. I tak Pantery poskromiły Lwy, które dziś nie miały żadnych atutów przeciw grającym mądrze Gabończykom.
Jako wierny kibic Kamerunu muszę przyznać, że przykro było dziś patrzeć na poczynania podopiecznych Le Guena. Obrona spisywała się karygodnie, zwłaszcza para stoperów (doświadczony Rigobert Song i młodziutki Nicolas N’koulou), którzy zawinili przy straconej bramce. Song to jeden z największych piłkarzy w historii kameruńskiej piłki, wieloletni kapitan reprezentacji. Osobiście mogę dodać, że to mój ulubiony afrykański zawodnik wszechczasów. Dla niego to już 8 turniej PNA. Niestety, mimo że ma dopiero 33 lata, czasy jego świetności niepowrotnie minęły. Już w czasie ostatniego PNA w Ghanie wsławił się tym, że w meczu finałowym Egipt zdobył zwycięską bramkę po jego błędzie. Wielu myślało, że już wtedy zakończy karierę. Ale oddał tylko opaskę kapitańską. W tym roku zdecydowanie brakuje mu szybkości i refleksu, co w przypadku stopera jest zupełnie niewybaczalne. Być może będzie chciał wystąpić jeszcze w Mistrzostwach Świata. Byłby to dla niego czwarty mundial (w 2006 Kamerun nie zakwalifikował się do finałowego turnieju). Ale czy skorzysta na tym reprezentacja? Wielkich zawodników poznaje się po tym, że wiedzą kiedy ustąpić. Może już nadszedł ten czas?
W drugim spotkaniu zmierzyły się drużyny, które miały walczyć o drugie miejsce w grupie. Mecz nie zawiódł kibiców, ale nie usatysfakcjonował żadnej ze stron. Na początku przycisnęła Zambia, czego efektem była bramka zdobyta w 18. minucie przez Jacoba Mulenga. Miedziane Kule cofnęły się nieco do obrony, a Orły Kartaginy usiłowały za wszelką cenę wyrównać. Dopięły swego jeszcze przed przerwą, kiedy po ładnej akcji lewą stroną boiska Youssef Msakni podał piłkę do Souheila Dhaouadi, który nie miał kłopotów z umieszczeniem jej w siatce Zambijczyków. Po przerwie Tunezyjczycy próbowali wyjść na prowadzenie, jednak po kilku nieudanych próbach oddali inicjatywę Zambii. W drugiej części mecz wyraźnie stracił tempo – żadna z drużyn nie chciała zaryzykować i mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów.
Podsumowując pierwszą kolejkę, nie sposób nie zauważyć, że Wybrzeże Kości Słoniowej jest jedyną drużyną, która zdobyła jakikolwiek punkt spośród tych, które zakwalifikowały się na Mundial. Kamerun, Algieria i Nigeria swoje mecze przegrały, Ghana nie rozegrała jeszcze swojego meczu po wycofaniu reprezentacji Togo. W rezultacie, na głównego faworyta znów wyrasta Egipt, który jako jedyny z afrykańskiej czołówki potrafił zdobyć komplet punktów i to w meczu z wymagającym rywalem, jakim bez wątpienia była Nigeria. Trudno stawiać na Malawi czy Gabon w roli faworytów, a są to jedyne reprezentacje, które zdołały wygrać swoje mecze. Niemniej, sytuacja jest jeszcze dość otwarta i wszystko może się wydarzyć. Tym bardziej, że to Afryka i tutaj piłką nie rządzą żadne zasady ustalone przez europejskich ekspertów, czego dowodem są wszystkie dotychczas rozegrane spotkania
Łukasz Kalisz
Zobacz najnowsze pucharowe wiadomości i filmy w specjalnym serwisie Angola 2010.