Zanim w 33. minucie napastnik reprezentacji Nigru Ouwo Moussa Maazou zdobył w niedzielę zwycięskiego gola dla swojej drużyny w spotkaniu z faworyzowanym Egiptem, to na stadionie w Niamey wydarzyła się niecodzienna sytuacja. Obie drużyny wychodziły właśnie na murawę, a tu tymczasem ku konsternacji wielu drużyna gospodarzy prowadzona była przez… czarnego kozła.
Już po ostatnim gwizdku sędziego rozpoczęły się dyskusje. Czy czarna magia znowu dała o sobie znać? Co miał znaczyć ten czarny kozioł?
Szczególne pretensje mają przede wszystkim niektórzy fani „Faraonów”. Ich zespół w tragicznym stylu rozpoczął eliminacje do Pucharu Narodów Afryki i po dwóch seriach gier na swoim koncie ma ledwie jeden punkt w grupie G po remisie u siebie ze Sierra Leone i porażce dwa dni temu w Niamey.
Na razie wiele wskazuje na to, że siedmiokrotnych mistrzów Afryki z dużym prawdopodobieństwem zabraknie na stadionach Gabonu i Gwinei Równikowej w styczniu 2012 roku. Czy winna temu będzie czarna magia?
Dyrektor CAF czyli Afrykańskiej Konfederacji Piłkarskiej Mostafa Abdul-Menem Shatta wyśmiewa tak postawione pytanie. – Naprawdę nie rozumiem powodu dlaczego rozmawiamy teraz o jakimś czarnym koźle. Oczywiście, za to że na boisku powinni przebywać wyłącznie piłkarze, a nie inne osoby czy stworzenia, odpowiada piłkarski delegat. Z pewnością wszystko znajdzie się w meczowym raporcie. Ale czy to ten nieszczęsny kozioł odpowiada za porażkę Egiptu? – pyta sarkastycznie działacz CAF.
Takie niecodzienne sceny, jak czarny kozioł towarzyszący reprezentacji, nie są na piłkarskich stadionach Czarnego Lądu czymś zaskakującym. W 2000 roku w ćwierćfinale Pucharu Narodów Afryki spotkały się drużyny Senegalu i Nigerii. Mecz był bardzo zacięty, a przez długi okres „Lwy Terangi” prowadziły 1:0.
Dalej fragment z książki „Afryka gola! Futbol i codzienność”:
„Kiedy do końca rozgrywanego w Lagos meczu pozostawał zaledwie kwadrans, zdarzyła się nieoczekiwana i zdumiewająca rzecz. Na boisko wbiegł jeden z działaczy Nigeryjskiej Federacji Piłkarskiej i popędził w kierunku pola karnego Senegalczyków. Gra została przerwana, a intruz nagle wyciągnął z trawy dziwny przedmiot. Był to fetysz, który miał pomagać rywalowi. Oficjel, zanim został usunięty z murawy, zabrał też ze sobą rzecz, która rzekomo przeszkadzała gospodarzom w grze. Po tym incydencie Nigeryjczycy wyrównali, a w dogrywce Julius Aghahowa dołożył jeszcze jedną bramkę i to „Super Orły” cieszyły się z awansu do czołowej czwórki”.
W Niamey nikt nie myślał o usunięciu czarnego kozła i „Faraonowie” sensacyjnie przegrali 0:1. Ale czy winna jest tylko czarna magia?
Michał Zichlarz,
Afrykagola.pl