Obcy od wieków budził wśród mieszkańców Polski nie tylko zainteresowanie, ale i lęk. Działo się tak zwłaszcza w przypadku osób o czarnym kolorze skóry. Ich pochodzenie z odległej Afryki, którą Europa poznała stosunkowo niedawno, i czarny kolor, sprawiały, że „Murzyn” bywał postrzegany jako diabeł. Wraz z odkrywaniem świata dla Europejczyków, Afryka przestała być kresem naszej planety, a zaczęła funkcjonować jako kontynent zamieszkany przez dzikusów, zacofanych i zasługujących na podporządkowanie, a jednocześnie wymagających opieki ze strony białych kolonizatorów. Dziś, na początku drugiej dekady XXI wieku, Afrykanin jest uznawany przez wielu Polaków za „Murzyna”, spadkobiercę postaci z powieści Henryka Sienkiewicza o imieniu Kali, zacofanym, brudnym i zasługującym na politowanie połączone z pogardą.
Wraz z napływem coraz większej liczby Afrykanów do Polski, zaczyna dochodzić do coraz częstszych incydentów na tle rasowym. Chociaż jeszcze 50 lat temu, togijski student znany z filmu „Cafe Pod Minogą”, Mokpokpo Dravi, nie doświadczył przykrych incydentów z powodu swojego afrykańskiego pochodzenia, obecnie sytuacja zaczyna przedstawiać się zgoła inaczej. Emocje jakie towarzyszą Afrykanom i Afryce, a także kontekst słowa „Murzyn”, skłaniają do analizy postaw Polaków wobec kontynentu afrykańskiego i jego mieszkańców. Jeżeli uzupełnimy wyniki tych badań zbiorem wypowiedzi osób reprezentujących przedstawicieli świata mediów i polityki, w których pojawiają się określenia dotyczące Afryki i jej mieszkańców, otrzymamy odpowiedź na pytanie o znaczenie słów i ich kontekst, w momencie ich wypowiadania. Warto też sięgnąć po wypowiedzi samych Afrykanów, którzy mieszkają w Polsce i dysponują bardzo różnym bagażem doświadczeń.
W 2010 roku Fundacja „Afryka Inaczej”, we współpracy z firmą badawczą Millward Brown SMG/KRC, przeprowadziła pierwsze ogólnopolskie badania opinii publicznej dotyczące postaw społeczeństwa polskiego wobec imigrantów z Afryki i ich ojczystego kontynentu. Wyniki przedstawione w raporcie zebrano w dwóch etapach jakościowym i ilościowym.
Jedno z pierwszych pytań, które zostały zadane osobom uczestniczącym w badaniu, było pytanie o słowa, kojarzące się z Afryką. Wśród skojarzeń dominowały: Murzyn, pustynia, bieda, choroby, w tym przede wszystkim AIDS, wojna, dzikie zwierzęta, puszcza, safari, susza diamenty, śmiertelności dzieci i piramidy. Obok tego wyobrażenia, zaistniało drugie, związane z przyrodą i naturą, które w stanie nietkniętym można znaleźć właśnie w Afryce. Dlatego kontynent afrykański był traktowany przez ankietowanych, jako miejsce, gdzie w sumie wyjechać na egzotyczne safari. Mniejszym zainteresowaniem cieszyła się perspektywa spotkania z ludźmi. Afryka była zatem dziewicza, ale też straszna, co ograniczało liczbę osób, chętnych do pokonania dystansu dzielącego ich w hipotetycznej sytuacji wizyty na kontynencie afrykańskim.
Skojarzenia jakie mają Polacy z Afryką nie są dziełem przypadku. Zapracowały na nie lata obecności wspomnianego już Kalego z „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza. Kali-dzikus, ludożerca, posługujący się zdaniami prostymi i bezokolicznikami. Ten obraz utkwił w pamięci wielu Polaków, jeszcze na etapie edukacji w szkole. Drugim istotnym elementem determinującym postawy społeczeństwa polskiego wobec Afrykanów, są doniesienia medialne, które chociaż rzadko dotyczą Afryki, to koncentrują się wyłącznie na skrajnych przypadkach katastrof, wojen i innych klęsk, dotykających wybranych fragmentów kontynentu afrykańskiego. Jednak media tworzą z Afryki jeden worek, do którego wrzucają wszystkie złe skojarzenia, nie rozróżniając miejsca ich akcji. W rezultacie to co stanie się w Ruandzie, przekłada się później na cały kontynent.
Kolejną emocją, która towarzyszy Afryce jest litość, a przynajmniej próba jej wykreowania. Wystarczy przyjrzeć się działaniom organizacji humanitarnych i tego, jaki komunikat stoi za ich przekazem. „W Afryce panuje nędza, więc musimy pomóc tym biednym dzieciom”. Cała komunikacja wokół zagadnień afrykańskich koncentruje się wokół wzbudzenia litości, w celu pozyskania finansowego wsparcia funkcjonowania fundacyjnych czy też misyjnych struktur. Właściwie Afryka jest jedną wielką biedą, nadającą się wyłącznie do budowania studni, szczepienia dzieci i rozdawania przyborów szkolnych. Czy to w formacie reklamy na ulicach i w mediach, czy też z ambony w kościele, wszędzie tam mówi się przede wszystkim o afrykańskich problemach. Co więcej, o tym co dolega Afryce nie mówią Afrykanie, ale Polacy, przekłamując często rzeczywistość na użytek skuteczności w pozyskiwaniu darczyńców.
W czasie wolnym, zdominowanym w życiu wielu Polaków przez telewizję, szczególnie to medium ma największą szansę wykreować poglądy telewidza na Afrykę. Ze wspomnianych badań jasno wynikało, że źródłem wiedzy o kontynencie afrykańskim są programy Wojciecha Cejrowskiego i kanał Discovery. Przyjrzyjmy się obu pozycjom, najczęściej wskazywanym przez osoby, które wzięły udział w badaniach jakościowych. Cejrowski dał się już poznać jako postać, nie tolerująca mniejszości seksualnych. Swoje opinie na temat Afryki wyraził z kolei w wywiadzie przeprowadzonym przez Dariusza Rosiaka. Podkreślił w nim, że biali powinni dalej zarządzać Afryką Popierał też rozwiązania doby apartheidu praktykowane w RPA. W jego programie „Boso przez świat”, nawet jeśli wyjechał do Afryki, był widoczny wyraźny dystans, białego gringo do czarnych postaci. Cejrowski nie nawiązywał pełnego dialogu z Afrykanami, wykorzystując ich obecność przede wszystkim do realizacji kolejnego odcinka. W drugim, przywołanym przypadku, wystarczy spojrzeć na kanał telewizyjny Discovery i na język kampanii reklamujących ofertę programową tej telewizji. Drapieżniki, agresja, najdzikszy z dzikich światów, bez prawa do funkcjonowania innej rzeczywistości. Telewidz wychodzi zatem z takiego spektaklu, umocnionego misyjnymi opowieściami lub wypowiedziami działaczy organizacji pozarządowych, z przeświadczeniem, że w tej Afryce mieszkać, to mogą wyłącznie nadludzie, którzy potrafią przetrwać.
Do umacniania tego wizerunku przyczyniają się również słowa, które zostały przylepione do Afryki i jej mieszkańców, wchodząc do codziennego użytku. Słowo „Murzyn” jest we współczesnym kontekście, słowem negatywnym. Wystarczy przytoczyć sformułowania: „Murzyn zrobił swoje” albo „biały Murzyn”. O ile stosowanie tego słowa jeszcze dwadzieścia lat temu broniło się potrzebą nazywania mieszkańców Afryki, to obecnie jego znaczenie jest negatywne. Tak odbierają to Afrykanie, którzy w Polsce mieszkają i znają już dobrze język polski. Murzyna oznacza dziś kogoś gorszego, kim można pomiatać, kogo można gnębić. Dochodzi jednak do kuriozalnych sytuacji, kiedy Afrykanin mieszkający w Polsce prosi, aby nie zwracać się do niego per Murzyn, a Polak odpowiada mu, że skoro jest z Afryki i jest czarny, to jest Murzynem, i nie powinien mieć pretensji do tego słowa. Oprócz Murzyna, o którym jeden z polityków PSL powiedział, że są wydajniejsi i dlatego ich wynajął, osoby życia publicznego oraz media, zaliczając kolejne wpadki. Wpadki o tyle bezbolesne, że w Polsce nie ma licznej afrykańskiej diaspory, która reagowałaby na przejawy dyskryminacji werbalnej. Poseł Jarosław Gowin mówił niedawno, że jego partia jest „ostatnią nadzieją białych”. Inny parlamentarzysta wysyłał polityczną opozycję do bantustanu. Z kolei po wyborze Baracka Obamy na prezydenta, z sejmowej mównicy padło sformułowanie, że ten wybór będzie oznaczał koniec cywilizacji białego człowieka. Nie lepiej dzieje się w świecie mediów. I tak okładka jednego z katolickich pism dla dzieci wyrażała smutek czarnego malucha na okładce, który mówił do siebie: „Szkoda, że modlitwa nie rozjaśnia skóry”.
Ten negatywny stosunek do Afrykanów, wynikać może z przeświadczenia Polaków, że w zestawieniu z przybyszem z Afryki okażą się wreszcie lepsi. Niezrozumiałe jest też lekceważenie osób o czarnym kolorze skóry w narodzie, który wciąż w większości deklaruje się za katolicki, a więc oddający cześć nie komu innemu, jak Czarnej Madonnie.
A jak postrzegają Polaków Afrykanie? W tym przypadku wyróżnić należy dwie grupy afrykańskich imigrantów, którzy znaleźli się w Polsce. Pierwsza przyjechała do naszego kraju jeszcze przed 1989 rokiem. Ci, którzy w Polsce zostali posługują się bardzo dobrze językiem polskim i rozumieją więcej, niż nowe pokolenia Afrykanów, które trafiają do Polski. W opinii tych, nazwijmy ich starymi, Afrykanów można spotkać się z opiniami, że jawna agresja na ulicy wobec obcokrajowców pojawiła się wraz ze zmianą ustrojową w naszym kraju. Z kolei młodsze stażem pobytu w Polsce pokolenia, często wyrażają skrajne opinie, w zależności od bezpośrednich doświadczeń i miejsca zamieszkania. Okazuje się bowiem, że o ile w Warszawie czarny przechodzień nie będzie budził aż takiego zdziwienia, to w przypadku np. Białegostoku czy Wrocławia, cytując za Pawłem Smoleńskim, „czarny długo nie pożyje”. Afrykanie są też coraz bardziej wyczuleni na to jak o nich się mówi i jak nazywa.
Według raportu Fundacji Helsińskiej, przygotowanego w 2010 roku, z badań wśród osób, które doświadczyły przemocy ze względu na swoje pochodzenie etniczne, rasowe lub narodowe, najbardziej narażeni na wyzwiska są ci obcokrajowcy, którzy wyraźnie różnią się od otoczenia swoim kolorem skóry. Są nazywani czarnuchami, bambo, asfaltami, i nie są to przypadki odosobnione. Spotykają się również z postawą wrogą, domagającą się wręcz ich powrotu do Afryki. W przypadku ataku, do którego najczęściej dochodzi w miejscach publicznych, nie mogą jednak liczyć na gwarantowane wsparcie świadków. Część świadków reaguje, inni tylko przyglądają się zdarzeniu, co bardzo przypomina polską apatię, towarzyszącą obojętności na przemoc.
Zjawisko, które można zaobserwować w Polsce, na styku spotkania Polaków i Afrykanów, trudno jest jednoznacznie sklasyfikować. Polacy wciąż postrzegają Afrykanów jako tych gorszych, dzikich, brudnych. Traktują ich trochę lepiej niż Romów, którzy w badaniach Fundacji „Afryka Inaczej”, na skali porównawczej wypadli najgorzej spośród wszystkich grup etnicznych bądź przypisanych do poszczególnych kontynentów. Chociaż w trakcie badań jakościowych można było usłyszeć zdanie, że „niech tam sobie będzie”, to wniosek wyciągnięty z większości opinii zebranych w czasie tych badań mógłby brzmieć: Czarni są OK, ale niech siedzą cicho.
To, czy i jak szybko negatywne skojarzenia i emocje znikną z wyobrażeń Polaków, będzie zależeć od systemu integracji obywateli państw afrykańskich. Równie istotnym elementem będzie też otwartość samych Afrykanów. Jeżeli nie dojdzie do procesu dobrowolnego zamykania się w odrębnym getcie, to w miastach, gdzie Afrykanów pojawia się coraz więcej istnieją przesłanki do nawiązania dialogu ze społeczeństwem przyjmującym, czyli Polakami. Jak pokazują doświadczenia Fundacji „Afryka Inaczej”, otwarte dla wszystkich imprezy masowe i projekty poświęcone przybliżaniu kultury i tradycji Afryki, cieszą się dużym zainteresowaniem. Chociaż negatywne skojarzenia z kontynentem afrykańskim czy też słowo Murzyn nie odejdą jeszcze szybko do lamusa, to sposobem na ich uboczne skutki będzie wzajemne poznanie. Bo jak sami Polacy przyznali się w czasie badań „Afryki Inaczej” niewiele wiedzą o świecie.
pś