Pocztówka z Nigru: Poranek u Farfaru

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Pocztówka z Nigru: Poranek u Farfaru

Jeszcze po ciemku budzą sie pasterze. Noce w grudniu i styczniu są potwornie zimne, a do okrycia mają tylko koce. Zziębnięci kucają przy ognisku. Nadchodzi pora dojenia, najpierw krów, potem kóz.

Ich posiłkiem, który musi starczyć pasterzowi na cały dzień, jest mleko z kaszką z prosa. Mleka jest pod dostatkiem, z kaszą trochę gorzej.

Dojenie odbywa się tu inną metodą niż u nas. By krowa oddała mleko, musi czuć bliskość cielęcia. Gdy więc cielak podje sobie trochę, chwyta się małego, przywiązuje do przedniej nogi krowy, tak, by nie sięgał do wymion i dopiero wtedy można przystąpić do dojenia. Taką samą metodę stosują Tuaregowie przy dojeniu wielbłądów. Trudno mi sobie wyobrazić, jak takie zwierzę zareagowałoby na metalowa dojarkę…

Każda krowa ma swoje imię. Przed wyjściem w poszukiwaniu paszy, gospodyni żegna się z każdym zwierzęciem po kolei. Najwięcej czasu spędza z ukochaną przewodniczką stada. Jeśli ktoś wątpi w możliwość nawiązania kontaktu z bydłem, niech przyjrzy sie dokładnie, jak krowa może łasić sie do swojej pani.

Gdy wyruszają, nikt nie musi poganiać zwierząt. Pasterz rusza, a zwierzęta same podążają za nim. Wiedzą z kim i gdzie zmierzają. Ufają mu.

Fulbeje naprawdę kochają swoje krowy, a krowy kochają ich.

Władysław Rybiński

 Dokument bez tytułu