Po festiwalu „Skrzyżowanie kultur”

afryka.org Kultura Muzyka Po festiwalu „Skrzyżowanie kultur”

Nie lubię podsumowań, bo zawsze lepiej, gdy piękne rzeczy trwają… Poprzedni warszawski tydzień (8-16 września) był niesamowicie bogaty muzycznie. Nie słyszałem o dwóch poprzednich edycjach. Ale tegoroczna trzecia była rewelacyjna!

Stolica gościła świat (i to jaki!). Spory namiot, jak u Tuaregów, tyle że pod Pałacem Kultury i Nauki. Kiedy pojawił się pomysł, by zaprosić Amazonki z Gwinei, wiedziałem, że impreza się uda.

Po klasycznym koncercie otwarcia w Filharmonii Narodowej, udaliśmy się już pod namiot. Tam pierwszego dnia czekała prawdziwa uczta. Qawwali i flamenco. Czułem jakbym czytał encyklopedię. Na scenie było słychać, prawie że widać ,drogę Romów od Indii, przez cała Europę aż do Andaluzji. Nie tylko to. Kawałek skomplikowanej historii tej części Hiszpanii, gdzie Arabowie zostawili dużo dobrego. Tak właśnie odebrałem ten koncert. A na scenie królowali uduchowiony Faiz Ali Faiz z Pakistanu oraz hiszpański duet Duquende/Chicuelo.

Codziennie tłumaczyłem w Centrum Łowicka warsztaty bębniarskie prowadzone przez mistrza djembe Aly z Gwinei. Sympatyczna atmosfera panowała, a załoga przyjechała z bębnami z Poznania, Wrocławia, Łodzi… Nauczyliśmy się rytmów leśnych, rolników i z gwinejskiego wybrzeża.

Potem widziałem uroczą Mari Boine z Samilandu (Laponia, Norwegia). Słuchałem kilka utworów jej (poznałem niedawno). Pomyślałem , że fajna muzyka. I tyle. Jednak koncert był świetny. Spokój, napięcia, energia i Mari…. kilka osób nieśmiało tańczyło na początku, potem szamańsko-pogańskie rytmy w nowoczesnym brzmieniu zawładnęły namiotem.

Piątek był moim dniem. Miałem przyjemność prowadzić koncert Amazonek z Gwinei. Piękne stroje, tańce, śpiew….no i niesamowite solówki dziewcząt na djembe. Rytmy, energia, szybko, jak fala wylały się przed scenę… Nikt już nie siedział, taneczny żywioł burzył wszystko pod namiotem.

Podczas krótkiej przerwy, zaprosiłem rodaka Pako Sarra z gitarą. Udało się wprowadzić sympatyczny, spokojny klimat. Amazonki wróciły w nowych kreacjach i od razu podniosły jeszcze bardziej i tak mocno tropikalny klimat pod namiotem.

Djembe, balafon, dundun, solówki, tańce… Wszystko brzmiało. W ostatnim dniu festiwalu starałem się zobaczyć dwa wydarzenia. Udało się przez chwilę posłuchać ciekawego występu Trilok Gurtu/Arke String Quartet (Indie-Włochy) w Teatrze Muzycznym Roma. A że miałem niedaleko do namiotu koncertowego, zdążyłem jeszcze na kolejną dawkę flamenco, czyli Vicente Amigo z Hiszpanii… na więcej koncertów nie było czasu. Niestety.

Następnego dnia widziałem jak panowie rozmontowali namiot. Został tylko dach. Wszystkie dźwięki uciekły i na pewno krążą nad miastem. Liczę, że naładują tak mocno warszawską atmosferę, że wystarczą do następnego razu. Za rok.

Mamadou

 Dokument bez tytułu