Reprezentacja Malawi pojawiła się na piłkarskiej mapie świata pod koniec lat 60′. Zanosiło się na narodziny nowej potęgi w regionie, kiedy w jednym ze swoich pierwszych meczów międzynarodowych wygrali z Botswaną aż 8-1. Malawi położone w Afryce południowo-wschodniej, gdzie tradycje piłkarskie nie są zbyt silne, rywalizowało zarówno ze swoimi południowymi jak i wschodnimi sąsiadami w rozgrywkach COSAFA i CECAFA.
Rzeczywistość okazała się jednak niezupełnie różowa dla malawijskich Płomieni. Awans do Mistrzostw Świata był zawsze nieosiągalny, a awans do Pucharu Narodów Afryki udał się tylko raz, w roku 1984. Jedyny punkt zdobyli w meczu z Nigerią, remisując 2-2 (mimo, że prowadzili już 2-0). Pozostałe mecze przegrali z Ghaną (1-0) oraz z Algierią (3-0).
Największe sukcesy piłki z Malawi związane są z rozgrywkami regionalnymi. Lepiej radzili sobie we wschodnioafrykańskim CECAFA, która jest zdecydowanie słabiej obsadzona niż południowy odpowiednik COSAFA. W COSAFA dwa razy byli drudzy i raz zajęli trzecie miejsce. W CECAFA wygrywali trzy razy, a aż sześć razy stawali na podium, z tym, że ostatni raz 20 lat temu. Od tamtej pory reprezentacja Malawi nie może się wygrzebać z kryzysu.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest malawijska super-liga, która należy do najsłabszych w regionie, o ile nie w całej Afryce. Aktualnie trwają prace nad reanimacją ligi, którym patronuje sam prezydent Bingu Wa Mutharika. W grudniu podjął on akcję promocyjną zachęcającą sponsorów do inwestowania w rodzimy futbol. Inicjatywa ma szansę na sukces, ze względu na to, że ostatni rok był dla Płomieni bardzo dobry. Reprezentacja narodowa awansowała do kolejnej rundy eliminacyjnej, a drużyny młodzieżowe U-17 i U-20 dobrze radzą sobie w rozgrywkach afrykańskich.
Największą nadzieję w serca Malawijczyków wlali jednak zawodnicy drużyny narodowej. Po zaciętej walce do samego końca udało im się awansować z bardzo trudnej grupy eliminacyjnej i przejść pierwszą fazę eliminacji do Mistrzostw Świata i Pucharu Narodów Afryki. O awans walczyli z Egiptem i Demokratyczną Republiką Konga oraz outsiderami z Dżibuti. Zagrali bardzo mądrze wygrywając wszystkie mecze u siebie i zdobywając komplet punktów w Dżibuti. Emocjonujący był zwłaszcza mecz z Egiptem, gdzie zwycięską bramkę zdobyli w ostatniej minucie doliczonego czasu gry.
Żeby jednak pojechać do RPA lub Angoli będą musieli powalczyć w kolejnej grupie eliminacyjnej. Tym razem czekają na nich Słonie z Wybrzeża Kości Słoniowej, Narodowy Słoń z Gwinei i rewelacja eliminacji – Ogiery z Burkina Faso. Tę rundę Płomienie rozpoczną od wyjazdowego meczu z faworytami – Wybrzeżem Kości Słoniowej – już 3 marca.
Jeśli chodzi o gwiazdy, to Malawijczycy nie mają się czym pochwalić. Spora część reprezentacji występuje w silnej lidze południowoafrykańskiej, ale raczej nie odgrywają tam pierwszoplanowych ról. Najlepsi strzelcy eliminacji to Esau Kanyenda i Chiukepo Msowoya. Pierwszy z nich występuje w lidze rosyjskiej, a drugi jest gwiazdą rozgrywek rodzimej ligi.
Najważniejszą postacią drużyny jest jej charyzmatyczny trener, niegdyś dobry piłkarz, Kinnah „Elektryczny” Phiri. To on była kapitanem drużyny, która w latach 70′ sięgała po CECAFA. W roku 1982 zauważyli go działacze z Arabii Saudyjskiej z klubu Sharja FC i zaproponowali mu pensję wysokości 25000 $ miesięcznie. Rząd Malawi zablokował wtedy transfer, gdyż obawiał się, że Phiri może zmienić nie tylko klub ale i obywatelstwo. Phiri rozczarowany postępowaniem władz wymknął się z kraju do Suazi, gdzie spędził ostatnie lata swojej kariery zawodniczej i gdzie też zaczął pracować jako trener z drużynami klubowymi i reprezentacją. Phiri przejął kontrolę nad reprezentacją tuż przed niedawno zakończonymi eliminacjami, po niepowodzeniach jakimi zakończyli pracę z Płomieniami trzej kolejni obcokrajowcy.
Zwycięstwa nad Egiptem i DRK zapewniły trenerowi rzesze wielbicieli i silną pozycję. Pozostaje on także optymistą jeśli chodzi o kolejny krok w drodze do mundialu: „Jesteśmy jak zamknięta księga. I to nas wyróżnia. Nasi rywale nas nie znają i nie wiedzą nic o naszym stylu. My wiemy o nich wszystko. Oni mają wiele indywidualności i graczy występujących w Europie. My nie mamy wielkich nazwisk, ale mamy drużynę, która jest naszą największą bronią”.
Łukasz Kalisz