Południowa Afryka jest liderem wśród państw Afryki, w ogólnym rankingu medalowym. W 100-letniej historii występów olimpijskich, południowoafrykańskiej ekipie, udało się zdobyć 69 krążków. Z Aten przywieziono 6 medali, w tym jeden złoty. Jak będzie tym razem?
Łyk historii…
Miejscem debiutu Południowoafrykańczyków na Igrzyskach Olimpijskich, był Londyn. Wówczas świetna postawa sprintera, Reggiego Walkera, dała pierwsze, historyczne złoto. Srebrny krążek dołożył także Charles Hefferon, który w kontrowersyjnych okolicznościach przegrał w biegu maratońskim z Dorando Pietrim.
Jak się okazało, było to tylko przetarcie przed prawdziwą rywalizacją. Już cztery lata później, w Sztokholmie, Południowa Afryka wylatywała z dorobkiem sześciu krążków. Warto zaznaczyć, że wynik z 1912 roku, jest ciągle najlepszym w historii tego państwa. Do dziś bowiem nie udało się powtórzyć wywalczenia czterech złotych medali. Do tego ogromnego sukcesu przyczynił się m.in. Kenneth McArthur, który wyprzedził w biegu maratońskim swego rodaka – Christiana Githsama.
Miejscem kulminacyjnej dyspozycji popularnych Bafana, była Antwerpia. Podczas Igrzysk rozgrywanych w Belgii, Południowa Afryka ustanowiła swój medalowy rekord wszechczasów. Zdobycie dziesięciu krążków, podczas jednej Olimpiady, zostało powtórzone zaledwie raz, 32 lata później w Helsinkach. W czasie Igrzysk w Antwerpii, objawił się talent Beila Ruuda, który zdobył złoto na 400 metrów, brąz na 800 metrów i srebro w sztafecie 4x 400 metrów.
Kolejne Igrzyska Olimpijskie nie były już tak wielce udane dla Południowoafrykańczyków. W klasyfikacjach medalowych plasowali się coraz niżej, aż do roku 1936, kiedy to z dorobkiem zaledwie jednego srebra, opuszczali Olimpiadę w Berlinie. Po Igrzyskach w Rzymie, w 1960 roku, na Południową Afrykę nakładano kolejne sankcje, które były wynikiem prowadzonej przez ten kraj polityki apartheidu. Kary zniesiono dopiero przed Olimpiadą w Barcelonie. Na pierwszych od 32 lat Igrzyskach, Bafana spisali się poniżej oczekiwań, gdzie zdobyli raptem dwa srebrne medale.
Wiara czyni cuda…
Południowa Afryka oferuje swoim lekkoatletom najlepsze w Afryce warunki do trenowania i przyzwoite pieniądze, które niestety nie są oczywistym zjawiskiem na Czarnym Lądzie. Z wysokiego poziomu szkolenia kadry, postanowił skorzystać Oscar Pistorius, będący jedną z najbardziej kontrowersyjnych postaci, przed zbliżającymi się Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie.
Nie posiada własnych nóg, a jednak do ostatnich dni walczył o olimpijski paszport. Porusza się za pomocą specjalnych protez wykonanych z włókna węglowego, które umożliwiły mu to, o czym zawsze marzył – rywalizację z pełnosprawnymi.
Oscar Pistorius przyszedł na świat 22 lata temu, w Sandton, obecnie ekskluzywnej dzielnicy Johannesburga . Po urodzeniu, lekarze zdiagnozowali u niego wrodzoną wadę kości strzałkowych. Rodzice długo nie zwlekali, decydując się na całkowitą amputację nóg. Protezy pozwoliły mu jednak na uprawianie sportu. Będąc dzieckiem grywał w tenisa, piłkę wodną, rugby, a nawet zdarzyło mu się spróbować wrestlingu. Przełomowym momentem okazała się kontuzja kolana, która zapoczątkowała jego zamiłowanie do biegania. Od tamtej pory, Oscar skupił się wyłącznie na krótkich dystansach.
Swoją karierę rozpoczął na paraolimpiadzie w Atenach, gdzie niespodziewanie zajął 3. miejsce. Niemalże od razu opinia publiczna nadała mu przydomek „ Blade Runner” . Całkowita dominacja na bieżniach dla niepełnosprawnych, zrodziła pomysł o ubieganie się o prawo do startu z pełnosprawnymi sportowcami. Jego starania wzbudziły początkowo zachwyt i współczucie, lecz z biegiem czasu, kiedy pozytywna opinia zaczynała być coraz bardziej realna, Oscar stał się obiektem ataku innych sportowców. Zaczęto robić niezliczone ilości badań, mające na celu udowodnienie, że protezy Pisotoriusa, dają mu znaczną przewagę nad jego konkurentami. Dzięki nim, Oscar miał mieć dłuższy krok, a wysiłek miałby być nieporównywalnie mniejszy, w stosunku do innych sportowców. Testy wykazały, że faktycznie Południowoafrykańczyk ma przewagę, lecz Trybunał Arbitrażowy pozwolił mu startować wśród pełnosprawnych lekkoatletów. Decyzja ta jest niepodważalna.
Niestety, nic nie zastąpi prawdziwych nóg. Oscar Pistorius musi osiągnąć wymagany czas, aby wyjechać ze swoją reprezentacją na Igrzyska Olimpijskie. Jak dotąd niepełnosprawnemu biegaczowi nie udało się zejść poniżej 45,55 s. Chociaż szanse na wyjazd są z każdym dniem coraz mniejsze, Oscar nie traci nadziei, że znajdzie się w sztafecie 4 x 400 m. Krajowa federacja bowiem nie ogłosiła jeszcze nazwisk biegaczy, którzy wystąpią na tym dystansie. Fachowcy przestrzegają jednak przed tym rozwiązaniem, gdyż protezy mogą spowodować upadek niejednego zawodnika podczas przekazywania „pałeczki”.
Nadzieje na złoto…
Niezależnie od dalszych losów Oscara Pistoriusa, Południowoafrykańczycy mają swojego faworyta, do zdobycia nawet olimpijskiego złota. Mbulaeni Mulaudzi jest obecnie trzeci na tegorocznych światowych listach. Z wynikiem 1:46:61 ustępuje jedynie Sudańczykowi, Abubakerowi Kakiemu i Kubańczykowi, Yemierowi Lopezowi. Ma na swoim koncie spore sukcesy, takie jak olimpijskie srebro z Aten, czy halowe mistrzostwo świata. Oba tytuły zostały wywalczone na koronnym dystansie 800 m.
Obecnie w Południowej Afryce nie zanosi się na wielkie olimpijskie osiągnięcia. Nastały lata chude, które trzeba przezwyciężyć. Miejmy jednak nadzieje, że Południowoafrykańczycy będą mieli podczas zbliżających się Igrzysk, powody do dumy.
Maciek Bartoś