Opozycja bez lidera

afryka.org Wiadomości Opozycja bez lidera

Zimbabweańska opozycja wzywa swoich sympatyków do urządzenia politycznego pogrzebu dla Mugabe i jego partii, Zimbabwe African National Union – Patriotic Front (ZANU-PF). Wzywa do głosowania na lidera opozycyjnego Movement for the Democratic Change (MDC), Morgana Tsvangirai'a. Działacze MDC chcą też, aby do Zimbabwe przyjechała misja pokojowa, która zadba o właściwy przebieg kampanii wyborczej i drugiej tury wyborów.

W Zimbabwe, od marcowych wyborów, nakręca się spirala przemocy. Mugabe i jego ludzie oraz podporządkowane mu wojsko i policja mają prześladować opozycję. Według MDC zginęło już ponad 30 sympatyków Tsvangirai'a. Setki innych trafiło do szpitala po pobiciu przez proprezydenckie bojówki weteranów i młodzieżówki ZANU-PF. Mugabe chce przemocą utrzymać się przy władzy. Tym bardziej, że w pierwszej turze przegrał kilkoma procentami z Tsvangirai'em, 42% wobec prawie 48%, które zdobył lider MDC.

Sam Mugabe przyznał w ubiegłym tygodniu, że porażka w pierwszej turze była „dużą klęską”. Nie opuszcza go jednak nadzieja, że przedłuży swoje 28 lat u sterów władzy Zimbabwe, które przejął w 1980 roku.

Tymczasem opozycja na wiecu w Bulawayao, na który przyszło 10 tysięcy zwolenników MDC, wezwała do pogrzebania Mugabe i jego politycznego zaplecza, czyli ZANU-PF. „Pogrzebiemy ich tak, że już nigdy nie powrócą” – można było usłyszeć z ust zwolenników Tsvangirai'a. Jednak wszystko zależy od drugiej tury wyborów. Jej termin został wyznaczony na 27 czerwca i opozycja chce, aby do tego czasu do Zimbabwe przyjechały siły pokojowe. Miałyby one składać się z żołnierzy z krajów członkowskich należących do Southern African Development Community (SADC). Misja pokojowa zagwarantowałaby, że w Zimbabwe nie dojdzie do aktów przemocy, których ofiarą stają się działacze opozycji. Pomysł ten popiera także znany południowoafrykański noblista, arcybiskup Desmond Tutu.

MDC domaga się też jak najszerszego dostępu mediów do lokali wyborczych. Ale Mugabe jest temu niechętny. Juz wcześniej odmówił prawa wstępu międzynarodowym obserwatorom z Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i Unii Europejskiej, uważając ich za swoich wrogów.

Sam Tsvangirai wciąż nie wraca do Zimbabwe. Boi się o swoje życie. Pomimo wcześniejszych zapowiedzi, że wróci już w weekend, przed przyjazdem do jego ojczyzny powstrzymują go pogłoski o planowanym zamachu. Według MDC popierająca Mugabe armia, zaangażowała już 18 snajperów, którzy mają zastrzelić Tsvangirai'a.

Obserwatorzy życia politycznego w Zimbabwe twierdzą, że przedłużająca się nieobecność Tsvangirai’a w jego ojczyźnie osłabi szeregi opozycji. Podczas, gdy lider opozycji przebywa poza granicami kraju, członkowie i sympatycy MDC są represjonowani. Brakuje im przywódcy, który przeprowadziłby ich przez trudny czas oczekiwania na drugą turę. Traci też wizerunek Tsvangirai’a. Przy nim Mugabe, który jest w stanie trzymać w karbach opozycję wydaje się być „mocarzem” zimbabweańskiej polityki. Każdy dzień bez Tsvangirai’a pracuje na korzyść Mugabe.

A tak Tsvangirai mówił tuż przed wyborami 29 marca br.

ostro

 Dokument bez tytułu