„Oko widzi teraźniejszość, ucho słyszy historię”

afryka.org Czytelnia Czytelnia „Oko widzi teraźniejszość, ucho słyszy historię”

Mnożą nam się bohaterowie, przeprawiający się przez dzikie rzeki Konga, walczący z krokodylami w Gabonie, uciekający przed wojskami najbardziej nieprzejednanych afrykańskich tyranów…Gdzie w tym wszystkim jest Afryka? Nie ma. Ponieważ na pytanie: czy chcę mówić o moich przygodach w Afryce czy o Afryce w moich przygodach, większość z nich wybierze pierwszą odpowiedź.

Ktoś ostatnio starał się mi udowodnić, że wystarczy poznać kilka słów danego języka żeby dogadać się z ludźmi, a nie trzeba go znać, jak ja twierdziłam. Oczywiście, aby się porozumieć w sprawach kupna manioku, znalezienia drogi, czy przeżycia trzech tygodni, wystarczy podstawowa znajomość obcego języka. Rozumiem, że wszędzie za pomocą gestów, kilku słów i dobrej woli, znajdziemy miskę ryżu i dach nad głową, a nawet prawdziwych przyjaciół. Ale czy jeśli chcemy zrozumieć, na czym polega kultura, wystarczy wiedzieć jak powiedzieć „dzień dobry”? Do tego właśnie potrzebny jest język, z jego symboliką, ukrytymi znaczeniami.

Dla nas pustynia to po prostu pustynia, śnieg to śnieg. Dla Tuarega istnieje kilka określeń pustyni, dla Eskimosa kilkadziesiąt określeń śniegu. Nie zapominajmy, że nadal kultura wielu grup etnicznych w Afryce jest kulturą słowa mówionego, a słowo to ma siłę, ponieważ jest czymś nietrwałym i niewidocznym a więc magicznym. Jadąc do Afryki najczęściej porozumiewamy się z ludźmi jednym z języków dawnych kolonii. Należy jednak pamiętać, że języki te dla Afrykańczyków są prawie zawsze drugim językiem, i posługują się oprócz tego języka, językiem macierzystym tzw.mother tongue.

Języki europejskie, i czasami języki afrykańskie, służą jako lingua franca dla Afrykańczyków zamieszkujących dany kraj, ponieważ ten kraj, jak i język został Afrykańczykom narzucony i nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi granicami zasięgu danej kultury. Każdy, kto nauczył się innego języka, z pewnością miał czasami problemy z wyrażeniem swoich myśli, ponieważ, myśli w swoim mother tongue, a wyrazić je musi w drugim języku, w którym często nie znajduje odpowiednich słów. Tak samo Afrykańczyk mówiący po angielsku czy francusku, z pewnością nie wyraża w pełni siebie, ponieważ nie jest to dla niego jego język macierzysty.

Język bowiem odzwierciedla zachowania społeczne i kulturę. W Afryce często różnych form jednego języka używa się do rozmowy z różnymi grupami społecznymi. Często pewne grupy społeczne posiadają swój tajemny język. Wiedząc o tym wszystkim, można się zacząć zastanawiać czym pustynia jest dla Tuaregów, a śnieg dla Eskimosów. Poznanie kilku słów jest jak zanurzenie ręki w misce wody, znajomość języka, jak kąpiel w jeziorze. Taka jest różnica między porozumieniem a poznaniem.

Nie ma problemu z komunikacją uczestnik safari w Kenii. Tam odległość między nim a prawdziwym życiem jest większa niż gdyby w ogóle nie wyjeżdżał ze swojego kraju. Bo przecież tu też może zobaczyć popisy prawdziwych Afrykańczyków.

Co na celu mają takie wyprawy? Bo na pewno nie przybliżenie Afryki. Nie pokazują jak Afryka jest nam bliska i jakie są podobieństwa, pokazują właśnie wszystkie różnice, wypuszczając szczęśliwych turystów z błogim przeświadczeniem komfortu swojego położenia. To jest chyba punkt łączący turystów z poszukiwaczami przygód, o ile cele są inne i jedni i drudzy wracają do domu szczęśliwi. Jedni, bo udało im się uciec z paszczy lwa i pokonać swój strach, drudzy, bo zetknęli się z czymś "dzikim" i nie muszą na szczęście z tym czymś zostawać. Nie wgłębiając się w poznanie, tworzą opinie o odwiedzanym świecie.

Każdy ma oczywiście prawo jeździć i odczuwać Afrykę jak chce, i wypowiadać swoje opinie na jej temat. Sęk w tym, że bohaterowie wypraw na krokodyle i turyści, kształtują wizerunek Afryki w Polsce. Jedni i drudzy wracają nie rozumiejąc kultury a jedynie, kilka słów. Ponieważ jadąc do Afryki, nie wystarczy zabezpieczyć się przez tyfusem, spakować dobrze plecak i trzymać kciuki, aby ujść z życiem. Myślę, że przede wszystkim trzeba się na Afrykę przygotować. Otworzyć się na inność, nie obcość, ale właśnie inność. Patrzeć, słuchać i myśleć.

Marta Jackowska

 Dokument bez tytułu