Obama, czyli dokończenie pewnego dzieła

afryka.org Czytelnia Blog Mamadou Diouf Obama, czyli dokończenie pewnego dzieła

Bob Marley, syn Cedelli Booker i Norvala Marleya. Matka była czarna a ojciec biały. Marley dokonał natomiast wyboru. Kultura Czarnych go wychowała, więc wybrał ją. Było to na początku lat 60′. Kilka dni temu świat śledził pewną ceremonię. Nie było to otwarcie igrzysk olimpijskich. Pewien biało-czarny, czarno-biały, słowem metys, jak słynny Bob Marley, obejmował najwyższy urząd w USA.

Starożytni Rzymianie mówili „mixticius” na osobę o wielokulturowym pochodzeniu, ale to portugalski język wylansował (w roku 1615) słowo „metis” w potocznym znaczeniu. W przypadku Marleya strona matki walczyła z ojcowskim pochodzeniem. Prezydent Obama natomiast idzie za filozofią Arystotelesa: bedzie szukał złotego środka. I dobrze. Jego poprzednicy ciężko torowali ścieżkę, co trwało dziesiątki lat. Opłacało sie. W końcu pojawił się Obama na zalanym krwią niektórych dywanie.

Barack Obama dogonił historię swojego kraju. Na wirażu. Ta uciekała, jak sprinterka na dopingu. Ten niesamowity bieg zamienił się w maraton. George Waszyngton dał sygnał startu. George, ojciec narodu amerykańskiego przygotował Deklarację Niepodległości. W niej można przeczytać: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi życie, wolność i swoboda ubiegania się o szczęście”… Na tej podstawie walczył przeciwko Anglikom. Co się stało potem? Zabrakło odwagi i konsekwencji. Waszyngton był ojcem tylko części narodu. Czarni, Indianie czekali na matkę. Ktoś powie, że były to inne czasy. Tak. Czasy takie, że Anglia chciala dalej mieć swoją amerykańską kolonię…

Mimo tej szlachetnej postawy, Waszyngton nie zrezygnował z posiadania niewolników. Najważniejsze osobistości historii USA były ich właścicielami. Dlaczego czarni mają ich uważać za bohaterów? Ci panowie są bohaterami białych Amerykanów. Tylko Białych.

Malcom X (zamordowany w 1965), Martin Luther King (zamordowany w 1968), zapłacili najwyższą cenę w torowaniu drogi ku naturalnym prawom człowieka. Mohamed Ali i wielcy artyści jak Miles Davis, Duke Ellington… każdy miał swój wkład rozwijając talent w danej dziedzinie.

Umysł na szczęście jest bezbarwny! Lekkość nie ma koloru!

Zanim pojawił się Obama był człowiek na innym kontynencie. Niedawno obchodził 90. urodziny. Miewa się świetnie i nazywa się Nelson Mandela. Historia czarnych mieszkańców RPA i USA jest bliźniaczo podobna. Symbol Mandeli jest nadal silny na świecie.

Za autorytety moralne uznaję jedynie Jana Pawła II i Mandelę. Osobiście. Nikt ze współczesnych nie zrozumiał (i postępował) lepiej relacji międzykulturowych, między grupami etnicznymi, kontynentami, jak ten mój ulubiony duet.

Obama jest dziś potężnym symbolem integracji. Barack łączy. Oby tak przez całą kadencję. Jego wybór nie jest „klęską kultury białej”, lecz pokazuje odwrotną tendencję od tego, co się dzieje w niektórych rejonach Afryk ( i świata). Mam na myśli Somalię, Kongo i Darfur. Co Obama na problemy pierwszego kontynentu? Na pewno będzie wrażliwy na kłopoty kontynentu dziadków po stronie ojca. Ale bądźmy realistami. Zjednoczone Stany Ameryki to nie Unia Afrykańska! Afryka ma swoje problemy, ale także bogactwa w ziemii i ludziach. Musi sama się uporać z trudnościami. A że Obama będzie jej życzliwy, jestem przekonany.

Mamadou

 Dokument bez tytułu