Rekordowa frekwencja na Stadionie Narodowym stała się przyczyną dyskusji i komentarzy, które przetoczyły się przez Internet i media. O co poszło? Jak możecie się domyślić, o spotkanie z uzdrowicielem z Ugandy. Czy powinno nas jednak dziwić, że tysiące osób postanowiły przyjść na stadion, gdzie oczekiwały uzdrowienia i wsparcia?
W Polsce tradycja uzdrowicieli, szeptuch, czy też babek istnieje od wieków. Jedno jeździli do Orli, inni ulegali wzrokowi Kaszpirowskiego albo wierzyli Nowakowi, energetyzującemu butelki z wodą. Od wieków jest tak, że człowiek będzie szukał pomocy w świecie niewytłumaczalnym ludzkim rozumem. Owszem korzysta z tego wielu szarlatanów. Zwróćmy jednak uwagę na pewien wątek w całej tej sprawie.
W Polsce, co wynikało z badań opinii publicznej, przeprowadzonych przez nasza fundację, respondenci deklarowali przekonanie, że Afryka jest kontynentem, gdzie są szamani, czary i magia. Dziwi fakt, że nie dostrzegali siebie samych, jako funkcjonujących w podobny sposób. Wiele osób żyje w przekonaniu, że coś może przynosić nieszczęście, że przyszłość da się przewidzieć, a nadprzyrodzone znaki próbuje odnaleźć się na szybach lub drzewach. I to nas właśnie łączy na całym świecie. Czy będzie to Chińczyk, który wierzy w rzekomą moc sproszkowanego rogu nosorożcu, Polak, który oczekuje cudownego uzdrowienia, czy też Togijczyk, przekonany o sile dżudżu. I to właśnie łączy wielu ludzi, i jeszcze raz pokazuje, że wcale nie jesteśmy tacy różni od siebie.
jan