Nigeria w Polsce: Favour Peters

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Nigeria w Polsce: Favour Peters

Do Polski przyjechałam w październiku 2005 roku. Wybrałam ten kraj, ponieważ wcześniej przyjechała do Polski moja ciocia z misją dyplomatyczną i ona mnie namówiła do tego, abym rozpoczęła studia w Warszawie. W tym czasie w Nigerii trwały strajki na uczelniach, profesorowie odmawiali prowadzenia wykładów i odwołanie zajęć mogło trwać nawet pół roku, czyli cały semestr.

Pochodzę z północnej Nigerii, z Kaduny. Samo słowo „Kaduna” oznacza „krokodyla”. Ludzie z mojego miasta posługują się wieloma językami. Ja na przykład mówię w bajju, ale najbardziej popularny jest język hausa. Natomiast językiem urzędowym jest angielski, bo zostaliśmy skolonizowani przez Wielką Brytanię, i w tym też języku mieliśmy zajęcia w szkole.

Do Polski przyjechałam po krótkim pobycie we Francji. Szczerze mówiąc, spodziewałam się tutaj tego samego, co widziałam w innych państwach europejskich, przede wszystkim przyjaznych ludzi. Niestety, rozczarowałam się. Ludzie wcale się nie uśmiechali i mieli wiecznie zachmurzone miny. Myślałam też, że mówią tu zwyczajnie po angielsku, ale pomyliłam się. Z tego powodu na samym początku miałam duże problemy w sklepach lub na ulicy, kiedy usiłowałam znaleźć jakiś adres i pytałam przechodniów o drogę. Naprawdę rzadko zdarzało mi się spotkać kogoś, kto był w stanie i chciał mi pomóc.

Studiuję politologię w Collegium Civitas. Mój pierwszy dzień w szkole wspominam jako udany. Moim kolegą z roku był syn ambasadora Nigerii i to on zabrał mnie do szkoły i oprowadził po uczelni. Pomagał także w stawianiu pierwszych kroków w życiu studenckim.

Na uczelni czuję się bardzo dobrze, ponieważ uczy się ze mną kilku obcokrajowców, w tym pięciu Nigeryjczyków – trzy studentki i dwóch studentów.

W Polsce bardzo podoba mi się architektura. Uważam, że macie lepszych architektów niż my w Nigerii. Także polski system pocztowy bardzo się różni od naszego – na waszą korzyść.

Jeżeli chodzi o ludzi, to uważam, że Polki są o wiele milsze od Polaków. Polki są o wiele bardziej otwarte na nowe znajomości z Nigeryjczykami, natomiast niewielu Polaków jest uprzejmie nastawionych do Nigeryjek.

Na samym początku pobytu w Polsce mieszkałam u naszej pani ambasador. Rok temu wyprowadziłam się do akademika i od tego momentu zaczęłam uczyć się samodzielnego życia. Nie jest źle, dlatego, że mam wokół siebie wielu przyjaciół. Razem ze mną mieszkają inni studiujący Nigeryjczycy i czuję się jak w rodzinie.

Bardzo tęsknię za Nigerią, a szczególnie za moja rodziną. To chyba oczywiste. W domu zostawiłam mamę, cztery siostry i brata. Tęsknię też za tradycyjnym jedzeniem: tłuczonym jamem i warzywami. Czasem zdarza mi się przyrządzić jam w Polsce, ale nigdy nie smakuje tak jak w domu.

Rozmawiała Catherine

 Dokument bez tytułu