Co roku tysiące etiopskich dziewcząt wyjeżdża na Bliski Wschód w charakterze pomocy domowej. Wiele z nich pada ofiarą nieuczciwych pośredników, inne dręczą i szykanują pracodawcy. Kraje Zatoki Perskiej, które miały być miejscem spełnienia marzeń, stają się centrami koszmaru i niewolniczej pracy.
Ta opowieść rozpoczyna się od pewnego zdjęcia opublikowanego w gazecie. Trudno je zapomnieć, tak głęboko zapada w pamięć. Widać na nim twarz o dziecięcych rysach i burzę zmierzwionych włosów. Wokół szyi rozciąga się niebieska pręga, niczym modny naszyjnik. Dziewczynka, opatulona w białą watę, wygląda jak mała księżniczka. Ale w oczy rzuca się ogromna blizna, biegnąca wzdłuż całego ciała, od brody do pachwin. Ktoś rozpłatał dziecku brzuch, a potem niechlujnie zaszył ranę.
Nikogo nie interesuje finał tej historii. Wszyscy udają, że nie widzą zdjęcia albo przewracają stronę, gdy Alima Nuru Ibrahim zerka z ciekawością na przerażającą fotografię. Nie powinna tego oglądać. Nie teraz, kiedy wyrusza sama w nieznane.
Dzień pożegnania jest wystarczająco smutny. (…) Stary ojciec siedzi w milczeniu. Na pytanie, dlaczego wysyła córkę tak daleko, odpowiada, że wszystko jest w rękach Boga. Potem spogląda na swą liczną, głodną rodzinę.
(…) Przez rok Alima Nuru Ibrahim pracowała w Adis Abebie. Stolicę Etiopii dzielą od ich wioski Worli tylko dwie godziny jazdy samochodem. Okazuje się, że to wystarczająco daleko, by córka była nieosiągalna dla rodziców, a jednocześnie wystarczająco blisko, aby wysyłała im pieniądze. 20-letnia dziewczyna pracowała jako pomoc domowa, zarabiała miesięcznie sto birr, czyli osiem euro. W żółtej reklamówce przywiozła trochę osobistych rzeczy i zarobek ostatnich czterech miesięcy. (…)
Więcej jest na onecie.