Nie potępią Mugabe

afryka.org Wiadomości Nie potępią Mugabe

Niedawno prezydent Robert Mugabe ostrzegał innych przywódców afrykańskich, że nie mają prawa go krytykować, bo sami prowadzą “brudną” politykę. Wszystko wskazuje na to, że owi przywódcy, zebrani na szczycie Unii Afrykańskiej (UA) w egipskim Sharm El-Sheikh wzięli te słowa do siebie i nie potępią Mugabe.

Już sam kraj, Egipt, gdzie szczyt został zorganizowany, nie należy do najbardziej demokratycznych państw na świecie. Jego władze prześladują politycznych przeciwników i mają niewiele wspólnego z demokracją, a UA i tak nie potępia Kairu.

Dlatego nie można liczyć na inne traktowanie Zimbabwe. Przedstawiciele UA już zapowiedzieli, że szczyt nie będzie zajmował się „uznawaniem tytułów polityków”, ale „cierpieniami Afrykańczyków”. Jednak afrykańscy przywódcy nie zauważają, że między „uznawaniem” takich przywódców jak Mugabe, a cierpieniem ludzi istnieje bardzo oczywisty związek. I wreszcie nie potrafią poradzić sobie z rozwiązaniem kryzysów w Dar Furze czy Somalii.

Taki obrót spraw cieszy Mugabe. Pomimo, że misja obserwatorów z UA potwierdziła doniesienia o wyborczych nieprawidłowościach, szczyt afrykańskich przywódców nie potępi głównego winowajcy, czyli Mugabe. Co więcej, prezydent Zimbabwe stara się pokazać swoim kolegom po fachu, że Afryka musi bronić swojej suwerenności, skoro tzw. Zachód – Wielka Brytania i USA – próbuje narzucić własną wolę państwu rządzonemu przez Mugabe.

Obecnie jedynym głosem, wciąż krytycznym wobec Mugabe, jest Raila Odinga, premier Kenii. Wezwał on do nieuznawania władzy Mugabe, dopóki nie przeprowadzi się w Zimbabwe, wolnych i uczciwych wyborów. Tyle, że na samym szczycie Odinga nie będzie, a Kenię reprezentuje prezydent Mwai Kibaki, który jeszcze nie zajął żadnego stanowiska w sprawie Zimbabwe.

Nie ma zatem woli potępiania Mugabe. UA nie przyśle też sił pokojowych do Zimbabwe, do czego wzywała zimbaweańska opozycja. Zresztą nie ma co się dziwić, skoro UA nie radzi sobie z rozwiązywaniem innych afrykańskich konfliktów.

Mugabe , który ma 84 lata, został zaprzysiężony w niedzielę, już po raz szósty, na prezydenta Zimbabwe. Krajem tym rządzi od 1980 roku. W ostatnich wyborach najpierw przegrał kilkoma procentami z kandydatem opozycji, Morganem Tsvangirai’em, ale zrobił wszystko, żeby odwrócić tę sytuację organizując drugą turę wyborów. W trakcie kilkutygodniowej kampanii, przed kolejną rundą głosowania, tak skutecznie zastarszył Tsvangirai’a, że ten wobec aktów przemocy ze strony sympatyków Mugabe, wycofał się z wyborów. W drugiej turze był tylko jeden kandydat, Mugabe. I pomimo niskiej frekwencji wyborczej, zwycięzcą nie mógł zostać kto inny niż Mugabe.

lumi

 Dokument bez tytułu