afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej NIE-Bezpieczny Egipt

W Mauretanii uaktywnili się islamiści, co powoli stawia pod znakiem zapytania bezpieczeństwo na drodze lądowej z Maroka do Senegalu, tak często wybieranej przez podróżujących przez Afrykę. O Somalii już nie wspomnę, bo tam przeciętny turysta nie wybiera się wcale. A Egipt? Co się dzieje w Egipcie? Czy ten kraj jest rzeczywiście niebezpieczny?

W pamięci tych, którzy śledzą serwisy informacyjne, zostały obrazy krwawej rzezi w Luksorze, zamachów bombowych na Półwyspie Synaj, a teraz niedawne porwanie 11 zachodnich turystów. Ci ostatni zostali właśnie uwolnieni. Co ciekawe według ich relacji, porywacze mieli być w większości „znudzonymi nastolatkami”, przetrzymującymi przez 10 kolejnych dni swoje ofiary. Na pomoc porwanym miał przyjść specjalny oddział egipskiej policji, zabijając połowę porywaczy.

Egiptowi zależy na dobrym wizerunku, bo turystyka stała się jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki. O egipskim sukcesie zdecydowały nie tylko piramidy, ale także Synaj ze swoimi plażami i Morze Czerwone, gdzie każdy może przyjrzeć się rafom koralowym. Prawda jest jednak taka, że Egipcjanie nie radzą sobie z zapobieganiem kolejnym aktom przemocy, wymierzonym w zachodnich turystów.

Przez egipskich islamistów turyści są postrzegani, jako źródło dochodu reżimu prezydenta Hosni’ego Mubaraka. Poza tym, odwiedzający Egipt obywatele krajów zachodnich stanowią doskonały cel dla wszystkich wojujących z Zachodem muzułmanów. Zdesperowanych terrorystów nie jest w stanie zatrzymać egipska policja. Wielokrotnie, na stacjach kolejowych w Egipcie, gdzie ustawiono bramki wykrywające metal, można spotkać śpiącego policjanta, który nie robi sobie nic z dźwięków, jakie wydaje wykrywacza metali.

Egipskie władze nie potrafią skutecznie kontrolować swojego kraju. Każdy może wykorzystać tę niemoc służb bezpieczeństwa, nawet jeśli nie jest terrorystą, tak jak było w przypadku wrześniowych porywaczy. W końcu domagali się oni okupu i pozwolili żyć swoim ofiarom. Inaczej było w Luksorze. 17 listopada 1997 roku, w słynnej świątyni Hatszepsut, islamscy terroryści zamordowali z zimną krwią 63 osoby. Rzeź trwała 45 minut.

Zaraz po tym wydarzeniu prezydent Mubarak wydał wojnę terrorowi i podobno uzbrojeni islamiści zniknęli z mapy Egiptu. Jednak w społeczeństwie, które jest coraz liczniejsze i ma problemy ze znalezieniem pracy, wciąż narastała frustracja. Tacy sfrustrowani Egipcjanie łatwo mogą stać się podobnymi do terrorystów z Luksoru zabójcami. I stali się podkładając bomby na Synaju.

Po masakrze w Luksorze rząd Egiptu wprowadził też nakaz poruszania się w konwojach dla zachodnich turystów. Był on szczególnie dotkliwy dla tych, którzy cenili sobie niezależność, a chcieli np. odwiedzić świątynię w Abu Simbel. Trochę później ten nakaz lekko zliberalizowano. Porwani we wrześniu br. turyści poruszali się w tzw. wycieczce z przewodnikiem i ochroniarzem, właśnie w południowym Egipcie. Tyle, że porywacze zaskoczyli ochroniarza, nie mniej niż eskortowanych przez niego obcokrajowców. I tak ochroniarz stał się również porwanym.

Co będzie dalej z Egiptem? Może czas poszukać innego miejsca na wakacje, chociaż kraj ten kusi Polaków niskimi cenami, które z pewnością spadną i tym razem. Z własnego doświadczenia wiem, że Egipt pędzi przez niebezpieczne bezdroża. Przy chaosie, jaki panuje w tym kraju, coraz trudniej będzie zapobiegać incydentom z udziałem porywaczy lub terrorystów i obcokrajowców. Żaden rząd nie będzie w stanie kontrolować tysięcy turystów rozrzuconych po morzu 80 milionów Egipcjan.

ostro

 Dokument bez tytułu