Od 9 do 14 grudnia, w Auditorium Maximum UJ, Errol Tapiwa Muzawazi z Zimbabwe, student piątego roku prawa UJ, podejmie próbę bicia rekordu Guinessa – wygłaszając wykład trwający 130 godzin: o potrzebie demokracji i zagrożeniach dla rozwoju Afryki.
Stukam do drzwi i naciskam klamkę – Mr Livingstone, jak mniemam. Po drugiej stronie wybucha głośny śmiech. Przy komputerze, naprzeciw wielkiej mapy Afryki, siedzi drobny, chłopiec w biało-błękitnej bluzie. – Tak, witam – zaprasza.
Wykład pierwszy: Ogniem i mieczem
Scenka, którą odegraliśmy dla żartu, rozegrała się naprawdę 10 listopada 1871 w wiosce Udżidżi nad jeziorem Tanganika. Pytanie, które przeszło do historii dziennikarstwa, zadał korespondent The New York Herald – Sir Henry Morton Stanley. Odpowiadał mu stary, schorowany, szkocki geograf i odkrywca.
Poszukiwaniom zaginionego Livingstona kibicowała wówczas cała tzw. światowa opinia publiczna. To było wydarzenie! Tak wielkie, że sponsor ekspedycji ratunkowej – belgijski Król Leopold II, po uważnej lekturze reportaży Stanleya, postanowił podporządkować sobie Kongo. 13 lat później, na zorganizowanej z jego inicjatywy konferencji w Berlinie, gdzie mocarstwa europejskie podzieliły między siebie wielki tort afrykański, otrzymał wymarzony kraj na własność. W Afryce dogasała licząca 400 lat era niewolnictwa, rozpoczęła się 100 letnia era grabieży i kolonializmu, w trakcie której nie było już miejsca na dyplomatyczne grzeczności. Zarządcy króla Leopolda wymordowali w Kongo 10 milionów ludzi. Afryce złamano kręgosłup raz na zawsze.
W akademiku „Piast”, 25 letni chłopiec z Zimbabwe, zalewa wrzątkiem fioletowe, afrykańskie kwiaty. Kwiaty są z Senegalu, a napój „dodaje sił” i wzmacnia. Errol wie, że energia, będzie mu teraz potrzebna, bo 9 grudnia w Auditorium Maximum UJ, wygłosi trwający 130 godzin wykład, bijąc rekord Guinessa, ustanowiony w 2007 roku przez indyjskiego prof. Jayasimba Ravirala. Jeśli się uda – zwycięży w tej kategorii po raz czwarty.
Żeby wygrać, trzeba się poświęcić. Dlatego półki podręcznego regału zapełnił tonami skserowanych książek, na ścianie zawiesił kartkę, z napisem: „Akcja. Akcja. Nie zapominać o akcji”. A stojący przy ścianie ekran komputera nieustannie wyświetla stronę www.thelongestlecture.com, opatrzoną tytułem: „Młodzież w działaniu dziś – nie jutro, najdłuższy wykład świata pod patronatem honorowym JM Rektora UJ…”
Żeby pobić rekord, trzeba się namęczyć. „Fizycznie, naukowo, mentalnie, i organizacyjnie”. Dlatego Errol już od 7 rano biega po Błoniach, a potem studiuje, uczy się, trenuje np. przemawia nieustannie przez kilkanaście godzin. Żeby zapomnieć o upływającym czasie, żeby wyłączyć świadomość i skoncentrować się wyłącznie na pracy – zakleił okna srebrną folią. Teraz pokój przypomina studio.
– Przy organizacji wykładu pomaga mi 50 studentów – opowiada. – Z Hiszpanii, Włoch, Tybetu, Chin, Afryki, Ameryki. Muzułmanów, katolików, Żydów, ateistów. Są różni, ale stanowią jedną drużynę. Każdy z nich podziela moje ideały.
Po co ten wykład? „Żeby zbudować mosty porozumienia”. Żeby zapoczątkować „afrykańską rewolucję intelektualną”.
Wykład drugi: złoto Mansa Musy
Jak wyglądałaby dziś Afryka, gdyby nie było niewolnictwa i kolonializmu? Czarny Ląd leżał przecież na uboczu świata, odgrodzony od niego pustyniami i nieprzebytą dżunglą. Zamieszkiwały go plemiona nagich ludzi, rozdzielone ogromnymi, trudnymi do przebycia przestrzeniami. Nie było dróg, a więc wymiany handlowej. Nie było rozwoju. Nie było produkcji. Były susze. Choroby i dzikie zwierzęta…
– To nie prawda… Errol przynosi mapę… że w Afryce brakowało cywilizacji. Ogromny wpływ na cały kontynent miał Egipt. I do dziś dnia, mówiąc nawiasem, afrykańscy dyktatorzy kontynuują tradycję faraonów… (śmiech).
W Afryce istniały ogromne, wspaniałe, starożytne królestwa. Wielkie Zimbabwe. Etiopia. Leżące nad jeziorem Czad cesarstwo Kanem Bornu, ostoja handlu karawanowego, Królestwo Konga i Mwata Jamwo, prowadzące szeroką wymianę z Portugalią. Państwo Songhaj, rozciągające się od Senegalu do Nigerii. Mali… Właśnie! Mansa Musa – 14 król, rządzący tym imperium, od 1312 do 1337 r., nie tylko utworzył uniwersytet w Timbuktu, ale w trakcie swojej pielgrzymki do Mekki kazał świcie rozrzucać złoto na ulicach Kairu, co doprowadziło do trwającej 20 lat inflacji… (Przypomina to epizody z naszej historii: poselstwo kanclerza Jerzego Ossolińskiego do Stambułu i wjazd Krzysztofa Opalińskiego do Paryża, kiedy konie polskich jeźdźców celowo gubiły złote podkowy…” )
– W Afryce dobrze wiedzieliśmy czym jest rozwój – mówi Errol. – Handlowaliśmy z Azją, Portugalią, Indiami, Arabami. Budowaliśmy centra militarno – gospodarcze. Afryka powoli się rozwijała, inaczej niż Europa, bo wy musieliście działać w pośpiechu, żeby zdążyć przed zimą, a u nas była zwykle dobra pogoda, ale jednak. I pewnie z czasem nasze plemiona by się połączyły w narody, a narody w większe całości – dokądś byśmy doszli – gdyby nie niewolnictwo. Przez 400 lat, na koszt Afryki, powstały potęgi obcych państw, a nasz kontynent się zatrzymał. I już nie ruszył z miejsca. Nigdy. Bo potem przyszli ci, którzy potraktowali praktycznie odkrycia Livingstona i rozgrabili bogactwa Afryki. – Możemy powiedzieć Zachodowi – zainwestowaliśmy w waszą przyszłość! – mówi gorzko Errol.
Zatem może Afryce należy się odszkodowanie, na wzór rekompensat jakie Niemcy wypłacali Żydom po II wojnie światowej? Dyskusje na ten temat toczą się od dawna w kołach amerykańskich prawników, są nawet wytaczane spektakularne procesy… Ba, 29 września, przemawiając na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, Muammar Kadafi, zażądał od krajów zachodnich pomocy dla Afryki o wartości 7,7 tryliona dolarów – jako zadośćuczynienia za kolonizację! Powołał się przy tym na odszkodowanie, które Libia otrzymała ostatnio od Włoch: 5 miliardów dolarów – za 34 lata dominacji…
– Tak naprawdę, potrzebne jest nam umorzenie długów, których w żaden sposób nie możemy zapłacić i pieniądze na edukację – mówi Errol – bo dziś 60 proc. dzieci w Afryce w ogóle nie chodzi do szkoły! W Ruandzie widziałem autobusy pełne komputerów, połączone satelitarnie z internetem. Wysyłano je w rejony najbardziej zacofane. To był wspaniały pomysł. Tego właśnie potrzeba Afryce najbardziej. Wykształcenia, a potem zjednoczenia. Regionalnej współpracy gospodarczej…
Oglądamy mapę z trasą wielkiej wyprawy. The Great Pan-African Expedition – wyruszy z Krakowa już w styczniu. Najpierw do Libii, gdzie uczestnicy ekspedycji zamierzają przeprowadzić wywiad z Kadafim, jako szefem Unii Afrykańskiej, potem do Nigru, Mali, Burkina Faso i Ghany. Tu, w Muzeum Niewolnictwa, pozostawią polski ślad – kamienną tablicę, zawierającą fragment testamentu Tadeusza Kościuszki:
“Panie Jefferson, proszę pana na wypadek mojej śmierci, aby przeznaczył pan moje pieniądze na uwolnienie tylu czarnych osób ilu mogłoby mieć zapewnioną edukację oraz godne życie…”
– To był początek solidarności polsko-afrykańskiej – mówi z przekonaniem Errol. – Ona ma długą, dwustuletnią tradycję…
Później „Africanus” – Land rover rocznik 1994, wyruszy do Etiopii, Kenii i Tanzanii. Kolejny etap będzie przebiegał przez Togo i Benin. Następny przez Nigerię, Kamerun, Gabon, Kongo. Dalej do Angoli, Namibii, Botswany, potem do Zimbabwe, Mozambiku, Suazi i RPA. Całą trasę przemierzą Errol i jego kolega Andrzej Staroń – fotograf, pracownik branży IT i podróżnik. Na każdym etapie dołączy do nich po dwóch uczestników z Polski.
Kiedy przed rokiem, po raz pierwszy usłyszałem o ekspedycji, Tapiwa miał kwaśną minę, bo „właśnie” szukał sponsorów. Potrzebował ok. 200 tys. zł, samochodu, sprzętu turystycznego i dydaktycznego do prowadzenia warsztatów w Afrykańskich wioskach. W końcu, za własne pieniądze, kupił od angielskiego farmera starą terenówkę. Zaprzyjaźnieni mechanicy przygotują ją teraz za darmo do drogi. Są już namioty, zapasowe koła, bagażnik dachowy, wciąż brakuje obiektywów, notebooka i 40 tysięcy. Tapiwa liczy, że jeśli pobije rekord, zainteresuje sponsorów.
Przy jego łóżku leży opasła, licząca 1000 stron, biografia Che Guevary. Czy jest to pomoc naukowa, potrzebna do przeprowadzenia wywiadu z Kadafim? Pewnie tak. Ale chodzi chyba jednak o coś więcej… O „Dzienniki Motocyklowe”! O szaleńczą wyprawę przez Amerykę Południową, którą Ernesto wraz z Albertem Granadą, odbyli w młodości. Właśnie wtedy, pokonując tysiące kilometrów i obserwując życie prostych ludzi dostrzegli, że mieszkańców kontynentu o wiele więcej łączy niż dzieli, a podziały narodowe są sztuczne… Wielka podróż Errola jest również próbą zrozumienia kontynentu.
– Wyprawa ma wymiar symboliczny – mówi. – Chcę słuchać głosu Afryki. Spotykać się z ludźmi z różnych środowisk, z politykami, członkami rządów, naukowcami, studentami, przechodniami na ulicach, dziećmi w leśnych wioskach, z osobami niewykształconymi – i zadać im pytanie: Za kogo się uważacie? Kim jesteście? Jak postrzegacie przyszłość Afryki? Co mamy robić, żeby ocalić kontynent? Chcę zbierać opinie, a po wyprawie wysnuć wnioski.
Potem wyda książkę. Drogowskaz dla organizacji pozarządowych, politologów, etnologów, miłośników Afryki. A jeszcze później zrobi doktorat i doprowadzi do powołania na UJ afrykanistyki.
Wykład trzeci: Afryka musi się zjednoczyć
– Bob Marley śpiewał, że najgorsza forma kolonizacji, to kolonizacja mentalna – mówi Errol. – I sądzę, że nadal jesteśmy ubezwłasnowolnieni, spętani, pozbawieni wiary w siebie, woli walki, wizji zjednoczenia, współpracy gospodarczej. Światowa Organizacja Handlu wskazuje, że 14 państw afrykańskich nie ma żadnych (!) szans na rozwój: Togo, Burundi, Sierra Leone, Niger, Somalia, Malawi… to kraje w rozpadzie. 45, 7 proc. czarnych Afrykanów żyje za mniej niż 1 dolara dziennie.
Tymczasem pomoc międzynarodowa, bez której żaden kraj afrykański nie dopnie dziś budżetu, jest w dużym stopniu marnowana. – Przed wyjazdem do Polski uczyłem dzieci fotografowania, jako wolontariusz, chciałem żeby zdobyły konkretny zawód – opowiada Errol. – Później dowiedziałem się jak wiele pieniędzy otrzymują organizacje charytatywne w Zimbabwe, które nie robią dosłownie nic. Większość kwot, przeznaczonych na pomoc Afryce, trafia do kieszeni pracowników fundacji i organizacji międzynarodowych, mieszkających w luksusowych rezydencjach, jeżdżących mercedesami – na koszt kontynentu. Politycy są korumpowani przez władze zagranicznych koncernów. Zezwalają na grabież surowców, inwestują w broń i przedmioty zbytku.
Dlatego większość naszych studentów zagranicznych nie wraca do domu po dyplomie. Kiedyś nas wywozili handlarze niewolników, a dzisiaj sami uciekamy. Przywódcy nie przygotowali dla nas drogi powrotnej, nie chcą zmian. Nie potrafią dać ludziom nadziei.
– Jeżeli Europa wyśle dziś statki po ochotników na niewolników – Afryka się wyludni – prorokuje Tapiwa. W Unii Europejskiej mieszka już teraz 5 milionów nielegalnych emigrantów. Co roku przybywa 500 tysięcy. – Ludzie są gotowi poświęcić wszystko, żeby wyjechać. Płyną na pontonach, dmuchanych krokodylach-zabawkach… Byle do Europy. Nikt, nie ma dla nich żadnej rozsądnej oferty.
Czy jednak warto narzekać, obwiniać Zachód, poszukiwać wsparcia? – Żeby dokonać zmiany, potrzebne są radykalne kroki – konieczna jest afrykańska rewolucja intelektualna. Ja, Errol Tapiwa Mizawazi, postanowiłem wziąć w niej udział… młody chłopiec jest śmiertelnie poważny.
Kiedy wychodzę na klatkę schodową wielkiego, postkomunistycznego akademika i błądzę między pokojami, z których dobiega śmiech, młodych, szczęśliwych ludzi – czuję wewnętrzny smutek. I nie zazdroszczę już Errolowi jego wielkiej przygody… Wiem tylko, że wpłacę na konto: Ekspedycja Naukowa do Afryki 2010, Wydział Filozoficzny, Uniwersytet Jagielloński, nr: 83 1240 4722 1111 0000 4857 9179, adres odbiorcy: ul. Gołębia 24, 31-007, Kraków. (Przed dokonaniem wpłaty należy napisać na adres info@afryka2010.pl lub zadzwonić na numer 505 380 877). Żeby tanio uspokoić swoje sumienie.
Jakub Ciećkiewicz
CV
Errola Tapiwa Muzawazi z Zimbabwe
Przyjechał do Krakowa w 2003 roku, wbrew sprzeciwom rodziny i zaprzyjaźnionego z nią niemieckiego misjonarza, który ostrzegał, że kraj leżący między Odrą a Bugiem jest gospodarczo zacofany i często brakuje tam światła.
Wkrótce po rozpoczęciu studiów założył Afrykańskie Koło Naukowe, znane z cotygodniowych spotkań dyskusyjnych, a także corocznych siedmiodniowych festiwali poświęconych kulturze Afryki. W 2008 roku zorganizował Międzynarodową Konferencję na rzecz Afryki, został też sekretarzem delegacji Uniwersytetu Jagiellońskiego do RPA, gdzie nawiązano oficjalne kontakty pomiędzy uczelniami. W tym samym roku, jako przedstawiciel uniwersytetu, wyjechał na cztery miesiące do ONZ-owskiego Trybunału Karnego dla Rwandy, gdzie, pod opieką adwokata Nelsona Mandeli – Lenoksa Hinsa – pracował w Biurze Prokuratorskim, pomagając w gromadzeniu materiałów oskarżających głównych odpowiedzialnych za ludobójstwo w konflikcie Hutu – Tutsi z 1994 roku.
Trzykrotnie pobił Rekord Guinnessa w prowadzeniu najdłuższego wykładu. Ostatnio mówił nieprzerwanie przez 102 godziny, o potrzebie dokonania reform strukturalnych w Afryce.
7 XI otrzymał nagrodę specjalną Przewodniczącego Parlamentu Studentów RP – w konkursie na najlepszego studenta zagranicznego w polskiej uczelni.