Peter Wangai Macharia, emerytowany listonosz, od 18 lat uprawia pole w regionie Njoro, w kenijskiej Rift Valley. W tym roku nawet nie liczy na żadne zbiory, pomimo, że zasiał kukurydzę, fasolę, słodkie ziemniaki i warzywa. Opowiada o suszy obecnie panującej w jego okolicy. Największej suszy, jakiej w życiu doświadczył:
„Przed 1994 rokiem uprawianie ziemi to dla większości z nas była wielka frajda: mieliśmy z tego dochód, jedzenie dla naszych rodzin, a deszcze padały regularnie. W ogóle muszę powiedzieć, że wtedy życie było dużo łatwiejsze.
Potem wszystko zaczęło się psuć. Deszczu było coraz mniej, czasem zbyt mało, aby rośliny rosły. Czasem zbiory były dobre, czasem dużo mniejsze, niż się spodziewaliśmy. Jednak prawdziwa klęska zaczęła się w 2005 roku i od tego czasu jest coraz gorzej. Jest tak sucho, że pomimo naszych ogromnych starań, co roku w czasie zbiorów ponosimy straty.
Teraz obserwuję największą suszę w życiu – od 2007 roku praktycznie nie pada. Sytuacji nie pomogły też zamieszki po wyborach w 2008, bo ludzie musieli opuścić swoje domy i często szukali schronienia w naszym regionie, co jeszcze ograniczyło nasze, i tak bardzo słabe, zbiory.
Jesteśmy przekonani, że masowa wycinka drzew w pobliskich lasach Mau przyczyniła się do wysuszenia ziemi w okolicy. Wyschły wszystkie źródła i rzeki, ludzie muszą iść kilometrami, aby znaleźć wodę do picia. Sam mam szczęście, bo wybudowałem duży zbiornik do zbierania deszczówki, ale jeśli dłużej utrzyma się susza, też będę musiał kupować wodę.
W tym roku poniosłem już tak duże straty, że nie wiem, od czego zacząć. Chyba zrezygnuję z uprawy kukurydzy i fasoli i po prostu zasieje trawę, żeby chociaż krowy miały co jeść. Tym bardziej, że ziarno, które wykorzystujemy do siewów, pochodzi z poprzednich zbiorów – a teraz, gdy praktycznie nic nie zbieramy, nie będziemy w stanie zasiać pól. Rząd musi nam pomóc – chociażby poprzez obniżenie cen paliwa i nawozów.
Apeluję do rządu i do organizacji pomocowych, aby dostarczyły nam żywność. To pozwoli nam przetrwać ten straszny czas, kiedy praktycznie nie jesteśmy w stanie sami wyhodować jedzenia. Kukurydza, którą teraz rozdaje rząd to za mało, abyśmy mogli sobie poradzić. Ponadto, potrzebujemy pomocy, aby odbudować stada bydła, zdziesiątkowane przez suszę i aby budować więcej studni. Taka pomoc to mogłaby być na przykład dostęp do pożyczek.
Jeśli nic się nie zmieni, moja rodzina będzie w kłopotach – nie będziemy mieli z czego żyć.”
maru, IRIN