Mugabe zrobi wszystko

afryka.org Wiadomości Mugabe zrobi wszystko

Zimbabwe nie znika z pierwszych stron serwisów informacyjnych. Przedstawiciel ONZ w tym kraju potwierdził, że dochodzi do aktów agresji, których ofiarami stają się działacze opozycji znienawidzonej przez zimbabweańskiego prezydenta Roberta Mugabe.

Zaczęło się od wizyty, którą ofiarom prześladowań ze strony sympatyków Mugabe chcieli złożyć dyplomaci reprezentujący USA, UE, Wielką Brytanię, Holandię, Japonię i Tanzanię. Wiozący ich konwój został zatrzymany przez policję. Policjanci nie chcieli dopuścić niewygodnych gości do szpitalnych łóżek, w których znajdują się działacze opozycji pobici przez bojówki lojalne prezydentowi Zimbabwe i jego partii Zimbabwe African National Union – Patriotic Front (ZANU-PF).

Incydent miał miejsce zaraz po ogłoszeniu przez przedstawiciela ONZ w Zimbabwe, Agustino Zacariasa, że „wszystko wskazuje na eskalację przemocy” związaną z walką o władzę w tym kraju. Ofiarą tej walki stała się opozycja skupiona wokół Movement for the Democratic Change (MDC). Z kolei władze USA oświadczyły, iż są w posiadaniu informacji, z których wynika, że od marcowych wyborów (29 marca br.) zginęło 20 osób i doszło do 700 aktów przemocy wobec opozycji.

Winą za całą sytuację obarcza się Mugabe. Rządzi on Zimbabwe od 28 lat i nie ma zamiaru z władzy rezygnować. Pomimo, że 29 marca zagłosowało na niego mniej wyborców (oficjalnie ponad 42%) niż na lidera opozycji, Morgana Tsvangirai'a (prawie 48%), robi wszystko, aby po raz kolejny zostać prezydentem. Ma za sobą armię i podporządkowane mu policję oraz służby bezpieczeństwa. Stoją też za nim bojówki złożone z weteranów z czasów walki o niepodległość Zimbabwe, której był liderem. Równie agresywna jest młodzieżówka ZANU-PF – twierdzi opozycja.

Mugabe stara się też manipulować komisją wyborczą. Nadal nie ogłosiła ona kiedy odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. A czas gra na korzyść Mugabe, bo wzorem lat poprzednich pozwoli mu rozprawić się z MDC.

Do Zimbabwe ma wrócić zwycięzca pierwszej tury, Tsvangirai. Wyjechał on z kraju, zaraz po marcowych wyborach, w obawie o swoje życie. Teraz wie, że nie ma wyjścia. Inaczej odda walkowerem fotel prezydenta dla Mugabe.

Tsvangirai i jego MDC apelują nie tylko o ogłoszenie terminu wyborów, ale także o przysłanie sił pokojowych przez kraje należące do Southern African Development Community (SADC). Opozycja chce też zwiększenia liczby niezależnych obserwatorów, którzy mogliby zapobiec wyborczym manipulacjom. Ich przysłanie zapowiedziała już Unia Afrykańska (UA). Podczas pierwszej tury w Zimbabwe było 18 obserwatorów UA. Ta liczba ma wzrosnąć do 100 osób, które przyjadą przyjrzeć się drugiej turze.

Póki co Tsvangirai zapewnił, że wróci do Zimbabwe najpóźniej w najbliższy weekend. Na ten moment czekają wszyscy działacze opozycji, którzy muszą stawiać czoła Mugabe pod nieobecność swojego lidera.

ostro

 Dokument bez tytułu