Mój dzień w Afryce: Osierocone słonie i pięknookie żyrafy

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Mój dzień w Afryce: Osierocone słonie i pięknookie żyrafy

Jeśli już mamy tego pecha i musimy spędzić parę dni w Nairobi, jest tam sporo „obowiązkowych” miejsc, które warto odwiedzić. Mnie na przykład, poza wycieczką do pięknej posiadłości Karen Blixen w stóp wzgórz Ngong, najbardziej ciągnie do sierocińca dla słoni.

 

Niezwykła jest atmosfera tego miejsca, będącego schronieniem dla kilkudziesięciu słoniątek, z reguły tragicznie pozbawionych rodziców i przywiezionych do ośrodka w stanie skrajnego wyczerpania i depresji. Tutaj jednak otrzymują fachową, a co najważniejsze, w przypadku wrażliwych słoniowych dzieci, czułą opiekę.

Małe słonie szybko dochodzą do siebie i bardzo mocno przywiązują się do swoich opiekunów, którzy są z nimi odtąd kilka lat. Zajmują się maluchami, by potem, gdy dorosną, uczyć je na nowo samodzielnego życia w ich naturalnym środowisku. Warto tam pojechać i przyjrzeć się niezwykłemu współdziałaniu ludzi i zwierząt, a także zobaczyć iskierkę radości w oku sześciomiesięcznego słoniątka, które trąbą obwącha twoje dłonie i da się pogłaskać za aksamitnie miękkim uchem.

Korzystam też z niebywałej okazji stanięcia oko w oko z żyrafą (co dla człowieka oznacza wdrapanie się na wysokie, drewniane rusztowanie). W nagrodę można spojrzeć w jej przepiękne oczy i karmić, kładąc na jej ciemnoszarym, długim i zwinnym języku smakowite (dla żyrafy) chrupki.

Marta Surowiec

 Dokument bez tytułu