Mój dzień w Afryce: Gdzie fryzjerek sześć…

afryka.org Czytelnia Czytelnia Mój dzień w Afryce: Gdzie fryzjerek sześć…

Takiej ilości odmian, kolorów i kształtów, jakie przybierają włosy Afrykanek, na darmo szukać we fryzjerskich katalogach. Podziw tym większy, że większość owych fryzur powstaje dzięki misternemu wplataniu sztucznych włosów. Przy tym dobra wiadomość – niektóre z nich można z powodzeniem zainstalować również na europejskich włosach. Pokusa nieodparta!

I tak siedzę na chodniku w Lusace, stolicy Zambii, przy drodze, między straganem z ułożonymi w piramidki pomidorami i ziemniakami, a skrzynką butelek coca-coli. Siedzę elegancko: co prawda na trotuarze, ale przykrytym palmową matą, jak to kobieta u fryzjera. Dookoła mojej głowy usadowiły się Artystki – plotą w skupieniu.

W większej odległości stoją Kibice: dzieci, krewni i znajomi, sąsiedzi. Przychodzą, odchodzą, coś zaplotą, pożartują, zamienią kilka słów, zapytają Artystki o opłacalność przedsięwzięcia. Mnie pytają o kraj, z którego pochodzę, pytają o podróż i czy podoba mi się Afryka.

Bardzo szybko przechodzą jednak na poważne tematy – że żyje się ciężko, ale coraz lepiej, że na szczęście nie ma wojny, że niedobrze jest wyjść za mąż za chłopaka z innego plemienia, bo trudno się porozumieć, gdy minie pierwsza namiętność. Dostaję wodę do picia, dziecko do potrzymania, ktoś pozuje do zdjęcia.

Właściwie jednym stałym elementem tego krajobrazu jest trotuar… i Artystki, które plotą w skupieniu. I tak przez 6 godzin. Wspaniały sposób na spędzenie popołudnia, poznanie sąsiedztwa, zrobienia z siebie atrakcji dla całej dzielnicy i, co najważniejsze, na 150 warkoczyków w bardzo przyzwoitej cenie.

Marta Surowiec

 Dokument bez tytułu