Mój dzień w Afryce: Eksplozja ananasowego smaku

afryka.org Czytelnia Afryka Inaczej Mój dzień w Afryce: Eksplozja ananasowego smaku

Tak, Zimbabwe to jest raj na ziemi. Zobacz, jak tu pięknie: bujna zieleń na czerwonej afrykańskiej glebie, łagodny klimat, dużo deszczu. Szkoda tylko, że w tym raju od kilku lat nie uprawia się ziemi, że ludzie nie mają co jeść.

Szkoda, że wzdłuż drogi nie ciągną się, jak kiedyś, uprawne pola, z których dwa razy do roku zbierano obfite plony – teraz to ugory. Kilometrami nic prócz ugorów. To państwo, kiedyś spiżarnia całej południowej Afryki, teraz nie produkuje nawet tyle, aby starczyło dla własnych mieszkańców – korzysta z pomocy, aby nie umrzeć z głodu. Wypędzono białych plantatorów, ziemię znacjonalizowano, ale nie starczyło już pomysłu na to, co z tą ziemią zrobić

W ubiegłym roku prezydent ościennej Zambii w noworocznym przemówieniu podziękował prezydentowi Mugabe, za to, że „wyprosił” z Zimbabwe białych rolników niektórzy z nich osiedlili się w Zambii i założyli farmy, a zbiory po raz pierwszy od wielu lat przewyższyły zapotrzebowanie ludności. Zambia, przez dziesięciolecia zależna od międzynarodowej pomocy żywnościowej, po raz pierwszy w historii wyeksportowała część swoich plonów.

A jeszcze niedawno siedziałam w Zimbabwe w sercu rezerwatu Vumba, pośrodku najpiękniejszych ogrodów botanicznych tej części Afryki, w uroczej kawiarni wśród ciężko pachnących kalli – nad herbatą ze srebrnego imbryka i tortem mocca, słuchając opowieści właściciela o jego deserowych eksperymentach: ”Eksplozję ananasowego smaku można uzyskać dodając słodkiej śmietanki do musu z mocno dojrzałych owoców… najlepiej tych, które rosną na moich grządkach za domem…” To było niedawno… 6 lat temu.

Marta Surowiec

 Dokument bez tytułu