Kiedyś było tu tętniące życiem miasto. Kiedyś sprowadzano tu najlepszego szampana skrzynkami prosto z Kapsztadu. Kiedyś diamenty leżały na piasku i skrzyły się w blasku księżyca. Dzisiaj wszystko, domy, kasyno i ludzką chciwość zasypała cierpliwa pustynia, a wiatr hula wśród wybitych szyb. Sto lat po tym, jak znaleziono tu pierwszy diament, Kolmanskop jest już tylko pokrytym piaskiem miastem duchów.
W 1908 roku, na Pustyni Namibijskiej wybuchła diamentowa gorączka. Ludzie masowo przybywali tu w poszukiwaniu kamieni, mając nadzieję na szczęście i zdobycie szybkiej fortuny. W ciągu dwóch lat, na środku pustyni, powstało miasto: z elektrownią, kasynem, szkołą, szpitalem, wyposażonym w pierwszy w południowej Afryce aparat rentgenowski, i luksusowymi willami. I ogromną kopalnią, a raczej „wydobywalnią” diamentów, ponieważ można je było znaleźć dosłownie na powierzchni, pośród piasku i żwiru pustyni. Wczesne relacje mówią o dziesiątkach ludzi, rzędami, na kolanach, przeczesujących pustynię w księżycowe noce w poszukiwaniu błyszczących kamieni.
Do wybuchu I Wojny Światowej, w okolicach Kolmanskop wydobyto ponad tysiąc kilogramów diamentów. Ci, którzy mieli szczęście przybyć tam najwcześniej, dorobili się zawrotnych fortun. Szampan, jedzenie i wszystkie potrzebne sprzęty dowożono skrzynkami z Kapsztadu. Wodą, która była w cenie szampana, podlewano małe kwietniki – największą ekstrawagancję, na jaką mogli pozwolić sobie miejscowi bogacze. Wyniesienie drogocennego kamienia z kopalni było karane śmiercią, ale jednocześnie dbano o robotników – chociaż woda była racjonowana , mieli do dyspozycji kasyno i kręgielnię, w których przepuszczali większość zarobionych pieniędzy.
W latach 30-stych liczba wydobywanych diamentów zaczęła gwałtownie spadać, poszukiwacze szczęścia przenieśli się w inne miejsca, a miasto podupadło. W 1956 roku wyprowadzili się ostatni mieszkańcy, a do willi pamiętających lepsze czasy wprowadził się piasek. Teraz miasto można zwiedzać – nadal jednak znajduje się w chronionej strefie wydobycia, chętni muszą się więc postarać o specjalne pozwolenia i udowodnić, że nie mają kryminalnej przeszłości.
Marta Surowiec